środa, 3 listopada 2010

Artykuł - Maj 2010

Maryja – Matką, Królową, Bliskością

„Matko, która nas znasz, z dziećmi Twymi bądź...” - Tymi słowami pozwoliłam sobie zacząć młodzieńcze refleksje nad osobą Maryi.
Pieśń ta niestety już nie tak często towarzyszy nam w czasie liturgii. Czemu niestety? Ponieważ ona wyraża, w prosty sposób, a jakże dobitny, prośbę o obecność Maryi w życiu każdego Jej dziecka, czyli w egzystencji każdego z nas.
Nie chciałabym się skupiać w większości na nauce zwanej Mariologią, ponieważ zainteresowani szczegółowymi wiadomościami śmiało mogą odnaleźć niezbędne dokumenty Kościoła, jak też potrzebną literaturę traktującą rzeczowo owe zagadnienie w wielu miejscach.
Pragnę natomiast w zwykłym, codziennym życiu, często ociekającym szarością, pochylić się nad osobą – niewątpliwie wspaniałą (jeśli tak banalnie ludzkim językiem można Ją określić) i ufającą bez granic w Słowo Boga.
Musimy z całą stanowczością jednak zaznaczyć, iż Maryi nie możemy oderwać od kontekstu jakim jest Jezus Chrystus, Syn Boga Żywego. Maryja odegrała ogromną rolę w dziele odkupienia całej ludzkości. To Ona zrodziła nam Zbawiciela. To Ona czuwała przy Krzyżu, towarzyszyła Swemu ukochanemu Synowi w cierpieniu za grzechy całego świata.
Matka Boża nie była i nie jest żadną abstrakcją. Można swobodnie rzec o Niej – kobieta „z krwi i kości”. Pozostała jednak Dziewicą po narodzinach Boga i w tym miejscu owa abstrakcja mogłaby się „uaktywnić”. Kościół katolicki nigdy nie wątpił z Jej Dziewiczość i przez wiele wieków nie było potrzeby ogłaszania dogmatu dotyczącego Maryi. Dla bezpieczeństwa i uchronienia Kościoła Katolickiego od różnych niejasności w przyszłości, następca Piotra ogłosił stosowne nauki wyjaśniające i dotyczące Matki Bożej, obowiązujące każdego katolika.
Mimo że została jednoznacznie wybrana przez Boga Ojca na Matkę Syna Boga i w dużym stopniu pomogła urzeczywistnić plan zbawienia, to nadal pozostała w pełni człowiekiem. Musimy zauważyć, iż nie była i nie jest istotą boską (stąd głębiej rozważmy miano „Matka Boska”, wywodzące się z długiej i pięknej naszej tradycji), pozostała człowiekiem, choć stała się Matką Bożą.
„Matko, która nas znasz, z dziećmi Twymi bądź...” - Powróćmy ściśle do sensu tych słów.
Z opowieści płynących do mego ucha z ust wielu ludzi, zauważyłam, że osoby będące „na bakier” z Kościołem w przeszłości, powracały mozolnie do samego Boga właśnie przez Maryję. To Ona zdaje się być ucieleśnieniem delikatności, miłości i zrozumienia wszelkich podłości człowieka.
Każde kolejne świadectwo nawracania budziło (i nadal to czyni) we mnie ogromne emocje. Opowieści o wyboistej i trudnej drodze nawracania powodują jednocześnie wielkie wzruszenie, kiedy Matka Boża była inicjatorką poznawania i zbliżania się do łona Kościoła przez grzesznika.
Owe chętne i częste skierowanie ku Maryi możemy upatrywać w Jej matczynym sercu. Wysłuchuje Ona wszelkich naszych próśb, problemów i skarg na niezrozumienie i niesprawiedliwość świata. Pokornie oręduje za nami u Swego Syna i Boga Ojca.
Dla mnie Matka Boża nie jest postacią fikcyjną. Jest Przyjaciółką, której mogę wszelkie sprawy powierzyć. Wiem, że zrozumie każdą trudną sytuację i okaże miłość. Jest również moją Gwiazdą Północną dla pogubionego statku z mojej bandery, podczas agresywnego i mrocznego sztormu na morzu.
Zapraszam do odrzucenia lęku przed mówieniem do Maryi własnymi słowami. Nie zamykajmy się do (pięknych!) formuł modlitw, czy nabożeństw. Otwórzmy swoje umysły i miejmy z Nią kontakt jak z najbliższą osobą tu, na ziemi. Zachęcam, byśmy dzielili się z nią w drodze do pracy, na uczelnię, do szkoły swoimi refleksjami. Byśmy w głębi serca powiedzieli te słowa śpiewane przez nas – scholkę – na dziecięcych Mszach: „... Za pomocną Twoją dłoń – Maryjo, dzięki Ci!”
Pozwól, by działała w Twoim życiu. Nie bój się z Nią dzielić problemami wszelakiej maści, jak też radościami.
„Matko, która nas znasz, z dzieci Twymi bądź!”

Aleksandra Kozieł