czwartek, 31 stycznia 2008

http://muppetka.wrzuta.pl/audio/wfvvL0IvBM/varius_manx_-_kiedy_mnie_malujesz

Kolejna wizyta w liceum. Za każdym razem wychodzę z uśmiechem na ustach i mam dobry nastrój do końca dnia. Nauczyciele za każdym razem witają mnie tak ciepło i serdecznie, że nie potrafię tego opisać.
Dziś, odbywając poważną rozmowę z moją polonistką oraz znaną z widzenia młodą panią nauczcielką ojczystego języka, wyszłam mocno podbudowana. Piszę o wiele lepiej niż jeszcze rok temu, mam kilka możliwości, a co najważniejsze- moje prace są ciekawe! (Czy coś bardziej może mnie ucieszyć?! Biorąc pod uwagę, że wiążę w pewnym stopniu z tą profesją życie.) Powiedziała to osoba, która zjeżdżała moje wypracowania po całości przez 3 lata. Na każdym pisaniu wypracowań w szkole, dostawałam ataku serca, bo wiedziałam, iż moja praca osiągnie mierne noty.

-Ola, ktoś ci to poprawiał?
-Nie, sama wszystko pisałam
-No to jestem pod dużym wrażeniem! Ola, świetnie!
(Po przeczytaniu mojej pracy, którą przyniosłam)
Te  słowa usłyszałam od mojego Wzoru pod względem posługiwania się językiem naszych ojców. Ucieszyłam się jak dziecko. Cały pokój nauczycielski słyszał moją radość. Rozmowy nt. 
mojej przyszłości, planów, marzeń, kroków. Wspomnienia- kolejne śmieszne sytuacje, które mogłam spokojnie powiedzieć:
-"Pani Profesor, jak Pani wrzeszczała na nas już nie wiem który raz, że skończymy na kasach w hipermarketach, albo tylko dostaniemy się do prywatnej Wyższej Szkoły w Pułtusku lub Szkoły Bankowości w mięsnym, ja nie mogłam sie powstrzymać i śmiałam się jak głupia. Ania tylko mnie biła, bym się uspokoiła, bo dostanę jedynkę
-Olka, nie denerwuj mnie! Haha!
-Ale Pani słowa przemawiały do mnie bardzo. 
-To chociaż tyle dobrego, Oj, Ola, Ola, ty zawsze cos odpaliłaś.
Dochodzili co i rusz kolejni znajomi "psorzy", później wmontowała się Pani Dyrektor, która sądziła, że jakaś tam uczennica (czyli ja) tkwi w pokoju nauczycielskim (a jest zakaz, choć nigdy się do niego nie stosowałam- jam jest krnąbrna!).
Spotkał mnie cały chór nauczycieli, którzy tłumaczyli jej, iż nie jestem uczennicą, lecz absolwentką.
Podrzucali kolejne epitety pod moim adresem- aż mój matematyk krzyknął: Pani Dyrektor, skoro jest taka porządna, rzetelna (padają dalsze określenia pod moim adrsem), to może powiesimy Oli zdjęcie na ścianie?!Oho! I się dziewczyna zaczerwieniła!
Byłam w 100% burakiem, cegłą i nie wiem czym jeszcze.

Pomogli mi bardzo- rozmowa z każdym dodała mi odwagi do dalszych poczynań. Najpiękniejsze jet to, że zawsze mogę liczyć na ich pomoc.
I te słowa: "Ola, jeśli tylko możesz, przychodź, odwiedzaj nas."
Czy istnieją piękniejsze słowa, wypowiedziane przez profesorów z lat licealnych? Za całą stanowczością powiem: nie!

Na dzisiejszej Liturgii Słowa przeżywałam kryzys. Chyba muszę poukładać sobie znowu kwestie wspólnoty.

Moje dzieciństwo- mój pierwszy prawdziwie przeze mnie świadmomie wielbiony zespół- Varius Manx. Albumy z Lipnicką i Stankiewicz to prawdziwe moje pierwsze
zachwyty. Byłam wówczas w pierwszych klasach postawówki.

Niebawem opisze więcej nt. Variusów :)










sobota, 26 stycznia 2008

Kim są dla mnie Redemptoryści?

Artykuł z listopada 2007

Dowiedziawszy się o temacie tego artykułu od Ojca Andrzeja, zadałam sobie pytania: „O co chodzi? Co ja właściwie mam napisać?” Później nadeszły myśli: „Może powiać nudą w tym artykule. Jaką właściwie przyjmę koncepcję w sposobie przedstawienia zagadnienia? Przecież ludzie to będą czytać!” Panika. Nie myśląc cały dzień o tejże sprawie, telefon Ojca na warszawskim Żeraniu w poniedziałkowe późne popołudnie, zmusił mnie do zastanowienia się nad tą sprawą.
Moja współpraca ( jak to mądrze i wyniośle brzmi) zaczęła się nagle. Tak jak cała historia z Kościołem św. Klemensa. Zaczęło się niewinnie od jednego Ojca (będącego daleko już stąd), któremu zawdzięczam powrót do kościoła, wzrost duchowy, odwagę w wierze. Można swobodnie powiedzieć, że wszystko, co najlepsze zaczęło się właśnie tu, na Karolkowej. A co więcej, młoda gniewna, którą byłam, znalazła swoje miejsce pośród prawdziwie miłujących Chrystusa.
Trzeba wiedzieć, że zrobienie na mnie wrażenia, jest czymś trudnym- w szczególności jeśli chodzi o kwestie, wobec których jestem negatywnie ustosunkowana.
Zadając jednak podstawowe pytanie: Kim są dla mnie Redemptoryści? -Mogę z całą stanowczością powiedzieć, iż są ludzie tacy sami jak my wszyscy. Jedni mają talent w podejściu do młodzieży, inni potrafią „zaczarować” dzieciaki, jeszcze inni prowadzą wykłady w różnych miejscach. Jedno ich łączy: służą ludziom i głoszą „Obfite u Niego Odkupienie”. Tylko czy aż? Jak najbardziej odpowiedź nr 2.
Zrobiłam długi wstęp i poniekąd zmusiłam Was, Drodzy, do przeczytania bardzo małego fragmentu z mojego życia, ponieważ chciałam przez to pokazać, jak bardzo Miłość pochodząca od Boga, działająca przez Kapłana, może zmienić serce zbuntowanej nastolatki. Co więcej, jak może odmienić dalsze postępowanie w życiu.
Minęły kolejne wakacje, a ja jestem bogatsza o następne wspomnienia z miejsc, w których napotkałam ludzi ze Zgromadzenia Najświętszego Odkupiciela. Zaczyna się zawsze tak samo. Jestem na Mszy, później spotykam jakiegoś Ojca lub Brata: Skąd jesteś? Z Warszawy? O, to zapewne znasz (miejsce na imię i nazwisko Ojca albo Brata). Rozmowy później toczą się różnie, ale koniec jest zawsze taki sam: „Tak krótko tu będziesz? Zapraszamy częściej, przyjeżdżaj, zawsze będzie dla ciebie miejsce”.
Nie są to tanie frazesy, które przytaczam ze względu na łaskawe oko Ojców z tego domu, bym nadal mogła spokojnie śpiewać i grać w scholi, czy pomagać w Oratorium. To jest prawda.
Redemptoryści to również ludzie, którzy nie pogardzą dobrym żartem, działają z młodzieżą, nie boją się wyjść na przeciw problemów młodych ludzi. Właśnie dzięki (często uważanym za dziwne) wyjazdom, wypadom, dłuższym i krótkim spotkaniom można poznać wnętrze człowieka, który na co dzień rozgrzesza wielu ludzi w konfesjonale, odprawia Msze, prowadzi wspólnoty, jak również boryka się z problemami własnej wiary- by potrafił zawsze i wszędzie, bez wahania zawierzyć się Bożej Opatrzności. Trudne, prawda? Często traktujemy Ojców, jak automaty do rozwikłania naszych wszelakiej maści problemów- i z jednej strony słusznie, ponieważ oni zdecydowali się na taką drogę. Chcieli i chcą pomagać nam. Pamiętajmy jednak, że są (tak jak wcześniej wspomniałam) takimi samymi ludźmi, jak my. Czasem z potocznym „dołkiem”, wysublimowanym poczuciem humoru czy też ze specyficznym poczuciem humoru. Tak.
Nie bójmy się poznawać Redemptorystów, ponieważ jest na pewno wartościowe doświadczenie. Nie lękajmy się wstępować do wspólnot prowadzonych przez Ojców, nie wahajmy się zaangażować w różne przedsięwzięcia w kościele. Jeśli czujesz w głębi serca ukłucie, patrząc na jakieś przedsięwzięcie w świątyni czy tuż przy niej, nie walcz z głosem serca i przychodź! To ma swój cel. Może dzięki temu zmienisz swoje życie? Ja tak uczyniłam. Odwagi!

Aleksandra Kozieł

czwartek, 24 stycznia 2008

Artykuł w października 2007

Sakrament bierzmowania rozumiemy jako umocnienie więzi człowieka z Kościołem. Wierny otrzymuje szczególną moc Ducha św. i zobowiązany jest, jako świadek Jezusa Chrystusa, do szerzenia wiary słowem, czynami oraz do bronienia jej.
16 października br. ponad trzydziestu młodych ludzi z naszej parafii stanie się dojrzałymi wyznawcami Jezusa Chrystusa. Często słyszy się, że jest to swego rodzaju „pożegnanie z kościołem” na kilka lat. Czemu tak jest? Problem ten jest bardzo złożony.
Zastanawiając się nad tematem artykułu, przypomniałam sobie kilka opinii, moich znajomych oraz zupełnie obcych ludzi w różnym przedziale wiekowym, na temat bierzmowania.
Większość „badanych” przyznała otwarcie, że zależy im na „papierku”, by móc w przyszłości wziąć ślub kościelny, zostać rodzicem chrzestnym, mieć kolejne imię do kolekcji, dostać prezenty od rodziny z okazji zostania „dojrzałym chrześcijaninem”. Idąc dalej, dowiadywałam się, że zależy im na ślubie kościelnym z powodu a) ładnej i białej sukienki b) pięknej scenerii c) pokazania się rodzinie i znajomym. Padło wiele przyczyn, lecz zabrakło jednej podstawowej: BOGA. Wspomniałam o ślubie nie bez przypadku- powody dla których przyjmowane są oba sakramenty powielają się. Tutaj należy stanąć i zastanowić się: osoba posiadająca sakrament bierzmowania (z punktu widzenia Kościoła- osoba dojrzała w wierze) pomimo swej „dojrzałości” myśli tak płytko i nie zadaje sobie trudu nad przemyśleniem sprawy? Problem zaczyna się na samym początku. Odwołując się do dalszych opinii nt. sakramentu dowiadujemy się, że przygotowujący się do przyjęcia bierzmowania, nie traktują nawet w 5% poważnie. Podchodzenie do tego zagadnienia w sposób błahy jest spowodowany brakiem zrozumienia. Ludzie często nie zadają sobie trudu, by pochylić się nad tematyką własnej wiary. Dlaczego? Utożsamiają ją z czymś nudnym. Chciałam przytoczyć wypowiedź pewnej oburzonej dziewczyny, na wieść o tym, że są organizowane przygotowania i egzaminy przed przyjęciem sakramentu: „Za niedługo zamierzam iść, a dowiedziałam się, ze będę miała jakiś test. Zaczęło się od głupich dzienniczków, które posiada każdy kandydat do bierzmowania. Musimy mieć podpisaną obecność na Mszach niedzielnych, różańcach itp. Pomysł z nimi też jest beznadziejny, no ale cóż. Ostatnio przeprowadziłam rozmowę z ks. na temat właśnie tego - moim zdaniem- durnego egzaminu.(…) Wątpię, żeby jakakolwiek osoba na spotkaniach przygotowujących do bierzmowania w ogóle na nich uważała, a już nie mówię o uczeniu się, więc nie wiem czy jest jakiś sens, skoro wszyscy będą kuli na szybko przed bierzmowaniem jakieś pierdoły, które i tak zapomną za miesiąc.” Tych słów nie będę komentowała, oddaję je Wam do samodzielnej refleksji.
Sam sakrament dopełnienia został opisany w Dziejach Apostolskich, kiedy to zgromadzeni apostołowie w wieczerniku otrzymali w darze Ducha Świętego. Duch napełnił ich odwagą, dzięki której potrafili mężnie głosić Dobrą Nowinę. Apostołowie również wkładali ręce na ochrzczonych i ci otrzymywali Ducha Świętego (Dz. 8, 15-17; 19, 5-6).
Bierzmowanie jest dopełnieniem tego, co zostało zapoczątkowane przez chrzest. Udzielanie Ducha Świętego przez umacniające nałożenie ręki i namaszczenie krzyżmem (oliwa zmieszana z balsamem) czoła bierzmowanego udoskonala w przemianie, jaka dokonała się w indywidualnym życiu człowieka przez chrzest.
Chciałam zawrzeć symbolikę występującą w trakcie przyjęcia sakramentu, by przypomnieć i móc jeszcze lepiej zrozumieć, to co stanie się niebawem w naszej świątyni. Nakładanie rąk na głowę jest gestem biblijnym, który w liturgii należy do najstarszych obrzędów (Rdz 48,14). W sakramencie bierzmowania włożenie ręki biskupa na głowę kandydata oznacza, iż Duch Święty udziela mu się jako niewymowny Dar. Krzyż jest świętym znakiem odkupienia i wiary świętej. Wśród symboli chrześcijańskich zajmuje naczelne miejsce. Kreślenie znaku krzyża na czole bierzmowanego oznacza, że ma on prawo i obowiązek wyznawania swojej wiary świętej, która jest jego chlubą i nie powinien się jej wstydzić lecz odważnie ją wyznawać i bronić jej. Naznaczenie krzyżem zobowiązuje bierzmowanego do tego, by prowadził swoje życie zgodnie z Ewangelią. Krzyżmo święte jest oliwą zmieszaną z balsamem i poświęconą uroczyście przez biskupa w Wielki Czwartek, podczas tzw. Mszy Krzyżma. Namaszczenie świętym olejem symbolizuje upodobnienie bierzmowanego do Chrystusa. Podobieństwo to jest niezniszczalne i nosi nazwę znamienia Pańskiego lub pieczęci. Sprawcą tego podobieństwa i zjednoczenia z Chrystusem jest Duch Święty. Stąd bierzmowany przez to święte namaszczenie ma pełne prawo do nazwy "chrześcijanin" czyli należący do Chrystusa i Jego Kościoła. Oliwa w zastosowaniu liturgicznym symbolizuje Ducha Świętego, który jest źródłem darów nadprzyrodzonych. Balsam posiada bardzo miły zapach. Przy poświęcaniu Krzyżma miesza się balsam z oliwą, by symbolizował ludzi, którzy udoskonaleni w sakramencie bierzmowania roztaczają w swoim środowisku miły aromat cnót chrześcijańskich. Św. Paweł mówi, aby bierzmowani chrześcijanie byli “miłą Bogu wonnością Chrystusa” (2 Kor 2, 15).
Dar, którego dostąpi młodzież 16 października, jest również zadaniem, by iść bez wahania drogą Chrystusa, odważnie głosić Ewangelię i udoskonalać nieustannie własnego ducha. Jest to trudna sprawa, ale jak najbardziej wykonalna. Pomaga w tym Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego. Polecam ją każdemu, bez względu na wiek, abyśmy cały czas, bez lęku trwali przy Jezusie Chrystusie.

Aleksandra Kozieł


niedziela, 13 stycznia 2008

MARANA THA

MARANA THA

Duch Pana na Nim spoczął
On zapowie prawo
Wszystkim narodom
On nie będzie się spierał
I nie będzie krzyczał
Nie usłyszą Jego głosu
Na ulicach

Marana Tha!

Bóg ujął go za rękę
On jest sługą Pana,
Światłem narodów
On otwiera oczy,
On uwalnia jeńców
Tych co mieszkają
W ciemnościach
Nie złamie trzciny nadłamanej
Ani knota nie dogasi tlącego
On otwiera oczy,
On uwalnia jeńców
Tych co mieszkają
w ciemnościach

Marana Tha!


Historia Kościoła. O!

piątek, 4 stycznia 2008

z Nim i żyć będziemy

"Nauka to zasługująca na wiarę:
Jeżeliśmy bowiem z Nim współumarli,
wespół z Nim i żyć będziemy.
Jeśli trwamy w cierpliwości,
wespół z Nim też królować będziemy.
Jeśli się będziemy Go zapierali,
to i On nas się zaprze.
Jeśli my odmawiamy wierności,
On wiary dochowuje, bo nie może się
zaprzeć siebie samego."

2Tm2,11-13

Słowa pełne wiary, pełne siły, pełne prawdy.
Dają do myślenia. Mówią, iż Bóg nigdy nie zawiedzie.
To my zawodzimy. Nie bójmy się Go, nie jest żadnym
potworem, który zrobi nam krzywdę za nasze grzechy
i występki. Jedyne, czego bójmy się, to stracenia
kontaktu z Nim. Bójmy się oddalenia od Jego dobroci.
Módlmy się o Dar Bojaźni Bożej.

Módlmy się, by chciało nam się Boga w chwili śmierci.

Coś jeszcze?

Tak. Chyba jestem szczęściarą i nie doceniam tego.
Skupiam się na negatywnych elementach życia i nie
cieszę się dobrem, jakie mnie spotyka.
Za bardzo zniechęcam się i wątpię. Człowiek małej 
wiary ze mnie.  A wiara czyni cuda
i przekonuję sie o tym.

Dowiedziałam się, że rozmowa, którą odbyłam w trakcie
nocy sylwestrowej była niezwykle emocjonująca. Delikwent,
który dyskutował ze mną, "był podjarany" moją osobą
oraz moimi (twardymi i przemyślanymi) poglądami.
Cóż... Udowodniłam, że na ziemi nie istnieją tylko "laski"
uczęszczające tylko na dyskoteki, posiadające kisiel
zamiast mózgu. I dobrze...
Ale i tak wolałabym już go nie spotkać.

...

"Lecz zaklinam, niech żywi nie tracą nadziei
i przed narodem niosą oświaty kaganiec,
a kiedy trzeba na śmierć idą po kolei,
jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!"



Effatha!

wtorek, 1 stycznia 2008

3! 2! 1! Nowy Rok!






-I co?
-I jajco.

Postanowienia?- Nawet nie zastanawiałam się.

Mam marzenia, które chcę urzeczywistnić.

Uczyniłam zdjęcia wybranych, najśmieszniejszych
podarunków. Armia "Triodante" jednak dostarczyła
mi wieeele radości. Mój Brat z wielką satysfakcją
orzekł: wiedziałem! Ona się cieszy! Ha!

Tak, Brat wie co dla siostry najlepsze :)

-pierniczki-Gooosia "Muesli" z Gorzowa- stacjonująca w W-wie
-jabłko owinięte sreberkiem i zawiązane złotą kokardką- kolega Paweł
-lalka-Oratorium
-beret moherowy z antenką- Przemek

31.12.2007 potańczyłam, pośmiałam się, przyjęłam
życzenia. m.in.:
1)Oleńko, graj  i śpiewaj nam dalej tak pięknie 2)
Dobrego męża!3) Bądź zawsze tak pogodna, uśmiechnięta.
Ja nie wiem...czemu wszyscy zwracają zawsze uwagę na mój
śmiech i śmiech? A jeśli nie śmieję się, wszyscy
wyczuwają niebezpieczeństwo- oho, cos się stało! Ona jest inna!

Prowadzone w nocy dywagacje utwierdziły mnie w
przekonaniu, iż muszę napisać książkę. Z gościem
walczyłam dzielnie na argumenty. Dyskusję skończyłam
w poczuciu wygranej.

Czego życzyć?
Życzę radości i odwagi w podążaniu ścieżką prowadzącą do Nieba.