tag:blogger.com,1999:blog-6840838978838587072024-03-13T20:53:28.284+01:00"W 10 sekund przez całe życie"Olahttp://www.blogger.com/profile/15414755632940720528noreply@blogger.comBlogger82125tag:blogger.com,1999:blog-684083897883858707.post-46122053901154697382011-12-30T22:09:00.003+01:002011-12-30T22:35:01.229+01:00DziękujęDziękuję Kościołowi za to, że jest mi Matką.<br />Dziękuję Kościołowi za to, że udziela mi pełni środków zbawienia.<br />Dziękuję Kościołowi za to, że mówi w porę i nie w porę o Chrystusie.<br />Dziękuję Kościołowi za naukę i moralność.<br />Dziękuję Kościołowi za to, że przygarnia wszystkich grzeszników i kocha nas miłością ogromną.<br /><br />Cieszę się, że jestem we wspólnocie Kościoła.<br />Cieszę się, że nadal jest pielęgnowane, strzeżone i wyjaśniane wiernym Objawienie Boże.<br />Cieszę się, że mamy Papieża - człowieka pokornego, uczciwego, ale i bardzo mądrego. Papieża, który kocha człowieka. Papieża mówiącego trudne rzeczy w sposób ludzki. Papieża potrafiącego chronić Prawd Wiary. Papieża nie idącego z prądem, nie zmiennego, ale stałego. Papieża odważnego.<br /><br />Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół.Olahttp://www.blogger.com/profile/15414755632940720528noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-684083897883858707.post-82419559722962840032011-05-06T22:27:00.002+02:002011-05-06T22:32:22.661+02:00Takie wezwanieKorzystając z jakże trafnego doboru słów, przyłączam się do ponadczasowego wezwania poety. Do wezwania płynącego również do mnie.<br /><br />Adam Asnyk, <span style="font-style: italic;">Miejcie nadzieję<br /><br /></span>Miejcie nadzieję!... Nie tę lichą, marną<br />Co rdzeń spróchniały w wątły kwiat ubiera,<br />Lecz tę niezłomną, która tkwi jak ziarno<br />Przyszłych poświęceń w duszy bohatera.<br /><br />Miejcie odwagę!... Nie tę jednodniową,<br />Co w rozpaczliwym przedsięwzięciu pryska,<br />Lecz tę, co wiecznie z podniesioną głową<br />Nie da się zepchnąć ze swego stanowiska.<br /><br />Miejcie odwagę... Nie tę tchnącą szałem,<br />która na oślep leci bez oręża,<br />Lecz tę, co sama niezdobytym wałem<br />Przeciwne losy stałością zwycięża.<br /><br />Przestańmy własną pieścić się boleścią,<br />Przestańmy ciągłym lamentem się poić:<br />Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią,<br />Mężom przystało w milczeniu się zbroić...<br /><br />Lecz nie przestańmy czcić świętości swoje<br />I przechowywać ideałów czystość;<br />Do nas należy dać im moc i zbroję,<br />By z kraju marzeń przeszły w rzeczywistość.Olahttp://www.blogger.com/profile/15414755632940720528noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-684083897883858707.post-79888283359480486262010-11-03T19:33:00.000+01:002010-11-03T19:34:04.723+01:00Artykuł - Listopad 2010Śmierć w oczach młodego człowieka<br /><br />Słowo „śmierć” często wywołuje ciarki na plecach, niepokój, jak i mało komfortowe nagłe milczenie w grupie ludzi. Na informację o czyjejś śmierci reagujemy płaczem, czasowym załamaniem, bezradnym zadawaniem pytania „dlaczego?”, albo buntem wobec Boga i całego świata. Jest to raczej typowe, bo jak inaczej zareagować na wiadomość o śmierci bliskiej osoby? Co zrobić w przypadku informacji o śmierci młodego człowieka? Na te pytania nikt w sposób elokwentny nie odpowie.<br />Śmierć dotyka nas wszystkich w rodzinie, wśród znajomych, w szkole i pracy. Co więcej, pewnego dnia doświadczymy jej sami. I jedno jest pewne, nie uciekniemy przed nią.<br />Jak na śmierć patrzą młodzi ludzie? Jak sobie z nią radzą? Jak ją rozumieją? Na to również nie ma jednego stanowiska. <br />Częstym jest stwierdzenie, że młody człowiek o śmierci nie myśli, nie zastanawia się nad nią, wszak jest u progu dorosłego życia! I nic dziwnego. Nie jest to regułą, ale młodzi ludzie z powodu swego krótkiego jeszcze życia, nie mają zbyt dużego doświadczenia śmierci w swoim otoczeniu. I zapewne jest to niewątpliwą zaletą tego etapu życia. Czemu? Ponieważ brak świadomości, a raczej zbyt dużej świadomości ochrania przed „zbędnym” myśleniem i zamartwianiem się. Wszak stara mądrość mówi: im mniej wiesz, tym jesteś szczęśliwszym.<br />Celowo z pewnym przekąsem napisałam ostatnie zdania, by wybrzmiał coraz częstszy sposób funkcjonowania młodzieży w XXI wieku. Niestety nierzadkim postępowaniem młodych ludzi jest brak zastanowienia się nad śmiercią i czynnikami wiodącymi do niej. <br />Korzystając jeszcze z ostatnich dni wrześniowych wakacji, odbyłam podróż nad polskie morze. Na końcu mola należącego do Trójmiasta zobaczyłam napis z informacją o śmiertelnym wypadku osiemnastoletniego chłopca. Jak zginął? W tegoroczny czerwcowy wieczór postanowił skoczyć z barierek do wody. Niestety ten skok okazał się ostatnim czynem w jego życiu. W tym samym miejscu, jego znajomi pisali zdania przestrzegające innych młodych ludzi przed takim zachowaniem.<br />Nie zamierzam prowadzić teraz kampanii na rzecz „bezpiecznej wody”, ale pragnę, by ten przykład nieco nam potowarzyszył w dalszych rozmyślaniach. Ten śp. młody człowiek raczej nie zastanawiał się nad tym, że może być to jego ostatni dzień w życiu. Skończył kilka dni wcześniej osiemnaście lat, zatem kto w tym wieku zastanawia się nad zbawieniem swej duszy i ewentualną formą swego pochówku?<br />My – ludzie – mamy nieoceniony dar od Boga, jakim jest życie, ale oprócz daru, mamy również obowiązek – obowiązek troski o nie. Jako chrześcijanie winniśmy zastanawiać się nad swoim postępowaniem, by nie doprowadzić nieopatrznie do śmierci. Ale wiemy wszyscy, że nie jest to sedno sprawy. Młodzi chrześcijanie powinni myśleć o swojej śmierci, o tym, czy są na nią przygotowani. I nie chodzi mi, znów, o wybór pieśni na pogrzeb. Idzie o to, czy będzie gotowy na wezwanie Boga do opuszczenia tego świata. Czy ze spokojem w sercu opuści ziemię, by żyć dla Boga? Nie jest to takie proste. Rzadko komu przychodzi taka prostota w odejściu do Ojca. Tym bardziej, jeśli chodzi o młodą osobę, mającą wiele planów na życie. Ogromną rolę wówczas odgrywa dojrzałość osobowa, ale też i dojrzałość wiary. Jednoczesna, regularna refleksja nad swoim życiem, nad kierunkiem, jaki obieram w drodze przez świat, po części pomaga w ułożeniu swojego stanowiska wobec kresu życia. I nie nie mam na myśli tego, by patrzeć na świat, jak na marność, która prędzej czy później się skończy, odwołać wszelkie swe plany życiowe i czekać na ostatni dzień. Przede wszystkim chodzi o to, by starać się przeżyć jak najlepiej każdy dzień, by starać się być dobrym człowiekiem i czynić wszystko zgodnie z tym, co mówi sumienie.<br />Każda śmierć jest trudnym doświadczeniem – to nie podlega dyskusji. Jednak my – chrześcijanie – nie musimy się jej bać. Nie jest ona „końcem świata”. Można ją oswoić. Przecież ona jest przejściem do innego, lepszego życia.<br /><br />Aleksandra KoziełOlahttp://www.blogger.com/profile/15414755632940720528noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-684083897883858707.post-85532224361713922392010-11-03T19:32:00.002+01:002010-11-03T19:33:20.942+01:00Artykuł - Październik 2010Różaniec w oczach młodych<br /><br />Potoczne i prześmiewcze w dużym stopniu określenie „klepanie różańca” występuje w szerokim gronie społeczności, częściej jednak pojawia się ono wśród młodych ludzi. Słysząc takie zestawienie słów przed oczami słuchacza jawi się obraz najczęściej starszej osoby, niedbale ubranej, nie wychodzącej z kościoła od rana do wieczora. Trzeba przyznać, że takie przedstawienie nie brzmi zachęcająco dla młodego człowieka, często jeszcze niepewnego w wierze, wchodzącego w świat dorosłych, szukającego swego powołania, a mówiąc bardziej „po ludzku”poszukującego swojej ścieżki życia, kierunku, w którym chciałby podążać.<br />Różaniec jako modlitwa towarzyszy człowiekowi od kilkuset lat. Jak jest on postrzegany w XXI wieku? W wieku techniki, Internetu i posiadania? Jak patrzą na różaniec młodzi ludzie? Czy chcą się nim modlić? Czy nie wstydzą się tego?<br />Trzeba przyznać, że dysonans jest dość duży. Kłamstwem byłoby zdanie mówiące o wielkiej miłości średniej wieku „25” do paciorków różańca. I tak jak z każdą sprawą jest wiele stanowisk. Znam wiele osób, które idąc do pracy, na uczelnię, na spacer do lasu czy na szlak górski odmawiają różaniec, a jeśli nie cały, to chociaż jedną dziesiątkę. I nie są to ludzie smutni, kroczący w niedbałych ubraniach, wyznający jedynie zasadę „memento mori”, nie chodzący na imprezy z rówieśnikami. Są to osoby pragnące zdobyć dobre wykształcenie, uśmiechnięte, potrafiące skakać i bawić się na koncertach. Są to kobiety podkreślające swoje atuty, chcące podobać się mężczyznom i faceci mający inne pomysły na życie niż położenie się na kanapie przed telewizorem z piwem w ręku. Są to młodzi chrześcijanie świadomie zapraszający Matkę Bożą do swojego życia, nie raz płaczący w czasie odmawiania „Pozdrowienia Anielskiego”, czasem nie wierzący do końca w słowa modlitwy „Ojcze Nasz”. Jest wiele trudności w ich młodym życiu, ale trwają. W ich odczuciu ta modlitwa jest uniwersalna, daje siłę, nadzieję na lepsze jutro, na życie wieczne. Ale też i wychwala dzieło Pana w chwilach radości. Często udaje mi się spotykać z tak pięknymi postawami wśród młodych. Innym wspaniałym przykładem jest oferowanie modlitwy na różańcu za siebie nawzajem koleżanek czy kolegów. I nie jest to ewenement na skalę światową. Jest to dawanie pewnego rodzaju świadectwa o swoim życiu duchowym, o jego chęci rozwijania, jak i pragnieniu ofiarowania swej pomocy innym.<br />Oczywiście, jak już wcześniej zaznaczyłam, nie można orzec, iż wszyscy młodzi faktycznie tak podchodzą do różańca. Inni wyśmiewają, urągają z wielu powodów. Jednym z nich może być złe wspomnienie z dzieciństwa, gdzie rodzice lub dziadkowie niemal siłą nakazywali dziecku modlitwę, której do końca maluch nie rozumiał. I teraz, gdy jest już samodzielnym człowiekiem będzie omijał wielkim łukiem to, co kiedyś było dla niego udręką. Innym powodem są często różnice wynikające z zachowania w kościele i na co dzień ludzi głoszących swoją miłość do odmawiana różańca. Z jednej strony są oni gorliwymi chrześcijanami, z drugiej zaś bije z nich nienawiść i złość wobec innych ludzi. Młody człowiek widzący nieuczciwość w czynach będzie się trzymał z daleka od „dwulicowości”, czemu nie można się dziwić.<br />Nie chcę usprawiedliwiać młodych ludzi wyznających takie zdanie. Pragnę jedynie zaznaczyć, że od nas samych – nas chrześcijan – dużo zależy, jak inni będą patrzeć na praktykę religijną katolików, jak będą postrzegać Kościół, który tworzymy. Kościół będący wspólnotą osób nie jest wolny od grzechu, zaniedbań, więc jak każde miejsce przyjmujące ludzi i tworzone przez nich samych, nie będzie dopełniało w 100% przykazań, pomimo dobrych chęci. Zatem należy pamiętać, że ułomności ludzkiej nie uda nam się zniwelować do zera.<br />Mając na uwadze wolność człowieka w sprawach religijnych, mogę jedynie na zakończenie rzec, iż z całą stanowczością nie zachęcam do „klepania różańca”.<br /><br />Aleksandra KoziełOlahttp://www.blogger.com/profile/15414755632940720528noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-684083897883858707.post-78326818665631502452010-11-03T19:32:00.001+01:002010-11-03T19:32:51.191+01:00Artykuł - Wrzesień 2010O krzyżu dzisiaj<br /><br />Na wstępie pragnę zaznaczyć, że nie zamierzam zagłębiać się w szczegółową historię krzyża. Oczywiście posłużę się nią w jakiejś części, jednak w celu przedstawienia mojej obserwacji dotyczącej współczesnego człowieka i jego rozumienia krzyża.<br />Czym jest dzisiaj dla nas krzyż? A czym był jeszcze wczoraj? Jakie rozumienie krzyża przyniesie niepewne jutro?<br />Zgodnie z chronologią zacznę od „wczoraj”. W przeszłości, tej dalszej, krzyż jasno łączył się z religią. Można powiedzieć, że dziś też tak jest. Ale zacznijmy od początku.<br />Bez zająknięcia się każdy człowiek może odpowiedzieć na pytanie: na czym zmarł Jezus Chrystus? Na krzyżu. Niegdyś ukrzyżowanie było najokrutniejszą formą śmierci. W taki sposób zabijano najgorszy element (już nawet nie-społeczny). Do takiego poziomu zrównano naszego Zbawiciela, naszego Boga. Powiedzielibyśmy dzisiaj, że nie miał „humanitarnej” śmierci. Na pierwszy rzut oka, nie jest to powód do dumy. <br />Ale spójrzmy, co Bóg uczynił z tego doświadczenia. Przez krzyż, przez Jego mękę i śmierć objawił Swe panowanie. Zniszczył śmierć. I tak, krzyż, z symbolu wyłącznie śmierci, bólu, opuszczenia, przemienił się w symbol życia – Drzewo Życia, Słodkie Drzewo.<br />Wiele wieków temu w Kościołach na krzyżu nie widniał Chrystus cierpiący, lecz Jezus Chrystus zmartwychwstały. Okazywał swą chwałę, moc i potęgę. Ludzie patrzący na Niego odnajdywali siłę i pokrzepienie. Wiedzieli, że to Bóg zwyciężył, choć Jego Syn musiał doznać bólu i cierpienia. Bez wątpienia była to ogromna nadzieja dla społeczeństwa – tego uciskanego przez możnych, biedaków, ale i grzeszników.<br />Jak jest dzisiaj? Dziś w większości przypadków mamy do czynienia z Chrystusem cierpiącym na krzyżu. I nie jest to nic złego. Jest to jedynie położenie akcentu na inną kwestię. „Spójrz, człowieku, On cierpiał za Ciebie. Dusił się, wykrwawiał, umierał dla Ciebie.” Na pewno taka forma przedstawienia jest potrzebna współczesnemu człowiekowi, by lepiej dotarła do jego świadomości. <br />Jest jednak jeszcze jeden wydźwięk tego akcentu. Czasem trudniej nam, patrząc na Ukrzyżowanego, odnaleźć nadzieję. Czasem widzi się oczami tylko mękę. I tę mękę Chrystusa dokładamy do naszych tragedii i trosk. Nie zawsze potrafimy odczytać słów za pomocą wiary: „Ale ja zmartwychwstałem! Po cierpieniu nastała radość!” Stąd często katolicy są postrzegani jako wyznawcy bardzo smutnej religii. Wszak na czele stoją: krzyż i cierpienie.<br />I faktycznie, ludzie uciekają od katolicyzmu, ale i też od chrześcijaństwa. Źle rozumiane jest pojęcie krzyża. Niedobrze jest, gdy Krzyż przedstawia się jako „herb” ludzi zdołowanych, ograniczonych zbiorem nieludzkich zakazów i nakazów, albo pragnących wręcz cierpienia. Krzyż nie jawi się jako Życie, ale wyłącznie jako śmierć, trud, zobowiązanie do umartwiania się. Z takim orężem określeń mało kto wygra. Oczywiście nie należy w sposób sztuczny opisywać chrześcijaństwa jako religii ludzi bez trosk, podskakujących ze szczęścia i śpiewających. Byłoby to fałszem i całkowitym zaprzeczeniem sensu naszej religii. Jednak tak naprawdę chrześcijanin jest człowiekiem szczęśliwym. Jest on powołany do bycia szczęśliwym. I obraz krzyża nie zaprzecza drugiemu. Należy tylko dobrze zinterpretować całą sprawę.<br />Dzisiejsze rozumienie, nieco spaczone rozumienie krzyża jest owocem współczesnego sposobu życia ludzi nie chcących żadnych ograniczeń, pragnących jedynie praw, zezwoleń. Jest to problem dotykający niemal każdą dziedzinę życia, nie tylko religię. Łatwiej (pozornie) jest żyć bez wizji cierpienia, bólu. Łatwiej jest żyć ciągle z uczuciem pełnej radości.<br />Chęć ucieczki od bólu jest naturalna, wszak nikt o zdrowych zmysłach nie chce dobrowolnie cierpieć. Jednak człowiek dojrzały zdaje sobie sprawę z niemożności życia jedynie blaskami, bez cieni i trudności. I właśnie w krzyżu zarówno wspomniane wcześniej cienie, jak i blaski są przedstawione. Trzeba je tylko dostrzec. Nie skupiać się tylko na tym, co widzą moje oczy, ale spróbować ujrzeć, to, co mówi mi wiara. Należy odwołać się wcześniej do nauki Chrystusa o krzyżu, i do tego, co głosi współczesnemu człowiekowi Kościół.<br /><br />Aleksandra KoziełOlahttp://www.blogger.com/profile/15414755632940720528noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-684083897883858707.post-91655536079650815692010-11-03T19:29:00.000+01:002010-11-03T19:32:13.303+01:00Artykuł - Maj 2010Maryja – Matką, Królową, Bliskością<br /><br />„Matko, która nas znasz, z dziećmi Twymi bądź...” - Tymi słowami pozwoliłam sobie zacząć młodzieńcze refleksje nad osobą Maryi. <br />Pieśń ta niestety już nie tak często towarzyszy nam w czasie liturgii. Czemu niestety? Ponieważ ona wyraża, w prosty sposób, a jakże dobitny, prośbę o obecność Maryi w życiu każdego Jej dziecka, czyli w egzystencji każdego z nas.<br />Nie chciałabym się skupiać w większości na nauce zwanej Mariologią, ponieważ zainteresowani szczegółowymi wiadomościami śmiało mogą odnaleźć niezbędne dokumenty Kościoła, jak też potrzebną literaturę traktującą rzeczowo owe zagadnienie w wielu miejscach.<br />Pragnę natomiast w zwykłym, codziennym życiu, często ociekającym szarością, pochylić się nad osobą – niewątpliwie wspaniałą (jeśli tak banalnie ludzkim językiem można Ją określić) i ufającą bez granic w Słowo Boga.<br />Musimy z całą stanowczością jednak zaznaczyć, iż Maryi nie możemy oderwać od kontekstu jakim jest Jezus Chrystus, Syn Boga Żywego. Maryja odegrała ogromną rolę w dziele odkupienia całej ludzkości. To Ona zrodziła nam Zbawiciela. To Ona czuwała przy Krzyżu, towarzyszyła Swemu ukochanemu Synowi w cierpieniu za grzechy całego świata.<br />Matka Boża nie była i nie jest żadną abstrakcją. Można swobodnie rzec o Niej – kobieta „z krwi i kości”. Pozostała jednak Dziewicą po narodzinach Boga i w tym miejscu owa abstrakcja mogłaby się „uaktywnić”. Kościół katolicki nigdy nie wątpił z Jej Dziewiczość i przez wiele wieków nie było potrzeby ogłaszania dogmatu dotyczącego Maryi. Dla bezpieczeństwa i uchronienia Kościoła Katolickiego od różnych niejasności w przyszłości, następca Piotra ogłosił stosowne nauki wyjaśniające i dotyczące Matki Bożej, obowiązujące każdego katolika.<br />Mimo że została jednoznacznie wybrana przez Boga Ojca na Matkę Syna Boga i w dużym stopniu pomogła urzeczywistnić plan zbawienia, to nadal pozostała w pełni człowiekiem. Musimy zauważyć, iż nie była i nie jest istotą boską (stąd głębiej rozważmy miano „Matka Boska”, wywodzące się z długiej i pięknej naszej tradycji), pozostała człowiekiem, choć stała się Matką Bożą.<br />„Matko, która nas znasz, z dziećmi Twymi bądź...” - Powróćmy ściśle do sensu tych słów.<br />Z opowieści płynących do mego ucha z ust wielu ludzi, zauważyłam, że osoby będące „na bakier” z Kościołem w przeszłości, powracały mozolnie do samego Boga właśnie przez Maryję. To Ona zdaje się być ucieleśnieniem delikatności, miłości i zrozumienia wszelkich podłości człowieka.<br />Każde kolejne świadectwo nawracania budziło (i nadal to czyni) we mnie ogromne emocje. Opowieści o wyboistej i trudnej drodze nawracania powodują jednocześnie wielkie wzruszenie, kiedy Matka Boża była inicjatorką poznawania i zbliżania się do łona Kościoła przez grzesznika.<br />Owe chętne i częste skierowanie ku Maryi możemy upatrywać w Jej matczynym sercu. Wysłuchuje Ona wszelkich naszych próśb, problemów i skarg na niezrozumienie i niesprawiedliwość świata. Pokornie oręduje za nami u Swego Syna i Boga Ojca.<br />Dla mnie Matka Boża nie jest postacią fikcyjną. Jest Przyjaciółką, której mogę wszelkie sprawy powierzyć. Wiem, że zrozumie każdą trudną sytuację i okaże miłość. Jest również moją Gwiazdą Północną dla pogubionego statku z mojej bandery, podczas agresywnego i mrocznego sztormu na morzu.<br />Zapraszam do odrzucenia lęku przed mówieniem do Maryi własnymi słowami. Nie zamykajmy się do (pięknych!) formuł modlitw, czy nabożeństw. Otwórzmy swoje umysły i miejmy z Nią kontakt jak z najbliższą osobą tu, na ziemi. Zachęcam, byśmy dzielili się z nią w drodze do pracy, na uczelnię, do szkoły swoimi refleksjami. Byśmy w głębi serca powiedzieli te słowa śpiewane przez nas – scholkę – na dziecięcych Mszach: „... Za pomocną Twoją dłoń – Maryjo, dzięki Ci!”<br />Pozwól, by działała w Twoim życiu. Nie bój się z Nią dzielić problemami wszelakiej maści, jak też radościami.<br />„Matko, która nas znasz, z dzieci Twymi bądź!”<br /><br />Aleksandra KoziełOlahttp://www.blogger.com/profile/15414755632940720528noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-684083897883858707.post-70283471533230468792009-12-10T20:47:00.000+01:002009-12-10T20:48:19.959+01:00Artykuł - Grudzień 2009„Przeszłość bije we mnie niczym drugie serce”<br /><br /> Aby nie być gołosłowną w kwestii mego przedostatniego artykułu o czytaniu, postanowiłam co jakiś czas umieścić kilka słów refleksji o książkach, które całkiem przypadkowo lub też z pełnym zamysłem wpadły mi w ręce. Pragnę zaznaczyć na wstępie, iż są to subiektywne myśli (jak zresztą każdy wytwór człowieka) i każdy może zupełnie inaczej odczytać owy tekst kulturowy. <br />Jaką książkę zamierzam zaprezentować na początku? Będzie to utwór Irlandczyka Johna Banville'a, który pokusił się o napisanie książki o jakże przejmującym tytule „Morze”. Sam Banville otrzymał za nią Nagrodę Bookera w 2005 roku. Nagroda ta jest najbardziej prestiżowym wyróżnieniem w Wielkiej Brytanii za najlepszą anglojęzyczną opowieść ostatniego roku napisaną przez obywatela Wspólnoty Narodów lub Republiki Irlandii. Przechodząc jednak do meritum...<br /> Dlaczego zwróciłam uwagę na tę książkę? Powodów jest kilka. Jednym z nich jest moja ciągnąca się od ponad dwóch lat, nieustanna fascynacja morzem jako żywiołem. Tytuł książki spowodował szybsze bicie serca i przeszywającą myśl: „muszę ją przeczytać”. Drugim powodem jest pochodzenie autora – John Banville jest Irlandczykiem. Zarówno wyspowy klimat jak i kultura urzekają mnie od bardzo dawna, tak więc decyzja o pochłonięciu tej książki zapadła w minutę.<br /> Narracja pierwszoosobowa ułatwia zagłębienie się w całą historię. Monolog, jaki toczy Max Morden, jest niezwykle realny. Czytając kolejne wyrazy ma się wrażenie, jakby sam bohater przemawiał do nas tutaj, w tej chwili. Opowiada on krok po kroku historię swego życia. Obrazy, jakie maluje słowem układają się w całość. Mężczyzna czyni przygotowania do własnej śmierci, podsumowuje całe życie. Przypomina trudne chwile, w których nie potrafił poradzić sobie, często walcząc nieporadnie. Nie sili się na gloryfikowanie własnej osoby, lecz odważnie mówi o każdym swoim wycinku z życia, choć wiele elementów nie należy do łatwych i godnych podziwu. Patrząc na jego wyznania, można rzec, iż jest to próba pogodzenia się z każdym czynem, każdą chwilą, każdym człowiekiem krzywdzącym go w przeszłości. Dzięki stanięciu w prawdziwe dostrzegamy szczerość i prostotę tworzące realizm, któremu nie można się oprzeć.<br /> „Morze” to książka pełna nostalgii i wyspowego klimatu. Czytając ją, czułam na własnej skórze mgłę, która okrywa całą moją postać i zarazem słońce prażące niemiłosiernie na plaży, gdzie ilość piasku była wprost proporcjonalna do promieni słonecznych dotykających jednocześnie skał jak i ludzką skórę. <br />Autor przedstawia historię mężczyzny, który nie tak dawno pochował kobietę swojego życia, wymarzoną i ukochaną Annę. Oboje walczyli z jej chorobą, słabościami oraz ze śmiercią, ostatecznie walkę tę przegrali. Max – historyk sztuki, jako lek na ten ból, wybrał powrót do wspomnień w domu 'Pod Cedrami”. Skierował swe kroki ku miejscu, gdzie spędzał w dzieciństwie każde wakacje, gdzie poznał mityczną rodzinę Grace'ów. Dlaczego mityczną? Ponieważ niemal każdego członka z tej rodziny mały Max traktował jak boga. Zarówno ojca rodziny (do którego nie potrafił się przekonać), jak i matkę (jako obiekt dziecięcego zauroczenia), a później też córkę, która zawstydzała go i pociągała jednocześnie swoją tajemniczą postacią. Dziewczyna ta nie była grzeczną córeczką, która słuchała się potulnie rodziców. Od początku stanowiła sama o sobie, a swoje zdecydowanie, tak bardzo wpisane w jej charakter, jasno okazywała w stosunkach do małego Maxa.<br /> Historia dorastającego Maxa ukazuje nam, jak bardzo okrutny jest świat dzieci. Młodsze pociechy Grace'ów spowodowały, że chłopak dostrzega po raz pierwszy swoją marność. Dzieci wyrywają go brutalnie z dotychczasowego świata pełnego beztroski i niewinnych zabaw, powodując w nim jedynie uczucie wstydu. <br />Bohater powraca również wspomnieniami do chwil, kiedy poznał swą przyszłą żonę. Przypominają mu się historie, w czasie których borykali się ze swoimi ludzkimi słabościami w młodości, ale też pochyla się na nowo nad towarzyszącymi im problemami w trakcie powolnego i bolesnego odchodzenia Anny. <br /> „Przeszłość bije we mnie niczym drugie serce” - słowa, które napotkałam na początkowych stronach książki, poruszyły mnie i towarzyszyły podczas poznawania historii Maxa, będącego już u schyłku życia. Komu polecam tę książkę? Na pewno osobom, które lubią zastanowić się nad historią, zatrzymać się i pochylić się również swoim życiem. Jest ona skierowana ku ludziom uzależnionym od myślenia. Posiada tę specyficzną cechę, jakiej coraz częściej się pozbywamy, czytając książki będące krótką odskocznią od świata realnego. „Morze” jest książką z XXI wieku, ale nie jest zgodna z mentalnością ludzi z XXI stulecia. Tym bardziej zachęcam do przeczytania.<br /><br />Aleksandra KoziełOlahttp://www.blogger.com/profile/15414755632940720528noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-684083897883858707.post-43888763155827017612009-11-11T22:58:00.001+01:002009-11-11T23:00:39.254+01:00Artykuł - Listopad 2009Nieco inaczej<br /><br />Listopadowe dni nie wszystkich przyprawiają o zachwyt i radość w oczach. A jednak nieustanne narzekanie na wszystko, co nas otacza nie jest postawą charakteryzującą nas – chrześcijan. Chcę, by ten nieco inny artykuł przybrał formę dziękczynną za tak piękny świat. Chcę również zwrócić uwagę na bagatelizowane przez prozę życia elementy składające się na świat... Zatem od czego zacząć?<br />Niebo! Przyznam szczerze, że uwielbiam spoglądać o różnych porach dnia i nocy na górne rejony. I być może wiele osób nie lubi tego szarego koloru wypełniającego luki między drzewami. Jednak... Jak wygląda właśnie owa zwykła szarość, jako tło do pełnych żółci drzew? Czy nie jest pięknym wypełnieniem gamy kolorów konarów drzew? Ale niebo to nie tylko szarość. To również rozgwieżdżone sklepienie, gdzie z zapartym tchem poszukuję Wielkiego Wozu (wywołujący za każdym razem dziecięcy uśmiech na mej twarzy), to też malinowy odcień, który pięknie komponuje się z kluczami ptaków lecącymi ku swym pojedynczym azylom. To również stalowa barwa połączona z niebieską... To pochmurne, i na pierwszą myśl, nieprzyjazne rejony, na tle których, drzewa wydają się być bezczelnie doklejone. Czy kremowe chmury na beżowym sklepieniu nie wywołują poczucia spokoju i ciepła? Cóż może być piękniejszego od zmęczonego całym dniem zachodzącego słońca? Może być równie piękny wschód – kiedy to na arenę nieba wkracza zdecydowanie, ale nie w sposób agresywny – słońce – opoka roślin i wszelkich istot żyjących. Wszak od niego zależy nasze życie. Choć sama nie jestem zwolenniczką słonecznych dni (wydają mi się zdecydowanie mniej ciekawe od tych zabarwionych deszczem lub pochmurnymi godzinami), to powitania i pożegnania słońca zawsze wywoływały we mnie szybsze bicie serca. Przecież jest to kolejny dzień mojego życia. Mogłam się już nie obudzić tego poranka, a jednak Bóg wypowiedział nade mną moje imię i pozwolił mi jeszcze delektować się kolejnymi chwilami tutaj. Być może jest to dzień na zrobienie dobrego uczynku, być może na zrozumienie czegoś, co wydawało mi się „czarną magią”, a może mam spotkać człowieka, z którym połączy mnie serdeczna przyjaźń.<br />Niebo to również odbicie wody. Ilekroć jestem nad morzem widzę ich symbiozę, choć wydaje się, że żywioł morski jest tak odmienny charakterem i specyfiką od „podobłocznych rejonów”, to łącząc je widzimy jedność. Stal wody, która budzi w niej również coraz silniejsze fale, odcina się od zmieszanych wielu tonów niebieskiego nieba. Żywioły współegzystują ze sobą przy nas, a my mamy szansę dostrzec potęgę wody mogącej pochłonąć w swą toń każdą istotę, każdy wyrób ludzkości uważany za przełom w technice. Jedynie czego woda nie może pochłonąć to nieba... Choć linia horyzontu czasem jest niedostrzegalna i obie sfery mylą się nam – delektującym się pięknem tego świata, to Dobry Kapitan, jakim jest Bóg, nie pozwoli, aby któremuś z jego dzieł stała się krzywda i miałoby odejść w zapomnienie.<br />Ale czy te wszystkie obrazy, które teraz przytaczam, są dla nas na wyciągnięcie dłoni? W wyobraźni na pewno tak, dzięki czemu nie muszę aż tak często (czytaj: co tydzień) jeździć na północ, czy też na południe, by móc ujrzeć prawdziwie Czerwone Wierchy, czy może sztorm na Bałtyku. Ale oprócz wyobraźni jest jeszcze coś, co pozwoli również na uchwycenie smaku i zapachu powietrza. Tym czymś nie jest telewizja, ani Internet. Tym czymś jest spacer. <br />Tak bardzo piękna forma wypoczynku tego fizycznego, ale i duchowego. „Aby zwolnić puls, aby rozprostować myśli, aby znaleźć lek na lęk” jak śpiewa Anna Maria Jopek. Na spacerze właśnie widzimy przybywanie jesieni w nasze progi, powolną śmierć życia tętniącego coraz wolniej w liściach drzew. A śmierć im natura stworzyła niesamowitą. Umierając mogą ubogacić świat swymi kolorami.<br />Mam okazję codziennie iść przez las, ponieważ tak się składa, że moja uczelnia mieści się w lesie Bielańskim, dzięki czemu każdego dnia widzę zmiany w przyrodzie. I tak... Dostrzegam swymi oczyma las pełen żółci i coraz smutniejszej zieleni. Czasem i pojawia się brąz, lecz częściej zagości on na ziemi, otoczy swymi ramionami małe listki, dla których pozornie skończyła się wędrówka. Tworzą one swymi, na pozór niepotrzebnymi już ciałkami, klimat zdecydowanej jesieni, gdyż drzewa jeszcze walczą z jego obecnością, choć coraz słabiej. Listki leżące potulnie na dróżkach leśnych również w połączeniu z ziemią wytwarzają jesienny zapach - zapach występujący w tych miesiącach odkąd sięgam moją dwudziestojednoletnią pamięcią.<br />I choć czasem temperatura powietrza nie zachęca do odkrywania piękna przyrody przygotowującej się do kolejnej pory roku, to jego zapach i smak wyraźnie zaprasza do tego, by spędzić choćby moment na scenie tego przedstawienia. A przedstawienie trwa nieustannie, jest wpisane w nasze życie. Co więcej, uczestniczymy w nim, tworząc i rozwijając nasze postaci. Zapach powietrza może być ostry, lecz przyjazny. Przypomina o jego charakterze i jednocześnie o naszej niedoskonałości. W takich chwilach dziękuję po cichu Bogu za dar myślenia, dzięki któremu możemy choćby tak ciepło i wygodnie się odziać. Rześkość powietrza również zachęca do podejmowania decyzji w naszym życiu. Czasem mam wrażenie, że powietrze też ma swoje nastroje. Gdy jest duszno i parno, jakby nie chciało mu się egzystować, czuje się ogarniające zmęczenie i niechęć do wszelakiego czynu. Natomiast kiedy moja skóra odczuwa ciepły powiew z domieszką zapachu danej pory roku, wiem, że ona zadomowiła się w naszych rejonach porządnie i nie zamierza nas opuszczać przez najbliższy czas. Przytoczona rześkość oraz ostrość powietrza mówią swą urodą o decyzyjności. Wszak prawdziwą sztuką jest umiejętność dokonania wyboru, zrezygnowania z czegoś na koszt innej możliwości. A wspomniana wybrana droga inaczej pachnie. Może pachnieć zgniłymi liśćmi lub mokrą glebą – na znak trudów podejmowanych przez nas. Lecz kiedyś przyjdzie ten moment, kiedy będziemy mogli delektować się wonią kwitnących bzów i akacji. <br />Każda rzecz ma swój czas i tym piękniejsze jest napotkanie tej wymarzonej chwili, na którą tak długo oczekiwaliśmy. Już oczekiwanie na nią ponosi za sobą wielką radość... A radość cechuje nas – chrześcijan.<br /><br />Aleksandra KoziełOlahttp://www.blogger.com/profile/15414755632940720528noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-684083897883858707.post-41029799397805221432009-10-15T11:24:00.001+02:002009-10-15T11:24:54.764+02:00Artykuł - Październik 2009Czytanie – przykry obowiązek?<br /><br />Do tego tematu przymierzałam się przez wiele miesięcy. Finalnie podjęłam tematykę tak bardzo wdzięczną, jaką jest bez wątpienia czytanie. I mimo że moje studia nie są polonistyczne, lecz „teologiczno- kulturowe”, z wielką radością zagłębiam się czysto amatorsko w „książkowe rejony”.<br />Czym jest dzisiaj literatura? Czym była ona wcześniej? Jak na to patrzą dziś młodzi ludzie? W jaki sposób odbierają ją bardziej doświadczone roczniki?<br />Nie da się ukryć, iż podejście do czytania książek zależy od naszych pierwszych nauczycieli - rodziców, bliskich, a następnie od pedagogów w szkole. Zrażenie może zahamować chęć poznawania treści istniejących na kartkach, lecz można to zmienić. Jak? Trzeba chcieć.<br />Gdy byłam mała (a było to nie tak dawno), patrzyłam na książki jak na relikwie. Razem z kolegami z klasy w szkole podstawowej pochłanialiśmy kolejne pozycje. Robiliśmy swego rodzaju wyścigi, kto więcej przeczyta książek z naszej biblioteki szkolnej. „Walka” była zacięta, a sama jej forma niezwykle przyjemna.<br />Książki niewątpliwie kształtują wyobraźnię, budują bogatsze słownictwo, pomagają zapamiętać trudniejsze struktury w naszym języku. A czy wpływają negatywnie? Jeśli za niekorzystne uznamy brak czasu na nudę, siedzenie przed komputerem, to faktycznie czytanie jest istnym złem.<br />Sprawa nieco się zmieniła, gdy mój rocznik poszedł do gimnazjum (jestem trzecim rocznikiem, który został „zaszczycony” tą jakże feralną instytucją). Kombinowanie stało się jawne. Wtedy też po raz pierwszy zobaczyłam „bryki”, które w moich oczach uwłaczały godności treści książek. I mimo że uczęszczałam do (podobno) szkoły na wysokim poziomie, tam zaczęłam dostrzegać jak ludzie „czytają” (w cudzysłowie, ponieważ tego prawdziwym czytaniem nazwać nie można). Ponadto sami nauczyciele nie pochylali się nad fundamentalnymi sprawami z dziedziny lektur (co wpływało na podejście z przymrużeniem oka samej młodzieży).<br />Następnie liceum (klimatyczny Sowiński przy Rogalińskiej), gdzie po trzyletniej przerwie zobaczyłam ponownie miłość prowadzącej przedmiot do języka ojczystego. Moja pani profesor, pomimo że wielokrotnie zaznaczała (naprawdę) okropne błędy stylistyczne, interpunkcyjne i składniowe, to nadal potrafiła przelać zainteresowanie przedmiotem na ucznia. Nikt nie mówił, że będzie łatwo, jednak czytanie non stop i przerabianie kolejnych epok, jakże fascynujących, powodowało jedynie coraz większe zaangażowanie w dziedzinę literatury i jej historii.<br />Dziś rozmawiając z dziećmi, młodzieżą szkolną oraz akademicką, swobodnie można dostrzec różnice. Opracowania zawsze były plagą, lecz wcześniej (roczniki naszych rodziców lub starszego rodzeństwa) niemal każdy wiedział czyje są „Sonety krymskie” lub też znał cechy charakterystyczne dla epoki pozytywizmu. „To było oczywiste.” I nie ze względu na większą miłość młodych ludzi do literatury czy poezji, lecz ze względu na sposób wychowania i wzrastania. Często uśmiecham się sama do siebie, gdy słyszę wypowiedź osoby starszej potrafiącej wyrecytować z pamięci wiersz, którego uczyła się jeszcze w szkole podstawowej. I nie możemy powiedzieć, że starsze pokolenie miało łatwy dostęp do nauki, wszak często ich lata szkolne przekreśliła wojna, a nauczanie było tajne w obawie przed okupantem. Ci ludzie wiedzieli, że świadomość dorobku polskiej kultury i sztuki jest przedłużeniem istnienia naszego narodu. I nie granice państwa (choć o te również walczono), lecz świadomość była niezwykle ważną kwestią, którą próbował wyrwać wróg, zabijając polską inteligencję. <br /> Nie czyńmy krzywdy dzieciom i czytajmy im „sztandarowe” opowiadania, baśni. Opowiadajmy też o historii naszego narodu. Niech wiedzą skąd pochodzą, jak żyli ich przodkowie (tej świadomości nie da im żadna gra komputerowa, telefon, zajęcia tenisa ziemnego czy też nauka od małego 15 języków). Nie bójmy się poświęcać im też czasu na snucie beztroskich gawęd. Niech zakosztują piękna wyobrażenia na swój sposób zamku za siedmioma górami. Zdaję sobie sprawę, iż łączy się to z poświęceniem czasu, lecz perspektywa poprawnego mówienia przez nasze dzieci jest chyba lepsza niż widmo dziecka, które nie ma czasu na nic, tylko siedzi przed komputerem i „czatuje” bez końca w Internecie, co potem odbija się na braku umiejętności (oby!) płynnego czytania i wysłowienia się. W tej chwili być może demonizuję sprawę, lecz świadomie. Biblioteki publiczne są w posiadaniu tysięcy książek dla dziecka i młodzieńca na różnych etapach rozwoju. (Zatem argumenty natury finansowej są w tej chwili obalone.)<br />Nie szczędźmy zatem czasu i sił dzieciom, ponieważ plony będą naprawdę obfite!<br /><br />- Aleksandra KoziełOlahttp://www.blogger.com/profile/15414755632940720528noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-684083897883858707.post-56411487807119401912009-10-15T11:17:00.002+02:002009-10-15T11:22:36.916+02:00Artykuł - Wrzesień 2009Charakterystyczne, już nie tak palące, zachodzące słońce delikatnie oświetla zmęczone upałem drzewa, które szumem przywołują coraz prężniej wrześniowe dni. Kolejny rok szkolny rozpocznie się pierwszym dzwonkiem (z tego tytułu życzenia sił i radości kieruję do nauczycieli i uczniów), studenci mają jeszcze miesiąc wolności (chyba, że niektórzy spotkają się w korytarzach swych uczelni na „kampanii wrześniowej” - poprawkach. Braci studenckiej męczącej się teraz nad nauką życzę zaliczenia zaległych egzaminów). Nie tylko szkoły i uczelnie przygotowały dla swych podopiecznych zagadnienia, które w najbliższym czasie mają zgłębić, ale również Kościół zagwarantował pewne „dodatki” wiernym, aby mieli nad czym się pochylać w trakcie mijającego roku.<br /> Papież Benedykt XVI nieszporami 19 czerwca br. otworzył Rok Kapłański. Pięknie brzmi, jednak czy dla samego tytułu Ojciec Święty ogłosił owe dni Rokiem Kapłańskim? Stanowczo nie. Najpierw musimy zastanowić się kim jest kapłan? Tak często używane przez nas słowo niesie ze sobą potężny bagaż znaczeniowy. Kapłanem jest człowiek, który wykonuje obrzędy religijne. Jest on również pośrednikiem między bóstwem a wyznawcami. Magicznie brzmi? Owszem. Przełóżmy to na język bardziej „ludzki”. W naszym rozumieniu kapłan to mężczyzna konsekrowany, co więcej posiadający święcenia. A jakie to święcenia? Właśnie kapłańskie. Jest on dopuszczony przez Kościół (po długich przygotowaniach i pracy nad sobą) do posługi we wspólnocie Kościoła. Czyżby posługi? Tak, jak najbardziej. On swoją osobą pomaga innym we wzroście duchowym, zgłębianiu sensu i praktykowaniu wiary, a nie tylko w uczestnictwie w obrzędach religijnych. Zaznaczmy też jasno, iż wiara i religia nie oznaczają tego samego (o czym już wspominałam w poprzednich artykułach). Wszak można uczestniczyć w nabożeństwach i być osobą religijną, ale czy będąc jedynie obecnym ciałem możemy swobodnie określić siebie mianem człowieka wiary?<br />Kapłan – prawdziwie wierzący człowiek, który odczytał powołanie nadane jemu przez Boga (czyli nie z przypadku). <br /> Skierujmy swą uwagę na „obowiązki” dnia codziennego. Kapłan sprawuje Pamiątkę Najświętszej Ofiary - czyli Mszę Świętą, udziela sakramentów. Jednak wszystko, co czyni musi być w zgodzie z nauczaniem Magisterium Kościoła Katolickiego. <br />Neoprezbiter (świeżo wyświęcony kapłan) idzie na cały świat (jest posłany jak nowo testamentalni uczniowie Jezusa Chrystusa) i głosi Ewangelię – Dobrą Nowinę o Chrystusie Jezusie. Jako że kapłan jest człowiekiem posłanym do wszystkich ludzi, powinien być otwartym na każdego. Jednak otwartości nie łączmy z uległością. Twardy kręgosłup moralny oraz konsekwencja są bardzo ważnymi elementami w posłudze kapłanów. Czemu? Aby sami mogli wypełniać przykazania dane od Boga, oraz by swoją postawą, wytrwałością ukazywali prawdę w dziele zbawienia, jakie się nieustannie dokonuje na naszych oczach.<br />Prezbiterzy jako jedna z grup osób konsekrowanych (oprócz sióstr oraz braci zakonnych) również składają śluby posłuszeństwa, czystości i ubóstwa. Co to oznacza dla człowieka ze świata dzisiejszego? Oznacza to wyłączność tego człeka dla Boga. To on związał się na całe życie z Bogiem. Przeznaczył Stwórcy wszelkie swoje siły, słabości oraz przede wszystkim miłość, której nieustannie uczy się od samego Ojca. <br /> I powracając do samego Roku Kapłańskiego... Do czego wzywa nas Papież? Abyśmy modlili się za kapłanów, diakonów, by potrafili wypełniać z wiarą i miłością zadania im powierzone. By z cierpliwością podchodzili do bliźniego. Papież również prosi o modlitwę o powołania, by było więcej głosicieli Chrystusa. Jest to wezwanie również do nas, abyśmy my - świeccy - współpracowali z prezbiterami. Pamiętajmy, że Kościół to też, a nawet przede wszystkim świeccy wierni. Jednocześnie chcę zaapelować, byśmy nie traktowali prezbiterów jak „bożków”, ponieważ są oni takimi samymi ludźmi jak my. Ksiądz nie jest oderwany od rzeczywistości, nie jest pozbawiony procesów biologicznych, jest również osobą słabą i grzeszną. Często jednak spotykamy się z wizją księdza, jako „świętego”- nic bardziej błędnego.<br /> Ten rok jest również dobrym momentem do rozważenia powołania każdego z nas. Pewnym jest to, że każdy człowiek jest powołany do świętości. Jednak w spokoju i pełnej ufności rozważmy do czego mnie konkretnie Chrystus powołał. Dzisiejszy świat (chcę zaznaczyć wyraźnie, iż nie rozpatruję obecnych czasów w kategoriach całkowitego rozpadu moralności) mimo wszystko nie ułatwia wyboru spośród możliwych dróg, wędrówki za Chrystusem. Jednak owy brak zdecydowania odnosi się również do innych powołań, choćby do małżeństwa kobiety i mężczyzny, którego sens piętnuje się na rzecz „bycia w wolnym związku bez zbędnych papierków”. Tak, boimy się w dużej części podejmować decyzje na całe życie. Syndrom niedojrzałego człowieka? Wiecznego dziecka? Można to zmienić.<br /> Zachęcam też ciepło, aby podczas Roku Kapłańskiego zgłębić historię postaci Św. Jana Marii Vianney'a. Czemu akurat jego osoba? Ponieważ jest wspaniałym przykładem prezbitera, a przede wszystkim zwykłego człowieka, który prawdziwie wierzył i był cierpliwy wobec wszelkiego bólu jakiego zaznał w życiu.<br /> Obyśmy ten przeznaczony czas dobrze wykorzystali na zgłębieniu charakteru postaci prezbiterów. Wszak z nimi mamy do czynienia nieustannie i to od nas w dużym stopniu zależy jak będzie wyglądała dalsza nasza praca na rzecz Kościoła, w którym jest nam dane żyć.<br /><br />Aleksandra KoziełOlahttp://www.blogger.com/profile/15414755632940720528noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-684083897883858707.post-18879997024578686962009-09-01T21:23:00.000+02:002009-09-01T21:26:24.774+02:00Artykuł - Czerwiec 2009O mądrym odpoczynku słów kilka <br /><br />Czerwiec, promienie słoneczne otaczają niemal każdą materię istniejącą na ziemi, lekki podmuch wiatru przegania pyłki kwitnących roślin, coraz dłuższe dni zachęcają do spacerów. Aura nie ułatwia nam mobilizacji do nauki. Czerwiec nadszedł, Szanowni Państwo!<br /><br />Dla niektórych te dni przywołują na myśl zbliżającą się przerwę w nauce na 2 miesiące, dla innych na 3. Jeszcze inni muszą zadowolić się dwutygodniowym urlopem, aby móc zregenerować siły na następne miesiące wytężonej pracy.<br /><br />Formę tytułu artykułu można porównać z dziełami Ojców Kościoła, jednak nie pokuszę się na nauczycielski charakter przedstawienia owej materii. Dlaczego? Ponieważ nie moim zadaniem jest prawić wszelakiego rodzaju morały, ale zwrócić uwagę na często pomijane aspekty występujące w dzisiejszej kulturze.<br /><br />Spoglądając na oferty wycieczek, zwracamy uwagę na ilość gwiazdek oceniających hotel, w którym będziemy stacjonować; sposób podawania posiłków; dostęp do basenu; temperaturę powietrza i wody w danym obszarze. A czy zwracamy uwagę na materię czysto duchową – niedostrzegalną przez nasze oczy, a mianowicie: źródła kultury występującej w danym miejscu? Czy chcemy pochylić się nad aspektem ‘inności’ rejonu? Czy jesteśmy otwarci na ową kulturę?<br /><br />Czasem należy schować w kieszeń szkiełko i oko, a pochylić się w nad wspomnianym zagadnieniem nieco ‘irracjonalnie’ w mniemaniu wyznawców oświecenia.<br /><br />Podróże kształcą, rozszerzają horyzonty, rozluźniają człowieka, którego spięcie blokuje przez cały rok. Często jednak nie zadajemy sobie pytań o źródło pochodzenia kultury, zadowalamy się jedynie wieloma rodzajami kompendiów, dzięki któremu mamy wrażenie szerokiej wiedzy o danym miejscu – nic bardziej mylnego. (Znów) Dlaczego? Ponieważ nie odwołujemy się do serca, a jedynie spoglądamy w sposób leniwy na kulturę, która została poddana często homogenizacji upraszczającej. Sama homogenizacja oznacza tyle, co uproszczenie, ujednolicenie. Jest to ewidentny twór kultury masowej. Drugi człon wspomnianej nazwy oznacza wyrugowanie z odmętów kultury wszelkich trudniejszych elementów.<br /><br />Nie twierdzę, że wszelkiego rodzaju wyjazdy i przewodniki są złe, zaznaczam jedynie potrzebę sięgania do rdzenia zagadnienia z którego wypływa konkretne zachowanie charakterystyczne dla danego kręgu kulturowego. Owy brak podążania do korzeni przejawia się w każdej dziedzinie życia. Chodzi mi o to, abyśmy nie kierowali się istniejącymi modami w danym sezonie. Chodzi o świadome zdecydowanie i odpowiedzenie na pytanie: Czemu akurat to miejsce?<br /><br />Wracając jednak do samego zagadnienia wakacji i wypoczynku, nie wzywam do pisania prac naukowych na temat miejsc, które zwiedzaliśmy, wzywam natomiast do spojrzenia swoją, konkretną osobą. Nie ganiajmy z prędkością ponaddźwiękową od jednego miejsca do drugiego, nie twórzmy listy obowiązkowych miejsc, a zasmakujmy niepowtarzalnego smaku powietrza.<br /><br />Dlatego też zachęcam gorąco i szczerze do tego, by w czasie urlopu nie „wyłączać” mózgu. Zapraszam do zastanowienia się nad swoim życiem, sensem owej wędrówki, pięknem miłości, która każdego z nas dotyka. W ciągu roku jesteśmy tak bardzo zaganiani, że zapominamy o codziennym uśmiechu na widok małego dziecka, czy zachwycie nad pięknem zachodu słońca. Urlop daje nam możliwość poukładania naszego jestestwa. Możemy swobodnie wyjść z garniturów, zapomnieć o problemach związanych z terminowym oddaniem projektu szefowi. Jest to czas odpoczynku fizycznego i relaksu duchowego, co wiąże się z jego rozwojem. Wszak człowiek jest tą jedyną, niepowtarzalną, piękną istotą, która potrafi siebie udoskonalać i przemieniać. Życzę, byśmy w te wakacje po prostu zaczęli żyć!<br /><br />-Aleksandra KoziełOlahttp://www.blogger.com/profile/15414755632940720528noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-684083897883858707.post-54206898209292456232009-05-13T21:36:00.011+02:002009-05-14T11:30:55.819+02:00Nie ma tu nic, a jednak jest wszystko!<a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://2.bp.blogspot.com/_YYOiiSRjW-Q/SgswSeKf2RI/AAAAAAAAHxY/CndktKJywkY/s1600-h/IMGP0042.JPG"><img style="display:block; margin:0px auto 10px; text-align:center;cursor:pointer; cursor:hand;width: 400px; height: 266px;" src="http://2.bp.blogspot.com/_YYOiiSRjW-Q/SgswSeKf2RI/AAAAAAAAHxY/CndktKJywkY/s400/IMGP0042.JPG" border="0" alt=""id="BLOGGER_PHOTO_ID_5335411277443356946" /></a><br /><br />30 IV 2009r., godzina 18:50, Gdańsk - 3 V 2009r., godzina 13:58.<br /><br /><br />O- Jeeeej, jak mi dobrze! Mogę już się popłakać.<br />P- Popłakać? Olu!<br />O- Z radości. Wstydziłam się przy tych ludziach w przedziale.<br />_______________________________________________________________________<br /><br />O- Rzucamy mój plecak u Ciebie i idziemy nad morze!<br />P- Nie chcesz odpocząć?<br />O- Na póóóółnoooooc!<br />P- To aparat biorę! Jest magic hour!<br />________________________________________________________________________<br /><br />O- Nie, ja już nie mogę szybciej! Przebieram nóżkami najszybciej jak mogę. Wykrzesałam z siebie wszelkie siły!<br />P- Olu, my idziemy tempem spacerowym.<br />O- O kurczę, to ze mną już jest tak źle.<br />P- Oleńko. <br />___________________________________________________________________________<br /><br />J- Cieszysz się, Ola, że tu jesteś?<br />O- Tak!<br />J- To podskocz!<br />___________________________________________________________________________<br /><br />J- Chodź tu, mała złośnico.<br />___________________________________________________________________________<br /><br />Park oliwski<br /><br />P- Olu, czy możesz się do mnie odwrócić?<br />O- Po co? <br />P- O, Już po nic. Ładnie wyszło.<br />______________________________________________________________________________<br /><br />O- Ja zasłonię tego nosorożca!<br />P- Olu, nie uda Ci się. Jedynie możesz próbować zasłonić jego nogi.<br />O- To ja wskoczę!<br />J- Taaak i zlecisz.<br />O- Nie! Ha! Ha! Ha! Ha! Ha!<br />J- Ola, czy Ty, jak się śmiejesz, musisz odwracać się tyłkiem? <br />P- Dobra, zrobiłem około 30 zdjęć.<br /><br /><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://4.bp.blogspot.com/_YYOiiSRjW-Q/SgswucjVXfI/AAAAAAAAHxg/tXvyo6CmQLw/s1600-h/IMGP0064.JPG"><img style="display:block; margin:0px auto 10px; text-align:center;cursor:pointer; cursor:hand;width: 400px; height: 266px;" src="http://4.bp.blogspot.com/_YYOiiSRjW-Q/SgswucjVXfI/AAAAAAAAHxg/tXvyo6CmQLw/s400/IMGP0064.JPG" border="0" alt=""id="BLOGGER_PHOTO_ID_5335411758046993906" /></a><br />________________________________________________________________________________<br /><br />Morze, drżenie serca i łzy radości, plac zabaw, bitwa na plaży, Contrast, Oksywie, kilka setek zdjęć, nocne rozmowy o życiu, mapa google w telefonie, dużo...naprawdę dużo śmiechu, wieeeeleee radości, pisanie artykułu, wyśpiewywanie piosenek Armii, gibanie się w rytmach Arki Noego, standardowe hot wingsy... I jeszcze wiele planów na następne chwile.<br /><br /><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://4.bp.blogspot.com/_YYOiiSRjW-Q/Sgsxz6hDKVI/AAAAAAAAHxw/yrpa5JSiIXE/s1600-h/IMGP0306.JPG"><img style="float:right; margin:0 0 10px 10px;cursor:pointer; cursor:hand;width: 400px; height: 266px;" src="http://4.bp.blogspot.com/_YYOiiSRjW-Q/Sgsxz6hDKVI/AAAAAAAAHxw/yrpa5JSiIXE/s400/IMGP0306.JPG" border="0" alt=""id="BLOGGER_PHOTO_ID_5335412951501449554" /></a><br /><br />Czy było pięknie? Oczywiście!<br />Czy wypoczęłam? Psychicznie na pewno!<br />Czy moje plany są nadal aktualne? Ola szybko nie zmienia zdania.<br />Czy umiem poruszać się po Gdyni bezboleśnie? No ba...<br />Czy Kfinto i Umieraj brzmiało? Tylko by nie zabrzmiały. Nawet na gitarze w nocy zostały zaszarpane na hasło: Ola, zagraj i zaśpiewaj "Umieraj"!<br /><br />Wsiadając do pociągu czułam zmęczenie po zaganianych dniach, szpitalu i natłoku myśli niespokojnych. Jadąc bacznie obserwowałam ludzi, by móc później skonstruować kilka teorii, zachwycałam się zmieniającym się krajobrazem. Gdy dotarłam do okolic Tczewa, faktycznie wgryzłam wzrok w szybę, by nie doprowadzić do konsternacji w przedziale. <br /><br />Srogie, morskie powietrze ciepło mnie przywitało. Czułam się jak w domu. Kolejny raz z rzędu mam owe uczucie w sercu, co zrobić z tym? Na pewno nie będę wyrywała z siłą, lecz pielęgnowała. <br /><br />Każda godzina była składnikiem do pewnego dzieła. Czy wytworu człowieka? Po części tak, ponieważ mieliśmy wpływ na każdy ruch. Ale też jednocześnie nic nie było przypadkowe. Gdyby Bogu nie było to miłe, nie spotkalibyśmy się.<br /><br /><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://4.bp.blogspot.com/_YYOiiSRjW-Q/SgsvC4xrjUI/AAAAAAAAHxQ/9YjIUG7c7SI/s1600-h/IMGP0308.JPG"><img style="display:block; margin:0px auto 10px; <br />text-align:center;cursor:pointer; cursor:hand;width: 400px; height: 266px;" src="http://4.bp.blogspot.com/_YYOiiSRjW-Q/SgsvC4xrjUI/AAAAAAAAHxQ/9YjIUG7c7SI/s400/IMGP0308.JPG" border="0" alt=""id="BLOGGER_PHOTO_ID_5335409910197488962" /></a><br /><br />Oksywskie rejony, nadchodzący zmrok i złażenie po skarpie, by móc delektować się pięknem morza, którego żaden z turystów nie ogląda akurat w tym miejscu. Zachwycanie się morzem będącym świadkiem tych tragicznych chwil, które również otaczało swą głębią każdego, kto poległ za wolność w czasie służby. Tęskne (na swój sposób) zerkanie w stronę portu wojennego na Oksywiu, uczucie prawdziwego pokoju na wojskowym cmentarzu. <br />...A gdy cichy zapadał zmrok nad cmentarzem, a księżyc coraz odważniej wkraczał na arenę nieba, opowiadałam chłopakom o bitwie o wybrzeże we wrześniu 1939. Mówiłam cicho, by nie przeszkadzać w odpoczynku zmarłym pogrzebanym już na cmentarzu, jak również tym wszystkim, których ciała zwróciło morze, i nie wiemy do tej pory, gdzie ich prochy spoczęły. Morze, będące obserwatorem tragicznych wydarzeń składa im hołd każdej spokojnej nocy, kiedy to fale delikatnie uderzają o falochrony, nucąc niby kołysankę dla poległych żołnierzy.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">Morze, nasze morze, wiernie ciebie będziem strzec. Mamy rozkaz cię utrzymać, albo na dnie twoim lec! Albo na dnie z honorem lec!</span><br /><br />(W obecnej chwili jestem na etapie czytania już kolejnej książki o obronie wybrzeża, w celu odstresowania się przed kolejną sesją... Tym razem pamiętnik napisany przez żołnierza MW.)<br /><br /><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="http://2.bp.blogspot.com/_YYOiiSRjW-Q/SgsxWdQfP7I/AAAAAAAAHxo/9oP_7i5b2S0/s1600-h/IMGP0324.JPG"><img style="display:block; margin:0px auto 10px; text-align:center;cursor:pointer; cursor:hand;width: 400px; height: 266px;" src="http://2.bp.blogspot.com/_YYOiiSRjW-Q/SgsxWdQfP7I/AAAAAAAAHxo/9oP_7i5b2S0/s400/IMGP0324.JPG" border="0" alt=""id="BLOGGER_PHOTO_ID_5335412445431152562" /></a><br /><br /><span style="font-weight:bold;">In mare via Tua!</span><br /><br />P.S. Słowa uznania dotyczące zdjęć należy kierować pod adres Patryka. - Dziękujemy!<br />Jarkowi natomiast chce się krzyknąć wielkie dzięki za wiele sposobności do rżenia, bo tego śmiechem nie można nazwać.Olahttp://www.blogger.com/profile/15414755632940720528noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-684083897883858707.post-21770162422889111542009-05-12T21:07:00.002+02:002009-05-12T21:24:44.619+02:00Artykuł - Maj 2009„Maryjo, Tyś uwierzyła, że się spełni słowo Pana.”<br /><br /><br />Maj, matury, malownicza przyroda, niemal wszystko na „m”. Wszystko, ale jedna osoba, która miała udział w naszym odkupieniu również nosi imię a literę „m” – Maryja. Choć czasami przez nas zapominana, Jej postać ma tak ogromne znaczenie w świetle naszej wiary. Była zwykłą dziewczyną, ale gdy „ma 14 lat, Bogu mówi <<tak>>, ma urodzić Go na anioła znak, nie wie jak. Nie potrzeba słów wszystko sprawi Duch, Święty Duch (…)”. W słowach jednej z piosenek Arki Noego dowiadujemy się niemal wszystkiego. Czy widzimy różnicę między nami a Nią? Jest wolna od grzechu, ale była taką samą „nastolatką”, jak inne dziewczyny. Też marzyła o pięknej rodzinie, o kochającym Ją mężu. Co się stało? Ona ZAUFAŁA, uwierzyła w słowa Boga. Pomimo że wiedziała na co się naraża, spodziewała się, że nikt Jej nie zrozumie, jednak powiedziała jasno „tak”. Czy my w codziennym życiu mamy odwagę powiedzieć Bogu „tak”? Czy potrafię powiedzieć: <span style="font-weight:bold;">„Tak, Panie, niech mi się stanie według słowa Twego. Porzucam wszelkie moje konspekty na życie, które mozolnie tworzyłam. Puszczam lejce mojego życia. I prowadź mnie!”</span><br /><br />Bardzo pięknie postać Maryi przedstawił papież Benedykt XVI w swej encyklice „Spe salvi”. Ukazał Maryję jako Gwiazdę Morza, jako przystań wędrujących statków wśród burz, które napotkały sterujących po wodach. Gwiazda? Czemu Gwiazda? Ponieważ tak, jak gwiazda (choćby) polarna w nocy ukazuje nam północ – konkretny kierunek, dzięki któremu potrafimy się odnaleźć w świecie. Jest naszą Gwiazdą, ponieważ to Ona błaga u Boga Ojca za nami. Maryja jako Gwiazda świecąca jest wzorem - Bóg Ją tak umocnił, że miała siły na przeżycie najgorszych chwil. Czy dla matki jest coś gorszego od śmierci Jej dziecka? Ona ZAUFAŁA, uwierzyła Słowu. Jest również naszą Matką, najlepszą Matką, która ukochała swe dzieci bezwarunkowo.To w Niej jest nadzieja, gdy ogarnia nas mrok grzechu, ciemność pochodząca od Złego. Gdy boimy się cokolwiek uczynić, wiemy, że Ona nas ochroni. Ona nie pozwoli byśmy zostali bez opieki. Przejmująco to brzmi w modlitwie znanej przez nas wszystkich „Pod Twoją obronę”- w niej to konkretnie prosimy Ją o wstawiennictwo u Jej Syna Jezusa Chrystusa.<br /><br />Zastanówmy się nad Jej posługą, nie tylko względem Boga, ale też wobec nas. Maryja jest dla nas wzorem, to Ona pokazuje Tobie, kobieto, delikatność ale i też ogromną siłę, miłość do swego męża – Józefa. Jest ona tez wzorem dla matek, zarówno tych oczekujących dziecka z wielką miłością, jak też dla kobiet zatrwożonych w oczekiwaniu na małego człowieka i zastanawiających się nad sensem urodzenia tego cudu. To Ona jest świadectwem miłości, mówiącym bez lęku „tak”. To Jej mąż, Józef jest wzorem dla wszystkich mężczyzn, dla Ciebie też – młody mężczyzno, będący na progu swego dorosłego życia. Jest wzorem zawierzenia, ponieważ podjął się trudnego zadania, jednak jak bardzo pokora i miłość względem Boga oraz swej zaślubionej kobiety Maryi zostały wynagrodzone. Nie mieli łatwego życia, lecz on, jako mężczyzna, facet (od łac. facio, facere – czynić - człowiek czynu), podejmuje się tego doświadczenia, jakie roztacza przed nim Bóg. Mógł przecież oddalić Maryję, mógł Ją również upokorzyć - po ludzku przecież prawo było po jego stronie. Zaufał Panu, wierząc, że Ten patrzy głębiej niż on, mimo pozoru spraw.<br /><br />Czasem my - kobiety – zastanawiamy się jak byśmy chciały wyglądać, jakie posiadać cechy, by być uważane za urzekające. Świat daje nam tysiące odpowiedzi: schudnij, przefarbuj włosy, maluj się, idź zgodnie ze wskazówkami świata mody. Jednak jest zdanie, które rozbija wszystkie propozycje i rady kierowane do nas – kobiet – Bądź Święta jak Maryja i wystarczy. (Niestety w dzisiejszej dobie nieco inaczej pojmujemy pojęcie świętości. Świętości nie „obliczamy” w częstotliwości uczęszczania na nabożeństwa, czy też aktywności w parafii.) To po ludzku nie mieści się to w głowie. Jednak od czego mamy wiarę nadaną przez Boga? Od czego my - kobiety - mamy tak mocno rozbudowaną wyobraźnię? Współczesna kobieta ma wiele wspólnego z Maryją. Też cierpi, również kocha, chce dobra dla swego dziecka. Gdy dotyka ją cierpienie, przechodzi przez nie cierpliwie. Jest silna.<br /><br />Ale czy Józef był tylko przypadkiem? Czy Bóg „ot tak” wprowadził go w życie Maryi? Jest to piękne świadectwo rzucające światło na życie nasze – młodych i tych bardziej doświadczonych w życiu. Józef był (jak już wcześniej wspominałam) oparciem dla Maryi. To on dzierżył w swych rękach odpowiedzialność za dobro swej Małżonki i Jezusa. W dzisiejszym świecie (niestety) coraz częściej zapominamy o takim podziale zadań w małżeństwie.<br /><br />Drogie Kobiety – patrzmy na Maryję jak na nasz wzór kobiecości.<br /><br />Szanowni Mężczyźni – spójrzcie na Józefa jako na człowieka czynu i opiekuna kobiety.<br /><br />„Ty jesteś błogosławiona, Maryjo, między niewiastami, Maryjo! Błogosławiony Owoc, Maryjo, Owoc łona Twego – Jezus!” Kolejna tajemnica – urodziła Syna Bożego będąc Dziewicą. Tej tajemnicy żadna z nauk nie wytłumaczy. (Również w apokryfach mamy słowa mówiące jasno o Jej nieskazitelności.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">„Maryjo, Tyś uwierzyła!!!”</span><br /><br />Uwierzyła, że rodzi Mesjasza (hebr. Namaszczony) tym tytułem Jezus bardzo rzadko się nazywał, częściej nazywał się „Synem”.<br /><br />Maryja potrafiła dziękować za ten trud, jaki spotkał Ją ze strony Boga. Tak pięknie widzimy to w hymnie MAGNIFICAT (Łk 1,46-55), gdzie Maryja śpiewa, iż Jej dusza uwielbia Swego Pana i raduje się Jej serce w Bogu – Zbawcy!<br /><br /><span style="font-weight:bold;">„Niechaj Pan idzie z nami, jeśli znaleźliśmy łaskę w Jego oczach. To prawda, że jesteśmy grzesznikami, lecz Ty błagaj za nami, a będziemy Jego dziedzictwem!”</span><br /><br /><br />Aleksandra KoziełOlahttp://www.blogger.com/profile/15414755632940720528noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-684083897883858707.post-55466860869327149252009-04-29T10:02:00.002+02:002009-04-29T10:16:54.576+02:00Strandard? NA PÓŁNOC!Tym razem bilety kupiłam wcześniej. Reakcje ludzi, na wiadomość o mej kolejnej eskapadzie na północ, były różne. Przez śmiech, wspaniałomyślne potwierdzenia słuszności mego wyboru oraz słowa: 'o masz, znowu?', 'pozdrów Stefana'.<br /><br />Jedno jest pewne, północ na mnie czeka! I już nie mogę się doczekać, kiedy moje stopy będą podążały w kierunku ulicy Polskiej w GA.<br /><br />Armia w uszach w pociągu, kartki i pióro w dłoni, w celu pisania artykułu do 'Klemensa'.<br /><br />'Wołaj na cały głos! Wołaj!' - Wołam z radością!<br /><br />Kfintowskie ' Jak okiem sięgnąć, nie ma tu nic, a jednak jest wszystko! (...) Przedziwne światło wie, gdzie warto żyć!' dudni coraz odważniej w głowie.Olahttp://www.blogger.com/profile/15414755632940720528noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-684083897883858707.post-9771365994180005702009-04-13T12:25:00.002+02:002009-04-13T12:41:42.058+02:00Chrystus Zmartwychwstał! Prawdziwie Zmartwychwstał! I wyprzedza nas do Galilei! <br /><br /><a href="http://teska.wrzuta.pl/audio/2RxuM8tGwWd/resucito_-zmartwychwstal_pan">Resucito!</a><br /><br /><a href="http://nianka.wrzuta.pl/audio/2fYHa0pEPZP/zmartwychwstal_pan_i_zyje_dzis">Zmartwychwstał Pan i żyje dziś</a><br /><br />Pogrążył w wodach morza konia jeźdźca jego! Mą Mocą i mą Pieśnią jest Pan Potężny, On jest Zbawieniem moim, Bogiem moim! Uwielbiać będę Go!Olahttp://www.blogger.com/profile/15414755632940720528noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-684083897883858707.post-75537193298040557882009-04-11T11:21:00.003+02:002009-04-11T11:40:16.686+02:00Artykuł - Pascha 2009„Z przepastnych głębin śmierci Chrystus powstaje zwycięski!”<br /><br /> Czy wierzysz w to? Czy radujesz się? Czy faktycznie jest to dla Ciebie radosny dzień? Czy jesteś pewna, że Zwycięstwo śmierć pochłonęło? Czy Życie zniszczyło Twoją śmierć w sercu? <br /><br />Ilu ludzi, tyle pytań... A jeszcze więcej odpowiedzi...<br /><br />Nie wiem, czy uczestniczyłaś w Triduum Paschalnym, czy udało Ci się wstać na Rezurekcję. Nie wiem też, czy szedłeś ze święconką do kościoła, z którym oficjalnie pożegnałeś się przy udzielaniu sakramentu Bierzmowania, a zawitałeś tutaj tylko dlatego, 'że rodzice kazali'.<br /><br />Ilu ludzi, tyle historii...<br /><br />Nie chcę jednak skupiać się na tym, co czyniłeś w trakcie Wielkiego Postu, czy chodziłeś na nabożeństwo Drogi Krzyżowej, a może nie. Ten czas już minął. Wszak każda rzecz ma swój czas. Chcę zaznaczyć to, co dziś dzwony nam obwieszczają: CHRYSTUS ZMARTWYCHWSTAŁ!<br /><br />Ilu ludzi, a jeden Zbawiciel...<br /><br /> Zwróćmy uwagę na karty Pisma Świętego (do którego lektury gorąco zachęcam! Dzięki Słowu naprawdę możemy wiele zrozumieć!). W Pierwszym Liście św. Pawła do Koryntian w rozdziale 15. mamy wyraźnie zaznaczone świadectwo Apostołów oraz zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Co ciekawe, to właśnie w tym Liście jest najstarszy fragment dotyczący zmartwychwstania Chrystusa (15,3b-6a). Św. Paweł przypomina nam o Ewangelii, czyli o Dobrej Nowinie, w którą wierzymy i dzięki której zostaniemy zbawieni. Chrystus umarł za nasze grzechy! Nie na darmo w dzień Niedzieli Laetarae (4. niedziela Wielkiego Postu - dzień pełen radości) mieliśmy drugie czytanie z Listu to Efezjan, w którym odważnie zabrzmiały słowa: „Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę”. A później słyszeliśmy słowa Ewangelii wg św. Jana - „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.” Pytanie to zadawałam wielokrotnie, ale powtórzę jeszcze raz: Czy istnieje przejaw większej Miłości?! Pamiętaj, że Bóg Ciebie kocha jako grzesznika! I idąc dalej w Słowach z Ewangelii: „A kto nie wierzy, już jest potępiony” - Nikt, kto jest letni, nie zostanie przyjęty do Królestwa Bożego. Nie chodzi tu o straszenie nas, Bóg przez św. Jana mówi wyraźnie, abyśmy zawierzyli Jemu! Zaufajmy Panu już dziś! Wszak spodobało się Bogu przez głupstwo głoszenia słowa zbawić wierzących! Tak, wierzących. Czy Ty jesteś wierzący? Czy ja jestem wierząca? Czy jestem tylko religijna? Czy uczestniczę w Liturgii Eucharystii jak w spotkaniu ludzi, którzy wolą zabezpieczyć się na najbliższy tydzień od zła wszelkiego? Czy to 'nie trąci' magią? Jedno jest pewne - Bóg przez zmartwychwstanie Swego Syna chce Ci pokazać, że nasza wiara nie jest godna pożałowania. My nie pokładamy ufności tylko w tym życiu, wówczas bylibyśmy faktycznie obiektem litości ze strony innych wyznań. Nasza wiara nie jest jednak wymysłem kilku 'cwanych ludzi'. Jest prawdziwa! Mamy dowód – z martwych powstanie Jezusa. Świadectwo Apostołów oraz kobiet wyraźnie mówi nam, że nie może być to efekt wybujałej wyobraźni, gdyż ludzi nie byłoby stać na konstrukcję takiej historii i ukrycie wszelkich dowodów, które mogłyby świadczyć przeciw nim. Prędzej, czy później prawda wyszłaby na jaw. A teraz? Teraz jesteśmy po przekroczeniu trzeciego tysiąclecia i nawet niewierzący naukowcy nie mogą przyznać, ze Chrystus nie istniał. Dlatego też mówimy o Jezusie historycznym.<br /><br />Powracając jednak do esencji naszego artykułu, chcę skupić naszą uwagę na hymnie eschatologicznym będącym również w Pierwszym Liście do Koryntian – 15,54-57. W nim właśnie św. Paweł śmiało mówi, abyśmy dziękowali Bogu za to, że odnieśliśmy zwycięstwo przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. <br /> <br />Odnieśliśmy zwycięstwo z największym naszym wrogiem – demonem, który ciągnie nas w czeluści wiecznej śmierci. Wiedziemy triumf nad tym, który wciąga nas w groby, z których nie potrafimy sami wyjść. To Bóg w Trójcy Jedyny zbiera nasze połamane kości i łączy w całość. Łączy z zamysłem, byśmy byli świątynią Boga. Abyś Ty – być może z kompleksami, z trudną swoją historią, której nie potrafisz zaakceptować, świadczył o Jezusie, by On był w Twoim sercu. Trudne? Dla naszego ludzkiego umysłu na pewno. Dlatego tak bardzo nieoceniona jest rola wiary. <br /><br />Cóż mogli myśleć Apostołowie, gdy zobaczyli zmartwychwstałego Jezusa? A jeszcze wcześniej- cóż mogli myśleć w chwili ujrzenia Go nieżywego na krzyżu? Dotychczas byli ludźmi nie do końca rozgarniętymi (mówiąc delikatnie), ponieważ nie potrafili zaufać Jezusowi, nie rozumieli tego, o czym przez cały czas im opowiadał. Byli zwykłymi ludźmi, jak ja, jak Ty! Wśród nich nie było żadnego uczonego. Ten, którego nazywali Mistrzem umarł i został pogrzebany. Dla nich była to istna katastrofa! Wstydzili się, że tak łatwo ulegli mowom Jezusa. Dla nich załamał się cały świat! Ich Mistrz zmarł jak zwykły człowiek - na krzyżu! W sposób tak haniebny skończył swój żywot. Jedyne, czego chcieli, to uciec gdzieś daleko, gdzie nikt ich nie znał. Po ludzku byli przegrani. Ale stało się coś nieoczekiwanego - zobaczyli Chrystusa zmartwychwstałego! Okazało się, że nie jest to bajka, w którą uwierzyli niczym naiwne dzieci. Dopiero wtedy dostali Ducha, dzięki któremu mogli iść na świat i głosić Ewangelię - Dobrą Nowinę o zmartwychwstałym Jezusie, Dobrą Nowinę dla Ciebie, dla zrozpaczonego człowieka, który nie widzi żadnej nadziei i dla mnie. Jezus nie wybiera tylko wśród uczonych, wykształconych - Jezus szuka Ciebie- konkretnie Twojej osoby, chce pokazać Ci, że On – nasza Pascha wywiódł dziś nas ze śmierci do życia, z ciemności do Światła. Tak pięknie widzieliśmy to w czasie Liturgii Światła. <br /> <br />Są to największe Święta naszej wiary i nie pozwólmy, abyśmy zapomnieli o tym. A jeśli nigdy wcześnie nie traktowałeś Paschy jako klucza naszej wiary, teraz to zmień! Masz szansę! Teraz jest ten czas i nie zmarnuj go! Bo nikt nie wie ile chwil jeszcze nam zostało na tej ziemi. A pamiętajmy, że życie wieczne czeka na nas. On Królestwo Wieczne objął dziś! Nie zapomnij o tym w chwilach wspólnych z rodziną. Śpiewajmy - Zwycięstwo śmierć pochłonęło, Alleluja! <br /><br />Aleksandra Kozieł<br />_____________________________________________________________________________________<br /><br />Życzę Ci, by w Twoim sercu Chrystus naprawdę Zmartwychwstał, by zabił Twoją duchową śmierć, którą być może przeżywasz. Życzę Ci przeżycia 'na serio' tych świąt. Życzę Ci również AKTYWNEGO uczestnictwa w dzisiejszej Passze. Pamiętaj, proszę, że jesteś Jego przyjacielem, za którego bez wahania oddał życie w tak haniebny sposób. Życzę Ci też, szczerego krzyku w sercu, niech krzyk radości spłynie na Twoje usta - na cześć Pana, który tak wspaniale Swą potęgę okazał. Jemu wszak zawdzięczamy ocalenie! Śpiewaj Panu, bo wielka Jego moc!<br /><br />I pamiętaj - ŚMIERCI JUŻ NIE MA! ALLELUJA!!!<br /><br /><a href="http://heropsychodreamer.wrzuta.pl/audio/5ytbktLicYr/2tm2_3_-_gdzie_ona_jest">Coś żywego i radosnego </a>Olahttp://www.blogger.com/profile/15414755632940720528noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-684083897883858707.post-43430295395322720492009-03-17T21:55:00.003+01:002009-03-17T23:47:12.368+01:00Ja Cię wybrałem, ja Cię wybrałem!<span style="font-weight:bold;">"Do tego, kto ma życie sponiewierane,</span><br /><span style="font-weight:bold;"> i jest wzgardą ludów, do sługi panujących."</span><br /><br />Królowie cię ujrzą i staną zdumieni,<br />książęta całej ziemi na twarz upadną,<br />bo ja Cię wybrałem, ja Cię wybrałem!<br /><br />"Choćby jakaś matka zapomniała o swym dziecku,<br /> Ja nie zapomnę Ciebie.<br /> Popatrz na moich dłoniach mam cię wypisaną."<br /><br />Porównaj: Iz 49,1-16<br /><br />Co prawda pieśni tej nie powinnam jeszcze śpiewać... Nie mój czas.<br />Ale jakże mocne Słowa! Tak konkretnie pokazują mi, że nie jestem sama. Choćby każdy mnie opuścił i zdradził, On zostanie mi Wiernym. Czy mi - człowiekowi - mieści się to w głowie? Kolejny semestr Teologii Dogmatycznej, a ja ciągle się zastanawiam nad przymiotami Boga. Nieustannie mędrkuję jak bardzo jest On szalony z Miłości do mnie.<br />Wielki Post 'pełną gębą', ludzie upadają w postanowieniach postnych, albo cieszą się z kolejnego dnia, w którym wytrwali. Wiele osób mnie pytało czy mam jakieś postanowienia. A ja szczerze odpowiadałam: 'nie, ale każdy dzień chcę przeżyć jak najlepiej.' <br />Banalne? Chyba nie. A nawet na pewno nie.<br />Nie chcę negować systemu postanowień, ale gdy patrzę na postępowanie niektórych ludzi, to autentycznie śmiać się chce. Po co robić coś pod publiczkę? Po co na siłę coś wymyślać? (Akurat to odnoszę do innych jednostek, które nie zgadzają się z jakimkolwiek zdaniem tylko po to, by pokazać, jakie to one są 'wykształcone' i osłuchane, bo o oczytaniu to za bardzo mowy być nie może.- Taka dygresja)<br /><br />Ach... I mam apel (do siebie również go kieruję)...nie na czas Wielkiego Postu, nie na czas Rorat czy może oczekiwań na wakacje... <br />Bądź człowiekiem (Kobieto, Ty też.) i jeśli coś chcesz zmienić w drugim człowieku, zacznij od siebie. Proszę, nie niszcz drugiej osoby przy innych - w tym wypadku pokazujesz swój niski poziom i tchórzostwo. Jest coś takiego jak braterskie upomnienie w 4 oczy. Wystarczy chęć, odwaga oraz odpowiedzialność. Nie katuj jej swoją wyniosłością... <br />Każdy z nas jest powołany do świętości.* Czy jesteś wierzący czy nie... Po prostu... bądź człowiekiem.<br /><br />*świętości nie obliczamy jedynie w częstotliwości uczęszczania na Drogę Krzyżową czy może w marszczeniu się na jakieś niepoprawne do końca teksty (szczeniackie). Gdyby wszyscy byli poważni i układni, byłoby baaardzo kiepsko. Bóg udzielił nam daru <span style="font-weight:bold;">uśmiechu<span style="font-weight:bold;"></span></span>. Pamiętajmy o tym!Olahttp://www.blogger.com/profile/15414755632940720528noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-684083897883858707.post-62930221179354478442009-03-01T17:08:00.000+01:002009-03-01T17:10:19.175+01:00Artykuł - Luty 2009„Mijają się dni, ach, jak pędzą, pędzą chmury. Jakiś dziwny szum, jakieś dziwne przygotowania (...) zapomniana piękna pamięć.” Pozwoliłam sobie na początku przytoczyć cytat utworu Tomasza Budzyńskiego – męża, ojca, wokalisty, poety i malarza. Nic nie jest bez przyczyny – ale o tym później.<br />Spisując moje myśli, karnawał jest w pełni, sesja zresztą też. O tym drugim myślę z nieobcym już uczuciem – uczuciem niepewności i niewyspania. Coraz śmielej myśli kieruję ku feriom i ku kolejnemu, pięknemu, a nawet (śmiało rzeknę) NAJPIĘKNIEJSZEMU Świętu naszej wiary – jakim jest Pascha. <br />Do Paschy jeszcze sporo czasu, a Kościół zadbał, byśmy my - wierzący mogli dobrze przygotować się do Świętowania esencji naszej Wiary. W jaki sposób możemy to uczynić? Uczestnicząc świadomie w Wielkim Poście. Co to znaczy świadomie? Czy chodzi tylko o chodzenie dla 'zaliczenia w indeksie' Drogi Krzyżowej? Nie! I doprawdy, jeśli takie myślenie panuje w czyjejś głowie, to długa droga do tego, by zrozumieć czym jest nasze wyznanie, a jeszcze dalsza, by móc przyjąć (choćby) Sakrament Bierzmowania - Sakrament dzięki któremu stajemy się dojrzałymi chrześcijanami. Długa droga, ale dzięki chęciom i wysiłkowi możemy ją pokonać. Możemy zrozumieć, że słowa, które padły w trakcie (choćby) Drogi Krzyżowej naświetliły jakiś konkretny problem, z którego nigdy nie zdawałeś sobie sprawy. Przemiana może nadejść w każdej chwili, trzeba tylko dać możliwość jej przybycia. Nie zamykaj się na takie momenty, bo ta chwila może pomóc Ci pozbyć się (np.) gigantycznego kompleksu, z którym sobie nie radziłeś. <br />Powracając jednak do świadomego przeżywania Wielkiego Postu, chcę podkreślić wartość nabożeństw i rekolekcji. Świadomie - to znaczy odnaleźć siebie w kontekście tego, o czym mówi mi Kościół, mojej osobie – młodej, często mało pokornej i żyjącej w szalonym tempie. Czy ja faktycznie wierzę w to, że za 40 dni będę radowała się „uśmiercenia śmierci”? Nie traktujmy Wielkiego Postu jako „szlabanu” na słodycze, imprezy, bo nie o to chodzi. Tu chodzi o pogłębienie konkretnej relacji: Boga i twojej. Nie uważajmy Wielkiego Postu za okres „wyrwany z życiorysu”, ponieważ „w zasadzie niczego nie wolno”. Pamiętam doskonale moje myślenie sprzed kilku lat. Pamiętam też moje podejście do piątkowych imprez, błahego niejedzenia mięsa również w piątek. Wtedy wydawało mi się, że jest to całkowity zamach na wolność człowieka. Jakże się myliłam! Teraz dopiero widzę, jak bardzo urosłam, gdy zaczęłam przestrzegać tak mało ważnych zasad dla typowego człowieka. Nie zapominajmy, że nas - ludzi charakteryzuje ta piękna cecha, jaką jest umiejętność przemiany samego siebie. <br />Świadome przeżywanie Wielkiego Postu pozwala również pięknie przeżyć Triduum Paschalne oraz samą Paschę. Pięknie? Znów, co to znaczy? To znaczy przyjąć z całkowitą świadomością, że Jezus został ukrzyżowany za Ciebie, że zmartwychwstał, pokazując prawdę naszej wiary. Bylibyśmy marni, gdyby to była zwykła opowieść snuta przez uczniów, którzy dla ukrycia wszelkich podejrzeń, wykradliby ciało Jezusa. Nie chcę teraz zagłębiać się w rejony teologii fundamentalnej, która konkretnie tłumaczy zjawiska związane choćby z Dniem Zmartwychwstania.<br />Dlaczego jednak zacytowałam fragment utworu Budzyńskiego? Powodów jest kilka. Słowa te można odnieść dokładnie do czasu, w którym żyjemy. Żyjemy w pośpiechu, pędzimy z punktu A do punktu B. Ale nagle słyszymy owe „jakiś dziwny szum, jakieś dziwne przygotowania” - znak, że nie tylko praca i nauka się liczą. Jesteśmy w fazie przygotowań do celebracji sensu wiary. Dlaczego dziwne? Dziwne w oczach świata. Coraz rzadziej zwracamy uwagę na sedno, a coraz częściej na otoczkę – „ile potrzebujemy jajek do upieczenia babki drożdżowej? Jak podamy sałatkę? I co założę na Rezurekcję?!” Nie dajmy się zapędzić w ślepy zaułek.<br />Postać Tomasza Budzyńskiego nieprzypadkowo została przeze mnie przytoczona. Człowiek ten nie od razu był w kościele. Mówiąc delikatnie „nie zważał” na Boga, żył jak sam chciał...Hmm...Taki typowy punk. <br />Jego nawrócenie jest interesującą historią – nie będę jednak zdradzała szczegółów – zachęcam (znów) do lektury książki pt. „Radykalni”. Z biegiem czasu wszedł na Drogę (wstąpił do wspólnoty neokatechumenalnej – w pełni zaakceptowanej przez Papieża, który zatwierdził Statut Drogi, będący dokumentem bez ograniczenia czasowego), żyje zgodnie z nauką kościoła, nie jest typowym artystą z XXI wieku, bo nie dał się „sprzedać”. Tworzy pomimo trendów, które panują na arenie show biznesu. Z odwagą idzie pod prąd – jak chrześcijanin – by być w zgodzie z sumieniem, będącym sanktuarium Boga, gdzie człowiek spotyka się z Bogiem twarzą w twarz, uczestnicząc w relacji bardzo intymnej.<br />Świadectwo Tomka Budzyńskiego pokazuje, że można żyć w świecie komercji i rozwiązłości, robić to, o czym się marzyło i nie wyzbyć się własnej wiary, a wręcz przeciwnie – powodować jej wzrost. <br />Przypatrując się postaci Budzyńskiego, jego przemianom, można śmiało rzec, iż głos wołający, by nawrócić się już dziś może „dopaść” w każdej chwili – i jego to spotkało . <br />Jest to też nauka dla każdego z nas – młodych czy też bardziej doświadczonych w życiu, że nikt nie jest potępiony, skreślony z „listy Boga”, bo dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych. Być może On woła Ciebie w płycie, której słuchasz tylko po to, by wyżyć się po ciężkim zaliczeniu, być może przemawia przez kolegę, który zaprasza Cię na herbatę?<br />Przygotowując się do Świąt Wielkiej Nocy nie dajmy zapomnieć owej pięknej pamięci, która ukazuje nam, pomimo prób zatarcia jej przez ogół, że świętujemy nasze życie wieczne. Nie zamykajmy się ten czas, który ma nas przygotować do dzielenia się prawdziwą Radością.<br /><br />Aleksandra KoziełOlahttp://www.blogger.com/profile/15414755632940720528noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-684083897883858707.post-10985404453715065262009-02-20T21:29:00.005+01:002009-02-20T23:14:18.542+01:00Północ - luty 2009<a href="http://4.bp.blogspot.com/_YYOiiSRjW-Q/SZ8rLVVBbXI/AAAAAAAAHsg/lDU0tgVmkyw/s1600-h/DSC00277p.JPG"><img style="display:block; margin:0px auto 10px; text-align:center;cursor:pointer; cursor:hand;width: 400px; height: 300px;" src="http://4.bp.blogspot.com/_YYOiiSRjW-Q/SZ8rLVVBbXI/AAAAAAAAHsg/lDU0tgVmkyw/s400/DSC00277p.JPG" border="0" alt=""id="BLOGGER_PHOTO_ID_5305006359769607538" /></a><br /><br /><br />Nie spodziewałam się, że moja eskapada na północ może zainteresować tyle osób. O Stefanie już nawet nie wspomnę...<br /><br />Od początku, ze szczegółami? Hmmm...Może nie tak do końca.<br /><br />Kupno biletu, ot tak, w czwartkowy wieczór, na niecałe 12 godzin przed odjazdem.<br /><br />13 lutego 2009, godzina 7:00 Intercity relacji Warszawa - Gdynia. Mój Brat z moim plecakiem (nieśmiertelnym North Face'm) na ramieniu, ja z myślą: czy wszystko wzięłam? Nie obyło się bez żartów, wspomnień, pomysłów i innych takich charakterystycznych rzeczy dla Oli i jej Brata. Gdy właziłam do pociągu (bez opóźnienia) powiedziałam: 'ej, Wojtek, dobrze robię, nie?' Odpowiedź brzmiała: 'Bez wątpienia tak. Jak będziesz jechała już na zawsze, będziemy razem jechać.'<br />Pan w przedziale, który całą drogę czytał gazety (huhu, podziwiam ilość) stanowił 50% składu tego przedziału, ja stanowiłam drugą połowę. <br />'Kłamca' w dłoni, w myśli niemal cały album Armii 'Pocałunek mongolskiego księcia' i nieśmiertelny 'Kfinto' w wykonaniu Gera.<br /><br />Dojazd do stacji Gdynia Główna - uścisk w żołądku, zdanie w głowie: 'no, Kozieł. Chciałaś- masz.' Kierunek na kiosk - 4 bilety miejskie i wycieczka do Akademii Morskiej. Serce drżało. Hmm... Czułam się jak u siebie... To dobrze. Ujrzawszy budynek AM, uśmiechnęłam się sama do siebie. Pewnym krokiem doszłam do wejścia, otworzyłam drzwi (nie wiedzieć czemu, kojarzy mi się "przed prawem" Armii- <span style="font-weight:bold;">'czy aby pukam do właściwych drzwi, nie wiem co będzie dziś, nie wiem, co będzie tam...') </span>i doznałam ukojenia serca. Dlaczego? Poczułam się jak w liceum. Rozmowa z osobami, które na mnie czekały, dużo uśmiechu i szczegółowych pytań. Co wyniosłam z tej rozmowy?(Pytanie kojarzy mi się z Międzynarodowymi Dniami Młodzieży Redemptorystowskiej w Limerick - dokładnie moja rozmowa z Wackiem nt. flag. :P)<br />Dużo radości, odwagę, krówki, smycz Akademii Morskiej, Informator.<br />Pomyślałam: 'Niedaleko Biedronka i Kaufland- oho, będę miała blisko, by robić ekonomiczne zakupy!' I zaraz po tym zganiłam się za tą myśl. Może nie do końca słusznie. <br /><br /><span style="font-weight:bold;">Ale wiedziałam i wiem, że AM to moje miejsce.</span><br /><br />Droga na Oksywie. Śmidowicza, kierunek ku miejscu, gdzie płk Dąbek zginął w trakcie obrony Wybrzeża w 1939 r. <br />Była radość? A i owszem! Przesiadka przy Obłużu Centrum. Można rzec: na Oksywie!!!<br />I nastąpił pierwszy zgrzyt, nie dałam się jednak. Byłam zmuszona powiedzieć kilka słów prawdy panu strażnikowi, który wydawał przepustki. Aż się zdziwiłam (szczerze), gdy przysiadł na krzesełku i mnie przeprosił. <br />Stanął mi przed oczami napis: 'In mare via Tua'. Ooooj taaak! Serce znów zadrżało. Droga do drzwi przy maszcie. Wycieczka do dziekanatu (mogłam spokojnie przejść się po uczelni 'na legalu', poobserwować ludzi) i miła (chyba nawet aż za miła, nawet niekomfortowa w pewnym momencie) rozmowa z panem od spraw rekrutacyjnych. Że jeden to za mało, to drugi się przyłączył (z dzwonkiem echosondy w telefonie) i debatowaliśmy we trójkę. <br />Doprawdy, zawsze rozbawia mnie powtarzająca się sytuacja, kiedy to oznajmiam, że nie mam szans na kategorię 'A'. Za każdym razem wojskowy lub też cywil zaczyna kombinować, co mogę zrobić, by komisja nie wykryła mojej choroby - fakt - Polak potrafi. Wiem, ze robią to, by mi pomóc, za co jestem wdzięczna, ale jest to bez wątpienia komiczna chwila.<br />Wyszłam z Akademii Marynarki Wojennej z mieszanymi uczuciami. Było to o tyle silne, ponieważ nigdy nie spotkałam się z podobnym uczuciem. Mnie najzwyczajniej w świecie odrzucało od tego miejsca. Wszelkie fakty przemawiały przeciw temu miejscu. Logiczne myślenie nie pomogło, wręcz dopełniło dzieła. Powrót do Centrum był ciężki - wszelkie marzenia, które ciągnęły się za mną przez 2 lata prysnęły niczym bańka mydlana. A przecież byłam pewna. Wiedziałam teoretycznie wszystko. Złość i zarazem chęć płaczu zawładnęły umysłem niemal w 100%. Dopiero rozmowa z Wojtkiem przez telefon w trakcie drogi na obiad do 'Słonecznego' postawił mnie 'mniej więcej' na nogi. Przywitanie się z morzem przy bulwarze w pewnym stopniu dobiło. Jak u kobiety - uczucia wzięły całkowicie górę i trzeba było to przeczekać.<br /><br />Przystanek w kościele, droga do Gdańska.<br /><br />I się zaczęło. <br /><br />Dużo śmiechu, dużo zdziwionych min, wiele łażenia. <br /><br />Miejsce spania było co najmniej niesamowite. Podobno miałam 'lekko' zdziwioną minę, gdy zobaczyłam mieszkanie po imprezie w stylu lat dwudziestych. (Zdjęcia potwierdzają klimat imprezy.)<br />Logistyka była udana. W końcu było czterech informatyków i jedna teolożka kultury. Gdy łóżko z kuchni zostało podniesione przez Patryka i Jarka, a Adam nawigował, spostrzegłam w miejscu za łóżkiem pewną rzecz. <br />Ola: O, nie wiedziałam, że macie gumową kaczkę.<br />A Adam zawołał (do czwartego z kolei informatyka - Grześka): <br /><span style="font-weight:bold;">'Stefan! Grzesiek, Stefan się znalazł!'</span><br />Padłam pod ścianą ze śmiechu. Podziwiałam Panów, którzy trzymali w rękach łóżko w trakcie tego odkrycia. A były okolice drugiej w nocy...<br />Nie byłoby tak ciekawie, gdybyśmy nie ujrzeli łazienki (to był hardcore!). :)<br />Ale udało się - dzielna harcerka (w stanie spoczynku) nawet umyła włosy, które potem wszyscy po kolei wąchali. - Mogłabym robić reklamę szamponowi.<br />W umyśle zabrzmiała 'czwarta nad ranem', z rana (ekhm, z południa raczej) skierowaliśmy się ku północnemu - wschodowi. <br />Piękna droga, piękna pogoda, piękny czas! Z Gdańska do Gdyni. 'Trochę' wiało.<br />Morze było groźne i agresywne, niedostępne i potężne. Było piękne. O moich reakcjach raczej nie będę wspominała. Tego nawet nie da opisać się słowami. Osoby zainteresowane wiedzą dokładnie, o czym mówię.<br /><br />Było pięknie! (czy aby na pewno tym już wspominałam?)<br />'Kfinto' i 'Umieraj' tętniły w głowie i na ustach z ogromną mocą.<br /><br />Piwo grzane w knajpie góralskiej tuż nad morzem (i np. 'cycki gaździny', które mnie zniesmaczyły). A zaraz po tym kierunek na szanty w Contraście. Taaak, marzenie się spełniło: mieć na raz góry i morze. Jak? Klify i widok z nich na srogi Bałtyk. <span style="font-weight:bold;">Dla takich chwil warto żyć!!!</span><br /><br />Ola, jako przewodniczka po Gdyni zdała egzamin. <br />Szanty, morze (Jakże urocze! Gładkie, spokojne... Zupełnie niepozorne, a jakże potężne), zapiekanki i powolny powrót do Gdańska.<br />Morze na plaży w Gdyni było wręcz nieziemskie. Głębia koloru, piasek przysypany świeżym śniegiem, migające światła. <span style="font-weight:bold;">('Światło - prowadź mnie!!!')</span><br /><br />Powrót do bazy noclegowej, w której było więcej komputerów niż mieszkańców. :)<br />Śniadanie, Msza, dyskusja nt. liturgii, pociąg do Warszawy. <br /><br />Co mogę powiedzieć więcej?<br /><br />To były <span style="font-weight:bold;">przefantastyczne </span>3 dni. Dowiedziałam się wielu rzeczy (i nie mam tylko na myśli Akademii Morskiej czy AMW) o sobie. <br /><br />Moja ścieżka ciągnąca się ku przyszłości zmieniła nieco bieg. Ale zaakceptowałam już tę wersję.<br /><br />I faktycznie: <span style="font-weight:bold;">"Przedziwne światło wie, gdzie warto żyć... Którędy do gwiazd?"</span><br /><br />Dziękuję wszystkim, którzy pamiętali o mnie w modlitwach w trakcie tego wyjazdu.<br />I nadal proszę o nią... O odwagę i pełnienie mego powołania.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">Oby więcej takich ludzi, oby więcej takich wypadów i więcej hot wings'ów w kubełkach! :)</span><br /><br />Tekst częściowo pisany w drodze do Warszawy... W większości jednak powstał on przy melodiach armijnego 'Procesu'.Olahttp://www.blogger.com/profile/15414755632940720528noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-684083897883858707.post-33788242269217155832009-02-12T19:41:00.002+01:002009-02-12T19:47:07.129+01:00A jednak... Bilet IC w kieszeni...<br /><br /><span style="font-weight:bold;">NA PÓŁNOC!!!</span><br /><br />"Jak okiem sięgnąć, nie ma tu nic,<br /> a jednak jest wszystko!<br /> Topole idą tam, gdzie warto żyć!<br /> Którędy do gwiazd?<br /> Tamtędy jak wiatr!<br /> Którędy, by żyć...?"<br /><br />Śmidowicza, Morska... inne takie i Contrast.Olahttp://www.blogger.com/profile/15414755632940720528noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-684083897883858707.post-67882927889023066272008-12-23T22:34:00.003+01:002008-12-23T22:39:39.530+01:00Artykuł - Boże Narodzenie 2008Koniec roku – radość czy nostalgia?<br /><br />Koniec roku 2008. Już niebawem będziemy starsi o rok, bardziej bogaci o doświadczenia, będziemy wspominali (może) z łezką w oku chwile, które przeżyliśmy w trakcie kończącego się już kalendarzowego roku. Jedno jest pewne: to, co się zdarzyło, już nie powróci. Dlatego też starajmy się wykorzystywać jak najlepiej dany nam czas. Młodzi ludzie (m.in. ja) starają się żyć tak, jakby jutra miało nie być. Często podejmują decyzje nagle, bez głębszego pomyślenia, a jak mają się bawić, to nierzadko do 'upadłego'. Czy zawsze jest to dobre? Na pewno godnym polecenia jest zastanowienie się nad przyszłością ze spokojem (choć to ostatnie nie zawsze należy do łatwych).<br />Sylwester - chwila refleksji i zarazem świętowania. Nie wiem jak Wam, Drodzy, ale tego dnia często zatrzymuję się w wirze przygotowań do nocnego świętowania i z nostalgią wspominam ostatnie 365 dni. Uśmiechnę się do siebie, gdy wspomnę jakiś wyjazd, na którym wypadła śmieszna sytuacja lub przypomnę sobie trudny egzamin na uczelni, do którego uczyłam się do czwartej nad ranem. Ale też pojawiają się w umyśle trudne chwile, które pokonałam - wtedy mówię: 'nigdy więcej'. <br />Na pierwszy rzut oka, nie zmieniamy się radykalnie, ale po dłuższej analizie, dostrzegamy jak bardzo nasze wnętrze przemieniło się, czy pod wpływem cierpienia, czy miłości, a może nowego obowiązku. Jedno jest pewne – człowiek ma piękną cechę odróżniającą od innych stworzeń – jest nią możliwość zmiany samego siebie. Może być to zmiana na lepsze lub na gorsze (czego nikomu nie życzę). Dlatego też musimy być odpowiedzialni za nasze czyny i za decyzje, które podejmujemy, bo one bezpośrednio wpływają na naszą osobowość. Słowa ludzi, których dawno nie widzieliśmy: 'jak ty się zmieniłaś/zmieniłeś!' wprowadzają nas często w zdziwienie. Ale czy faktycznie nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo Twoja osoba zmieniła się? <br />Pożegnanie roku - jak to kiedyś starsze osoby opowiadały mi, gdy chodziłam jeszcze do pierwszych klas podstawówki – 'stary rok ustępuje miejsca nowemu, poprzedni jest już zmęczony i zabiera poprzednie sprawy, to, co zdarzyło się w czasie jego panowania'. Wszystko jednak pozostaje w naszych pamięciach. Przeszłość często bije we wnętrzach naszych, niczym drugie serce. Czy jest to dobre? Nie można jednoznacznie stwierdzić. Jest to o tyle niebezpieczne, gdy zaczynamy żyć przeszłością. Jest to ukojenie dla poranionej psychiki, ale musimy pamiętać (choć czasem jest to trudne), że nie możemy zamknąć się w świecie naszych wspomnień i pięknych dni, które minęły. Przyszedł mi do głowy fragment piosenki z bajki pt. 'Akademia Pana Kleksa' (swoją drogą, wychowałam się na opowieściach o Panu Kleksie, dlatego tak cenię książkę oraz zekranizowane przygody szalonego Profesora z Akademii). „Dzisiaj jestem tylko wspomnieniem, echem dziecięcych lat. (...) Dzisiaj, gdy przymkniesz oczy na szarym pamięci tle, pośród wyblakłych przeźroczy zobaczysz właśnie mnie...” Dodaje sił, działa niczym ciepły kompres na otwartą ranę. Ale musimy pamiętać, że żyjemy tu i teraz.<br />Rozgraniczajmy zdecydowanie świat teraźniejszy i te chwile, które minęły wraz z poprzednimi latami, choć często one zazębiają się, gdy spotyka nas sytuacja, która miała miejsce już w ubiegłych momentach. Wtedy wracamy myślami, by odnaleźć na nowo rozwiązanie do bieżącego problemu.<br />Zrobiło się nostalgicznie, jednak chciałabym zwrócić uwagę jeszcze na inny aspekt, który już poruszyłam na początku zapisanych moich refleksji, związany bezpośrednio z Sylwestrem - mianowicie sposób zabawy ('imprezowania' - mówiąc językiem współczesnych nastolatków).<br />Wielokrotnie będąc na tego typu imprezach, spotykałam się z żenującym zachowaniem ludzi (nie zawsze) pełnoletnich wypuszczonych z domu, którzy korzystali z danej im 'wolności'. Oglądanie nietrzeźwych (oby tylko) nastolatków nie należy do przyjemności, a jedynie powoduje wewnętrzny krzyk o rozum dla młodych ludzi, którzy nie zawsze potrafią rozeznać co jest zabawą, a co należy do powolnego i w pierwszej chwili niewinnego wchodzenia na ścieżkę prowadzącą do stoczenia się człowieka. Nikt mi nie powie, że 'urwany film' należy do przyjemności, a zatrucie alkoholowe powoduje uśmiech na twarzy osoby słuchającej o przygodach młodzieńców. Można bawić się dobrze i bezpiecznie. Można fantastycznie spędzić czas w gronie znajomych bez interwencji policji, można mieć urocze wspomnienia i świetny humor bez alkoholu i dodatkowych używek. Tylko trzeba chcieć. Trzeba wyjść poza granicę powszechności i niskiego poziomu myślenia w kategoriach 'imprezowania'. Być może padły mocne słowa z mojej strony, ale jest to jednocześnie apel do wszystkich młodych ludzi (młodszych ode mnie, starszych oraz rówieśników - braci studenckiej) o to, byście szanowali samych siebie i pamiętali, że jesteście kimś więcej niż zwykłą istotą narodzoną w świecie. Macie godność wynikająca z samego faktu urodzenia się człowiekiem – nie niszczcie tego w sobie oraz nie zatracajcie tej cechy w drugiej osobie. Pamiętajcie, że jesteście istotami myślącymi, odpowiedzialnymi za swoje czyny i za drugiego człowieka. Dodatkowo apeluję do dziewczyn: nie zatracajcie swojej kobiecości na rzecz taniego chwytu wynikającego ze zwykłej chęci 'zaszpanowania' przed innymi. Pamiętajcie, że prawdziwy mężczyzna nigdy nie uwłacza godności kobiecie i zawsze stara się o nią.<br />Są to słowa płynące również do rodziców, by zwracali uwagę na swoje dzieciaki, póki jest jeszcze czas, aby poświęcali chwile i rozmawiali z dorastającymi pociechami, jak z przyjaciółmi. Jeśli nie będzie dialogu w domach, jeśli nie będzie rozmowy przy stole – tak bardzo zapomnianym i bagatelizowanym meblu w domu, który stanowi jeden z ołtarzy - nie dziwmy się obecnością tylu tragedii wśród nastolatków. <br />Nie wszystko, co łatwe, powszechne i ogólnodostępne jest dobre. Najczęściej (niestety) jest to wymysł dzisiejszego świata, w którym panuje hedonizm i chęć zysku.<br />A wszystkim Wam i każdemu z osobna życzę na nadchodzący rok wielu powodów do tego, by radośnie śpiewać Panu psalmy dziękczynne, abyście z odwagą i uśmiechem wchodzili w kolejny dzień. Dzieciakom życzę wielu okazji do szczerego śmiechu, charakterystycznego właśnie dla maluchów, oraz powodzenia w każdym dniu prowadzącym ku dorosłości. <br />I pamiętajmy: cieszmy się z każdego dnia i traktujmy każdy dzień tak, jakby miał być naszym ostatnim. Odwagi!<br /><br />Aleksandra Kozieł<br />____________________________________________________________________________________<br /><br />A teraz....<br /><br /><span style="font-weight:bold;">Od tylu lat na Ciebie czeka cały świat!</span><br /><br /><span style="font-style:italic;"><span style="font-weight:bold;">"A i ty, dziecię, prorokiem Najwyższego zwać się będziesz, bo pójdziesz przed Panem torując Mu drogi; Jego ludowi dasz poznać zbawienie [co się dokona] przez odpuszczenie mu grzechów, dzięki litości serdecznej Boga naszego. Przez nią z wysoka Wschodzące Słońce nas nawiedzi, by zajaśnieć tym, o w mroku i cieniu śmierci mieszkają, aby nasze kroki zwrócić na drogę pokoju."</span></span><br /><br />Nadchodzą kolejne Święta, które uświadamiają nam jak bardzo Miłość oraz wiara mają sens. Co prawda dzisiejszy świat utożsamia Święta ze śniegiem, krasnoludkiem - Mikołajem, reniferami i choinką. Ale to, co jest powszechne, wcale nie oznacza, że jest normalne i prawdziwe.<br /><br />Bóg narodził się w obskurnej stajni, gdzie wcale nie pachniało najnowszą serią perfum. A potem umarł na Krzyżu, by zbawić Ciebie! Byś mógł wiecznie żyć w Miłości! - Czy istnieje piękniejsza wiadomość? Czy Chrystus narodzi się w Twoim sercu w czasie tych Świąt? Czy oczekujesz Go w ostatnich dniach Adwentu?<br /><br />Życzę Ci tego, aby On prawdziwie narodził się w Twym sercu, byś zawsze wiedział, że On jest Twoim najlepszym Przyjacielem. Życzę Ci, byś śpiewał odważnie w trakcie Pasterki Hymn 'Chwała na wysokości Bogu'. Albowiem tylko On jest Święty, tylko On jest Panem, Tylko ON jest NAJWYŻSZY! Życzę Ci pokoju w sercu, abyś wszystko czynił z Wolą Bożą. Abyś narodził się jako nowe dziecko Boga. A gdy On zacznie nadchodzić - Pan przyodziany w blask, przepasany w Mocą, obleczony w Chwałę - wyjdź Mu naprzeciw. Nie chowaj się, tylko głoś, niczym Zacheusz, że dzisiaj Zbawienie weszło do Twego domu. Bo On nie wybiera tych lepszych i piękniejszych.<br />Życzę Ci prawdziwej radości, takiej jaką ma dziecko. Dlaczego dziecko? Ponieważ ono jest zawsze szczere i szczerze mówi, co czuje. <br /><br /><span style="font-weight:bold;">"Narodził się - Bóg zstąpił na ziemię. Narodził się, by uratować mnie. Narodził się i nie zostawił mnie!"</span><br /><br />I na koniec... Życzę Ci, byś w nadchodzącym roku śpiewał głośno psalmy dziękczynne Panu. Bo on ukazuje ścieżkę życia i nie zostawia w żadnym czasie...<br /><br /><br /><span style="font-weight:bold;">Božji nam je rojen Sin, o radujmo se, k nam je prišel iz višin veselimo se!</span>Olahttp://www.blogger.com/profile/15414755632940720528noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-684083897883858707.post-7937026471772531872008-12-21T20:13:00.005+01:002008-12-21T21:01:38.754+01:00<span style="font-weight:bold;">'Jak okiem sięgnąć, nie ma tu nic, a jednak jest wszystko! Topole idą tam, gdzie warto żyć! Hej, hej, którędy do gwiazd? Hej, hej, tamtędy jak wiatr! Hej, hej, którędy, by żyć w moim domu, choć jeden raz?! (...) Przedziwne światło wie, gdzie warto żyć!'</span><br /><br />Refleksje po koncercie Tomasza Budzyńskiego... Luna od pierwszego przesłuchania była dla mnie świetną płytą. Po koncercie utwierdziłam się w tym przekonaniu. <br />To, co mnie denerwowało, może pominę, bo Hard Rock Cafe, jak było wiadomo od początku, nie jest dobrym miejscem na tego typu przedsięwzięcia. <br />Jednak ludzie uczestniczący w koncercie, zainteresowani twórczością Tomka, stworzyli atmosferę, dzięki której nic innego nie liczyło się oprócz słów i muzyki.<br /><br />Stojąc tuż przy scenie, vis a vis Gera oraz Tomka, mogłam chłonąć piękno wypływające z tekstów, o których można śmiało powiedzieć, że są głębokie.<br /><br />Na koncert szłam z głową pełną negatywnych myśli, które rozbijały mnie od wielu miesięcy. Wiedziałam jednak, że Luna towarzyszyła mi zawsze w podobnych chwilach i chciałam, by tradycji stało się za dość, żeby towarzyszyła mi również w kolejnych problemach. Tak samo kojąco podziałały wersy i melodie jak dotychczas, niczym kompres na otwartą ranę.<br /><br />Wracałam do domu ostatnim już tramwajem, który to zjeżdżał do zajezdni Wola, przez co musiałam wyskoczyć przy Rondzie Daszyńskiego i przejść się 2 przystanki. I tę drogę również wspominam bardzo dobrze. Dlaczego? Bo idąc prawdziwie rozmawiałam z Bogiem. Wypowiedziałam wszystkie sprawy, wszystkie problemy, wszystkie pragnienia. Tak bardzo szczerze...<br /><br />Pamiętam rozmowę z mym kolegą, który rzekł mi: "Ola, musisz Mu wszystko szczerze wywalić to, co czujesz!"<br /><br />Wracając jednak do koncertu... Wykonanie utworów: Serce, Umieraj, Na niebie ciągły ruch, Tren, Wiosna, Echo było fantastyczne...<br />Jednak nie mogę pominąć jeszcze jednej piosenki, która pochodzi z Drogowego albumu - "Kfinto". Śpiewał ją Gero, który w sposób niesamowity podłożył chórki do lunarnego albumu. Po rozmowach ze znajomymi, doszłam do wniosku, że tylko mnie urzekło jego wykonanie. Od wtorku niczego innego nie słucham, tylko koncertowej wersji 'kfinto' z HRC. W zasadzie nie byłoby w tym nic dziwnego, bo znam tę piosenkę, ale we wtorek, 16 XII 2008 inaczej na nią spojrzałam. Spojrzałam na nią przez pryzmat mego marzenia, do którego bez przerwy czynię przygotowania, by je osiągnąć- Akademia Marynarki Wojennej. Wiem, że nie będzie łatwo, wiem, że już jest trudno, wiem też, że tam wcale nie będzie kolorowo i pięknie. "Nie ma tu nic, a jednak jest wszystko..." - dokładnie te słowa oddają moje myśli. Wiem, że tam nie ma nic,ani nikogo takiego, co mogłoby mnie pchać. I dlatego wierzę głęboko, że to ma sens. Nie podążam za wyimaginowanymi wyobrażeniami, bo wiem, co mnie czeka. Nie wybrałam sobie takiej przyszłości, tylko po to, by pokazać, ze stać mnie na to. Nigdy nie byłam tak zdeterminowana, jak teraz. Rzucam książkami od matmy, siedzę nad zadaniami w każdej chwili, boję się wskoczyć na główkę do basenu, pływam poprawnym kraulem. Próbuję! Walczę! <br />Spotykam się z powszechnym niezadowoleniem ze strony moich bliskich i znajomych. Wiem, ze jestem sama, ale tym bardziej cenię moją decyzję. Serce rwie do tego, co mogłoby mnie tam czekać. A czekałyby na mnie: kupa wysiłku, walka z własnymi słabościami i ze starym człowiekiem.Olahttp://www.blogger.com/profile/15414755632940720528noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-684083897883858707.post-13263321986274002122008-12-07T19:31:00.001+01:002008-12-07T21:42:27.227+01:00Artykuł - grudzień 2008Świat na Ciebie czeka, Panie!<br /><br /> Adwent (łac. adventus – przyjście) - cóż to właściwie jest? Czy tylko kojarzy nam się z nieludzkim porannym wstawaniem na Roraty? Czy tylko myślimy o produkowanym przez firmy cukiernicze „kalendarze adwentowe”? To przede wszystkim radosne oczekiwanie na powtórne przyjście Jezusa Chrystusa.<br /> Chwila na informacje teoretyczne. Adwent rozpoczyna się w niedzielę po uroczystości Chrystusa Króla, od pierwszych nieszporów pierwszej niedzieli Adwentu, a kończy się pierwszymi nieszporami Bożego Narodzenia.. Zawiera on zawsze 4 niedziele i kończy się wigilią Bożego Narodzenia, która niekiedy zbiega się z czwartą niedzielą Adwentu (jak to mieliśmy w ubiegłym roku). Wraz z pierwszą niedzielą Adwentu, rozpoczynamy kolejny rok liturgiczny w Kościele. W tym czasie występują teksty w pierwszych czytaniach na Liturgii z Księgi proroka Izajasza, dominuje kolor fioletowy. Nie są to znaki pokuty, jak w czasie Wielkiego Postu, lecz jest to przygotowanie do ponownego, głośnego i szczerego śpiewania w czasie Narodzenia Pana hymnu (Łk 2,14) głoszącego potęgę i Chwałę Tego, który narodził się, by zbawić Ciebie i mnie! <br /> Jest to oczekiwanie na Sprawiedliwego, o którym mówią karty Starego Testamentu. 'Potomek' Niewiasty zgładzi Szatana. Jest to też wspomnienie świętych, którzy głosili przybycie Oblubieńca. Jednym z nich był Jan Chrzciciel, będący głosem wołającym i informującym o pojawieniu się niebawem na świecie Mesjasza. <span style="font-weight:bold;">"Obchodził więc całą okolicę nad Jordanem i głosił chrzest nawrócenia dla odpuszczenia grzechów, jak jest napisane w księdze mów proroka Izajasza: Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego!"</span> (Łk 3,4)<br /> Kierowane myśli ku dniom Bożego Narodzenia nie powinny spocząć jedynie na prezentach, zakupie rozłożystego drzewka i zaopatrzeniu się w modne ozdoby mieszkania. Nasza uwaga powinna (przede wszystkim) być skierowana na powtórne przyjście Jezusa Chrystusa, który zwycięży zło i będzie królował na całym świecie. Należy pamiętać, że nasze życie jest oczekiwaniem na ten dzień. Każda chwila przybliża nas do tego momentu. Uczestniczymy w planie Boga, którego zamysłem jest nasze szczęście wieczne.<br />Sprowadźmy tę sprawę na sytuację bardziej zrozumiałą dla nas - laików. Bliska osoba naszemu sercu wyjechała na drugi koniec świata i nie wiemy, kiedy wróci. Wiemy natomiast, że jest w określonym miejscu, możemy z nią rozmawiać przez telefon, kontaktować się za pomocą Internetu, ale mimo wszystko czekamy na ten upragniony dzień, kiedy zobaczymy ją na żywo, będziemy mogli się do niej przytulić. Podobnie jest z Chrystusem. Jedną jednak, zasadniczą różnicą jest to, że On nas ukochał, jak nikt na świecie. <span style="font-weight:bold;">„Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie.” </span>(Iz 49, 15)<br /> Paruzja, czyli przyjście powtórne Jezusa Chrystusa przypomina nam, że On jest tu, On żyje! On nadejdzie! <br />Często zapominamy o esencji naszej wiary. Ale dlaczego? Bo to nielogiczne, by ktoś ukochał Cię tak mocno i oddał za Ciebie życie. To jest irracjonalne, by przyszedł raz jeszcze, by sprawiedliwie królować na ziemi. To nie jest na czasie, by zupełnie za darmo dać Ci wieczne życie.<br /> <span style="font-weight:bold;">„Od tylu lat na Ciebie czeka cały świat!” </span>- posługuję się jak zwykle cytatem z utworów Arki Noego. Dlaczego przytaczam ich fragmenty piosenek? Ponieważ dzieci śpiewają słowa szczerze. Często nam- dorosłym brakuje uczucia prawdy i pewności w tym, co mówimy. Brakuje nam już - tego specyficznego dla dzieci - całkowitego zawierzenia. Rodzice dla maluchów są wyrocznią, są dla nich idealni, pełni dobra i mocy. Tak samo postrzegają Boga. Czemu my tak nie postrzegamy Tego, który z Miłości stworzył każdego z nas? <br /> Zatrważający jest brak głębszego spojrzenia na Święta Bożego Narodzenia. Dla większości z nas są to dni wolne od pracy, jest to też możność obejrzenia filmów typowych dla czasu świątecznego. Często też słyszę, że „to żadne święta bez śniegu za oknem”. Atmosfera zależy przede wszystkim od każdego z nas. <br /> Dostrzegłam różnicę między traktowaniem świąt w przeszłości i w jaki sposób podchodzimy do tego świętego czasu teraz. Kiedyś sfera sacrum i profanum potrafiły się uzupełniać. Nie było zgrzytów między nimi. W dzisiejszych czasach natomiast istnieje prawdziwa wojna między nimi. Profanum, jako sfera codzienności, laicka, wyśmiewa teraz strefę świętości, w której możemy się zatrzymać, zastanowić nad sensem życia, spotkać się z Bogiem. Nie tak dawno jeszcze święta Bożego Narodzenia były chwilą, kiedy spędzało się razem czas, czuć było atmosferę podniosłą, która wyrażała się choćby w niepozornym przygotowaniu uczty. 12 potraw symbolizowało bogactwo. Teraz? Teraz wszelkie potrawy, które występowały jedynie na na stole wigilijnym, są obecne na co dzień. Dlatego też wymiar (nawet) materialny, został zubożony o ten znak (jakim jest wspólne ucztowanie) okazujący święta.<br /> Mimo częstego tłumu ludzi w domach w czasie świąt, jesteśmy niczym 'Kevin sam w domu'- ikona telewizji, w czasie bożonarodzeniowych dni.<br />Dlatego my, jak dzieci Boga, oczekujmy na Niego z nadzieją i radością na narodzenie Pana, na Jego powtórne przyjście. Żyjmy oczekując i wypatrując Go w każdym człowieku, w każdej chwili, która została nam dana.„Świat na Ciebie czeka, Panie, jak na sen zmęczony dzień. Tak jak miłość na spotkanie, jak na deszcz kwiatów cień.”<br /><br />Aleksandra KoziełOlahttp://www.blogger.com/profile/15414755632940720528noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-684083897883858707.post-180338431583228262008-11-25T22:05:00.003+01:002008-11-25T23:06:09.296+01:00Rozmyślania nad rzeczywistościąOd kilku dni w głowie huczą mi problemy dzisiejszego świata - problem 'tolerancji', braku wiary w Szatana, wszechogarniająca 'wolność'. Dlaczego w cudzysłowie? Ponieważ źle rozumiane są owe pojęcia. <br />Mówiąc o świętości, słuchacze cię wyśmieją, mówiąc o wierze, dowiesz się, że jesteś naiwny, a wszelkiego rodzaju 'ograniczenia' związane z życiem moralnym nadają się na podpałkę.<br />Świętość? Co to takiego? Ksiądz może żyć w celibacie? Czy owy celibat nie musi go 'cisnąć'? Czy może być szczęśliwy? Czy kobieta może nań patrzeć nie jak na mężczyznę i nie jak na 'zakazany owoc, który najlepiej smakuje'? - Oczywiście, że tak! Tylko trzeba wykazać się chęcią. Choć to jest coraz mniej spotykane.<br />'Zarwanie' księdza jest notowane w rankingach dziewczyn, jako coś już całkiem powszechnego, tuż obok żonatych mężczyzn.<br />Kiedyś koloratka, obrączka były znakiem zakazu dla innych, a teraz najlepiej 'biorą' na taką 'przynętę'.<br />Czytając Frondę, obserwując ludzi na mieście, czytając książki współczesnych nam autorów powiem: o zgrozo!<br />Coraz częściej zastanawiam się, jak moje dzieci będą uczone w szkole, czy będę ewenementem jako matka- żona, jako kobieta będąca w związku sakramentalnym z mężczyzną? Czy związki heteroseksualne będą na wymarciu jak mamuty? Czy moje dzieci będą mogły mówić o mnie jak o rodzicu, czy o „opiekunie”? Czy będę obiektem kpin, gdy będę chodziła do kościoła na Eucharystię wraz z rodziną? <br />Jadąc dziś tramwajem z uczelni, na której przeważającą część wykładowców stanowią księża (będąc tam, czuję się jak w innym świecie. Inni narzekają, a mi ten klimat naprawdę odpowiada), widziałam dwójkę młodych ludzi (okolice mojego wieku), którzy z zapartym tchem studiowali ulotkę. Złożyło się, że musiałam stanąć w ich okolicy, ponieważ linia 27 jest wypuszczana z zajezdni jedynie z jednym wagonem, przez co nie można nawet pomyśleć o 100 centymetrach przestrzeni, by móc zapewnić sobie komfortu psychicznego.<br />Powracając jednak do tematu - mój wzrok złączył się ze wzrokiem dziewczyny. Poczułam jakąś niepewność płynącą z jej strony. Automatycznie spojrzałam na ulotkę, którą trzymała (zapewne) moja rówieśniczka. Nie znałam nazwy tego specyfiku (ciekawość zwyciężyła), więc zapamiętałam nazwę, by móc w Internecie sprawdzić cóż to jest za wynalazek. Idąc do domu byłam pewna przeznaczenia tego opakowania. Ta dziewczyna była zagubiona, chłopak zaciekle studiował tę ulotkę, po czym oddał ją swej partnerce (jakże modne słowo) i jak gdyby nigdy nic leniwie oglądał świat zza okna. <br />Tak, to był środek antykoncepcyjny. Czytając jakieś forum, studiowałam z zażenowaniem zdania forumowiczek. Stosowanie 'tylko jednego zabezpieczenia, jest wielce nieodpowiedzialne'. Hmm...sami odpowiedzialni się wypowiadali.<br />Nie wiem czemu, ale po spotkaniu tej dziewczyny i później po tym 'dochodzeniu', poczułam trwogę. Oczywiście można powiedzieć: 'Olka, oni i tak późno zaczynają'. Albo 'Dobrze, że myślą o zabezpieczeniu, żeby nie wpaść'. Faktycznie...myślą.<br />Rozmowa ze znajomą. Niestety zeszła na jej sprawy z partnerem (to już premedytacja). Dlaczego niestety? Ponieważ od niej też usłyszałam, że współżycie np. tylko z tabletkami jest wielce głupią sprawą.<br />Zastanawiałam się czy czasem to ja nie pasuję do tego świata. Przez moment byłam pewna tego stwierdzenia: jestem odludkiem. Chwilę później znów powróciłam do tej sprawy i poczułam, że to, co większość robi jest nienormalne. Jest powszechne, ale nie jest normalne.<br />Tolerancja wobec homoseksualistów - 'każdy może robić sobie z kim cokolwiek, mi to nie przeszkadza'. Ja, jako osoba mówiąca jasno: 'to jest zboczenie' (por.Rz 1,24-28) , dowiaduję się, że jestem nietolerancyjna. ("Czarnogród" i te sprawy...) Jeśli tak ma wyglądać tolerancja, no to nieźle. <br />'Po co etyka? Po co moralność? Przecież to nie jest dzisiejsze. To jest jedynie uwiązanie człowieka.' Gratuluję postawy.<br />Tak, będziemy wystawieni na pośmiewisko - już jesteśmy. Już teraz słyszę, że jestem głupia. Ale przecież <span style="font-weight:bold;">„Bóg właśnie wybrał to, co głupie w oczach świata!”</span> (1 Kor.1,27)<br />Ataki w mediach, wśród znajomych, to już codzienność.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">Dziękuję Kościołowi za tę naukę, którą głosi. Dziękuję za to 'uwiązanie' mnie 'zakazami', bo wiem, że dzięki temu ostanie się we mnie jeszcze człowiek.</span>Olahttp://www.blogger.com/profile/15414755632940720528noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-684083897883858707.post-23470856445612719932008-11-21T21:33:00.002+01:002008-11-21T21:41:59.332+01:00Arka Noego 'Niebo niebieskie'<br /><br /><object width="425" height="344"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/_knIMedUzpw&hl=en&fs=1"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/_knIMedUzpw&hl=en&fs=1" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="425" height="344"></embed></object><br /><br /><br />Arka Noego 'Ja nie umieram'<br /><br /><object width="425" height="344"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/HA_eidZ-Gng&hl=en&fs=1"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/HA_eidZ-Gng&hl=en&fs=1" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="425" height="344"></embed></object><br /><br /><br />Czy te dzieciaki nie są fantastyczne?Olahttp://www.blogger.com/profile/15414755632940720528noreply@blogger.com