wtorek, 17 marca 2009

Ja Cię wybrałem, ja Cię wybrałem!

"Do tego, kto ma życie sponiewierane,
i jest wzgardą ludów, do sługi panujących."

Królowie cię ujrzą i staną zdumieni,
książęta całej ziemi na twarz upadną,
bo ja Cię wybrałem, ja Cię wybrałem!

"Choćby jakaś matka zapomniała o swym dziecku,
Ja nie zapomnę Ciebie.
Popatrz na moich dłoniach mam cię wypisaną."

Porównaj: Iz 49,1-16

Co prawda pieśni tej nie powinnam jeszcze śpiewać... Nie mój czas.
Ale jakże mocne Słowa! Tak konkretnie pokazują mi, że nie jestem sama. Choćby każdy mnie opuścił i zdradził, On zostanie mi Wiernym. Czy mi - człowiekowi - mieści się to w głowie? Kolejny semestr Teologii Dogmatycznej, a ja ciągle się zastanawiam nad przymiotami Boga. Nieustannie mędrkuję jak bardzo jest On szalony z Miłości do mnie.
Wielki Post 'pełną gębą', ludzie upadają w postanowieniach postnych, albo cieszą się z kolejnego dnia, w którym wytrwali. Wiele osób mnie pytało czy mam jakieś postanowienia. A ja szczerze odpowiadałam: 'nie, ale każdy dzień chcę przeżyć jak najlepiej.'
Banalne? Chyba nie. A nawet na pewno nie.
Nie chcę negować systemu postanowień, ale gdy patrzę na postępowanie niektórych ludzi, to autentycznie śmiać się chce. Po co robić coś pod publiczkę? Po co na siłę coś wymyślać? (Akurat to odnoszę do innych jednostek, które nie zgadzają się z jakimkolwiek zdaniem tylko po to, by pokazać, jakie to one są 'wykształcone' i osłuchane, bo o oczytaniu to za bardzo mowy być nie może.- Taka dygresja)

Ach... I mam apel (do siebie również go kieruję)...nie na czas Wielkiego Postu, nie na czas Rorat czy może oczekiwań na wakacje...
Bądź człowiekiem (Kobieto, Ty też.) i jeśli coś chcesz zmienić w drugim człowieku, zacznij od siebie. Proszę, nie niszcz drugiej osoby przy innych - w tym wypadku pokazujesz swój niski poziom i tchórzostwo. Jest coś takiego jak braterskie upomnienie w 4 oczy. Wystarczy chęć, odwaga oraz odpowiedzialność. Nie katuj jej swoją wyniosłością...
Każdy z nas jest powołany do świętości.* Czy jesteś wierzący czy nie... Po prostu... bądź człowiekiem.

*świętości nie obliczamy jedynie w częstotliwości uczęszczania na Drogę Krzyżową czy może w marszczeniu się na jakieś niepoprawne do końca teksty (szczeniackie). Gdyby wszyscy byli poważni i układni, byłoby baaardzo kiepsko. Bóg udzielił nam daru uśmiechu. Pamiętajmy o tym!

niedziela, 1 marca 2009

Artykuł - Luty 2009

„Mijają się dni, ach, jak pędzą, pędzą chmury. Jakiś dziwny szum, jakieś dziwne przygotowania (...) zapomniana piękna pamięć.” Pozwoliłam sobie na początku przytoczyć cytat utworu Tomasza Budzyńskiego – męża, ojca, wokalisty, poety i malarza. Nic nie jest bez przyczyny – ale o tym później.
Spisując moje myśli, karnawał jest w pełni, sesja zresztą też. O tym drugim myślę z nieobcym już uczuciem – uczuciem niepewności i niewyspania. Coraz śmielej myśli kieruję ku feriom i ku kolejnemu, pięknemu, a nawet (śmiało rzeknę) NAJPIĘKNIEJSZEMU Świętu naszej wiary – jakim jest Pascha.
Do Paschy jeszcze sporo czasu, a Kościół zadbał, byśmy my - wierzący mogli dobrze przygotować się do Świętowania esencji naszej Wiary. W jaki sposób możemy to uczynić? Uczestnicząc świadomie w Wielkim Poście. Co to znaczy świadomie? Czy chodzi tylko o chodzenie dla 'zaliczenia w indeksie' Drogi Krzyżowej? Nie! I doprawdy, jeśli takie myślenie panuje w czyjejś głowie, to długa droga do tego, by zrozumieć czym jest nasze wyznanie, a jeszcze dalsza, by móc przyjąć (choćby) Sakrament Bierzmowania - Sakrament dzięki któremu stajemy się dojrzałymi chrześcijanami. Długa droga, ale dzięki chęciom i wysiłkowi możemy ją pokonać. Możemy zrozumieć, że słowa, które padły w trakcie (choćby) Drogi Krzyżowej naświetliły jakiś konkretny problem, z którego nigdy nie zdawałeś sobie sprawy. Przemiana może nadejść w każdej chwili, trzeba tylko dać możliwość jej przybycia. Nie zamykaj się na takie momenty, bo ta chwila może pomóc Ci pozbyć się (np.) gigantycznego kompleksu, z którym sobie nie radziłeś.
Powracając jednak do świadomego przeżywania Wielkiego Postu, chcę podkreślić wartość nabożeństw i rekolekcji. Świadomie - to znaczy odnaleźć siebie w kontekście tego, o czym mówi mi Kościół, mojej osobie – młodej, często mało pokornej i żyjącej w szalonym tempie. Czy ja faktycznie wierzę w to, że za 40 dni będę radowała się „uśmiercenia śmierci”? Nie traktujmy Wielkiego Postu jako „szlabanu” na słodycze, imprezy, bo nie o to chodzi. Tu chodzi o pogłębienie konkretnej relacji: Boga i twojej. Nie uważajmy Wielkiego Postu za okres „wyrwany z życiorysu”, ponieważ „w zasadzie niczego nie wolno”. Pamiętam doskonale moje myślenie sprzed kilku lat. Pamiętam też moje podejście do piątkowych imprez, błahego niejedzenia mięsa również w piątek. Wtedy wydawało mi się, że jest to całkowity zamach na wolność człowieka. Jakże się myliłam! Teraz dopiero widzę, jak bardzo urosłam, gdy zaczęłam przestrzegać tak mało ważnych zasad dla typowego człowieka. Nie zapominajmy, że nas - ludzi charakteryzuje ta piękna cecha, jaką jest umiejętność przemiany samego siebie.
Świadome przeżywanie Wielkiego Postu pozwala również pięknie przeżyć Triduum Paschalne oraz samą Paschę. Pięknie? Znów, co to znaczy? To znaczy przyjąć z całkowitą świadomością, że Jezus został ukrzyżowany za Ciebie, że zmartwychwstał, pokazując prawdę naszej wiary. Bylibyśmy marni, gdyby to była zwykła opowieść snuta przez uczniów, którzy dla ukrycia wszelkich podejrzeń, wykradliby ciało Jezusa. Nie chcę teraz zagłębiać się w rejony teologii fundamentalnej, która konkretnie tłumaczy zjawiska związane choćby z Dniem Zmartwychwstania.
Dlaczego jednak zacytowałam fragment utworu Budzyńskiego? Powodów jest kilka. Słowa te można odnieść dokładnie do czasu, w którym żyjemy. Żyjemy w pośpiechu, pędzimy z punktu A do punktu B. Ale nagle słyszymy owe „jakiś dziwny szum, jakieś dziwne przygotowania” - znak, że nie tylko praca i nauka się liczą. Jesteśmy w fazie przygotowań do celebracji sensu wiary. Dlaczego dziwne? Dziwne w oczach świata. Coraz rzadziej zwracamy uwagę na sedno, a coraz częściej na otoczkę – „ile potrzebujemy jajek do upieczenia babki drożdżowej? Jak podamy sałatkę? I co założę na Rezurekcję?!” Nie dajmy się zapędzić w ślepy zaułek.
Postać Tomasza Budzyńskiego nieprzypadkowo została przeze mnie przytoczona. Człowiek ten nie od razu był w kościele. Mówiąc delikatnie „nie zważał” na Boga, żył jak sam chciał...Hmm...Taki typowy punk.
Jego nawrócenie jest interesującą historią – nie będę jednak zdradzała szczegółów – zachęcam (znów) do lektury książki pt. „Radykalni”. Z biegiem czasu wszedł na Drogę (wstąpił do wspólnoty neokatechumenalnej – w pełni zaakceptowanej przez Papieża, który zatwierdził Statut Drogi, będący dokumentem bez ograniczenia czasowego), żyje zgodnie z nauką kościoła, nie jest typowym artystą z XXI wieku, bo nie dał się „sprzedać”. Tworzy pomimo trendów, które panują na arenie show biznesu. Z odwagą idzie pod prąd – jak chrześcijanin – by być w zgodzie z sumieniem, będącym sanktuarium Boga, gdzie człowiek spotyka się z Bogiem twarzą w twarz, uczestnicząc w relacji bardzo intymnej.
Świadectwo Tomka Budzyńskiego pokazuje, że można żyć w świecie komercji i rozwiązłości, robić to, o czym się marzyło i nie wyzbyć się własnej wiary, a wręcz przeciwnie – powodować jej wzrost.
Przypatrując się postaci Budzyńskiego, jego przemianom, można śmiało rzec, iż głos wołający, by nawrócić się już dziś może „dopaść” w każdej chwili – i jego to spotkało .
Jest to też nauka dla każdego z nas – młodych czy też bardziej doświadczonych w życiu, że nikt nie jest potępiony, skreślony z „listy Boga”, bo dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych. Być może On woła Ciebie w płycie, której słuchasz tylko po to, by wyżyć się po ciężkim zaliczeniu, być może przemawia przez kolegę, który zaprasza Cię na herbatę?
Przygotowując się do Świąt Wielkiej Nocy nie dajmy zapomnieć owej pięknej pamięci, która ukazuje nam, pomimo prób zatarcia jej przez ogół, że świętujemy nasze życie wieczne. Nie zamykajmy się ten czas, który ma nas przygotować do dzielenia się prawdziwą Radością.

Aleksandra Kozieł