niedziela, 11 maja 2008

Maj 2008

Spełnienie- jak w dzisiejszych czasach postrzegamy owe pojęcie? Czy rozważamy je w kategoriach materialnych czy duchowych? Czy dążenie do spełnienia jest dążeniem do dobra? Czy dobro jest na pierwszym miejscu w naszym życiu? I czy chcemy dążyć do doskonałości w trakcie drogi przez życie?

Te wszystkie pytania nie dręczą nas od niedawna, ponieważ filozofia i teologia toczą nieustannie dysputy na tego typu zagadnienia.

Pytając moich znajomych i słuchając wypowiedzi ludzi starszych, dostrzegam wyraźnie, że mamy często rozbieżności. Czemu? Ponieważ każdy z nas odbiera inaczej kwestie dobra, spełnienia, a nawet moralności (co napawa mnie osobiście niepokojem).

Temat jest niezwykle rozległy, bardzo aktualny i trudny. Trudny, ponieważ często w trakcie debat okazuje się, że nie potrafimy rozmawiać. Gdy ktoś ma odmienne zdanie od naszego, zaczyna się problem. Z czego to wynika? Z tego, że za mało rozmawiamy, komunikujemy się, ale nie rozmawiamy. Dlatego też odpowiedź na wyżej postawione pytania, może zrodzić wątpliwości i trudności. Telefony komórkowe, wirtualna przestrzeń wcale nie pomagają nam w ulepszaniu naszych kontaktów międzyludzkich.

Młodzi ludzie postrzegają szczęście w materii oraz w innych ludziach. Posiadanie nowego nośnika muzycznego, modny model opaski w kolorze tej wiosny, jak również „zdobycie swego ulubieńca” w postaci młodzieńca, który wydaje się być spełnieniem marzeń o księciu z bajki na rumaku. Podałam takie przykłady celowo - by pokazać jak płytko myślimy. My, jako społeczeństwo egzystujące teraz, tu, w tej rzeczywistości. Nie opieramy się na fundamencie, nie zważamy na to, co mówią nam wiara i rozum (posiadające głębokie korzenie, przeciwstawione sobie łączą się, dając jasny obraz świata). Zwracamy jedynie uwagę na to, co cieszy nasze oczy. Czyżbyśmy byli w 100% społeczeństwem obrazków? Pamiętajmy, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Coraz więcej „zabawek” potrzebujemy do zadowolenia naszej kapryśnej natury.

Gdybyśmy spytali 100 lat temu typowego młodzieńca, co dałoby jemu spełnienie rzekłby prawdopodobnie: żona, dzieci, praca na rzecz odzyskania niepodległości Ojczyzny. Dziś?- „Nie wiem, mam jeszcze dużo czasu.” Nie gloryfikuję przeszłości, nie pozbawiam sensu życia młodego człowieka. Chcę zwrócić uwagę na to, że teraz obserwujemy wydłużający się okres dojrzewania psychicznego ludzi. Człowiek mawia: „Życie jest krótkie, trzeba z niego jak najwięcej brać”. Zwróćmy się jednak do słów Seneki: „Nie otrzymaliśmy życia krótkiego, ale czynimy je krótkim.” Czy to nie jest prawdą?

Mówiąc o spełnieniu, poruszam bardzo grząski temat, ponieważ każdy z nas ma swoją „receptę” na poczucie charakterystycznego ciepła i pokoju w sercu. Jedni widzą swoją przyszłość w służeniu Ojczyźnie w wojsku, inni posługują jako konsekrowani, jeszcze jedna grupa oddaje się wolontariatowi. Ilu ludzi, tyle pomysłów i żaden nie jest zły.

Dzisiejsze czasy jednak obfitują w hedonizm i jednocześnie pracoholizm. Kobiety i mężczyźni stojący u progu życia rzucają się w wir pracy, imprez, żeby tylko nie zastanawiać się czy nie są w trakcie przegrywania swojej chwili. Ucieczka? Jest to smutne i zatrważające. Cóż zostanie po nas, jeśli wyzbywamy się często naszej tożsamości, tradycji, tłumacząc nasze postępowanie wędrówką z duchem czasu? Właśnie wyzbywając się naszej historii, tradycji, Boga, wyzbywamy się samych siebie. „Odczłowieczamy” człowieka. Czy istnieje coś bardziej niebezpiecznego? Wówczas normy moralne, godność, odpowiedzialność ustępują nihilizmowi, relatywizmowi (źle pojmowanemu), subiektywizmowi.

Czasy w których żyjemy, czyli epoka postmodernizmu często spycha nasz umysł pozornie w myślenie, że nie istnieje etyka, do prawdy nie można dotrzeć, absolutnych wartości nie ma, jednocześnie wszystko może być wartością, wszystko również może być sztuką. A jeśli wszystko jest sztuką, to tak naprawdę nie ma żadnej wartości w owej „sztuce”.Wszystko staje się niczym. Często występujący sytuacjonizm etyczny powoduje brak określenia poprawności naszych czynów. Określenia: dobro/zło nie są używane, ponieważ teraz ocenia się według kontekstu. Czy w tym momencie nie próbujemy umywać rąk od popełnionych przez nas czynów? Czy nie unikamy odpowiedzialności?

Nawiązałam do postmodernizmu z prostej przyczyny- jesteśmy w pewnym stopniu uwikłani w związek z nim, z racji tego, że żyjemy właśnie w tej chwili. Chcę jednak zaznaczyć, że zawdzięczamy temu prądowi kilka rzeczy jak najbardziej słusznych, m.in. wysoki poziom intelektualnych analiz, wolność, wyrażanie emocji.

Podsumowując, droga do spełnienia człowieka opiera się na czynieniu dobra. Czy można powiedzieć piękniejsze zdanie od tego, będąc u kresu pielgrzymowania po tym świecie: „Przeżyłam dobrze swoje życie, czuję spełnienie, ponieważ poszukiwałam i starałam się czynić dobro.” Zachęcam Was do refleksji nt. swojego życia, byście nie wyzbyli się owego człowieczeństwa, byście szli zgodnie z etyką oraz wiarą. Nie na darmo przecież nosimy miano ludzi.


Aleksandra Kozieł

...........................................................................................................................................................................

Godzina 6:00, sobota, 26 kwietnia, anno Domini 2008, okolice kościoła św. Anny, zwarta grupa z Karolkowej, dużo uśmiechu - tymi słowami można scharakteryzować (dopiero) początek 72. Ogólnopolskiej Pielgrzymki Studentów na Jasną Górę.
„Stawać się sobą”- hasło, które przewodniczyło naszemu spotkaniu, uświadomiło (mam nadzieję) każdemu z nas, byśmy nie bali się iść pod prąd i powiedzieć „Nie” komuś, kto działa wbrew naszemu sumieniu.
Myślimy, że znamy się, jesteśmy w stanie kierować sercem. Uważamy, że potrafimy stworzyć własny świat, a rozum jest na usługach oszukanego „ja”. Swego rodzaju „matrix” wprowadza w nasze młode serca stan iluzji. W tej chwili należy zadać pytanie: „Kim jesteśmy teraz?”
Jak to rzekł ksiądz Pawlukiewicz: Serce poznaje się przez jego odruchy, pokazując swego rodzaju „przedmyślenie” ( czyli stan przed pracą naszego rozumu) i należy uwikłać się w głąb naszego „jestestwa”, by zrozumieć kim właściwie jest każdy z nas.
Słowa, które przywołałam, miały na celu przybliżyć klimat wypowiedzi naszych prelegentów. Cóż można rzec... Na pewno pielgrzymka ta uświadomiła nam, że brakuje pokory i pokoju w świecie, a przepełnia go perfekcjonizm, pracoholizm oraz niebezpieczny kult wiedzy. Dlaczego niebezpieczny? Ponieważ wprowadza on w nasze serca pychę.
Nie liczy się to, co zrobisz za tydzień, za rok, nie jest ważne jak funkcjonowałeś rok temu, ważne jest to, kim jesteś teraz. Czy umiesz nazwać siebie z ręką na sercu prawdziwym człowiekiem?
Czy przychodzisz do kościoła dla Boga, czy może pcha Ciebie w stronę świątyni miły i przystojny ksiądz, a może młodzi i zabawni ministranci- wymarzeni kandydaci na mężów? Pytania trudne, lecz im szybciej je postawimy, im szybciej na nie odpowiemy, nasze serca zostaną prędzej uleczone. Tak, człowiek jest tylko człowiekiem i zarazem aż. Ludzką rzeczą jest upadać, ale cudowną rzeczą jest wstawać z grzechu.
Kwestia męskości i kobiecości została również zawarta w trakcie prelekcji. „Cała jesteś piękna”- tytuł spotkania dla kobiet, uświadomiła nam (kobietom), byśmy nie bały się swojej urzekającej kobiecości, abyśmy nie bały się naszych sfer: ducha, ciała i psyche (intelekt, emocje). I co ważniejsze- z mężczyzną kobieta tworzy całość, będąc dla niego piękna i niepowtarzalną. Pamiętajmy również, byśmy (my, kobiety) chwaliły mężczyzn, bo m.in. dzięki takim słowom czują się docenieni.
Pomimo zimna i późnej godziny, słowa sobotniej homilii wprowadziły (mam nadzieję, że nie tylko mnie) w stan szybszego bicia serca. Tzw. fałszywy humanizm, zwrócenie dzisiejszego świata na konsumpcję, relatywizm i nihilizm. Odrzucone ideały przez dzisiejsze społeczeństwo, brnące jednocześnie w bagno śmierci. Nie zostaliśmy jednak pozostawieni z trwogą we wnętrzu, modlitwa o mądrość i Ojczyznę pozostawiła nam nadzieję na lepsze jutro- jutro należące od nas. Nie bójmy się tego powiedzieć- od nas zależy czy przegramy nasze życie, czy wygramy człowieczeństwo. Wypowiedź Jerzego Stuhra o spełnieniu w życiu pokazała, abyśmy robili w przyszłości, to w czym będziemy czuli się dobrze. Byśmy spełniali się w zawodzie, który obierzemy. Dzięki temu możemy pomóc komuś przypatrującemu się naszej pracy, odnaleźć siebie, otworzyć oczy.
Zakończyliśmy pielgrzymkę poranną Mszą, w której złożyliśmy przyrzeczenie, iż będziemy co rok odwiedzać Jasną Górę, by nabrać siły na dalsze zmaganie się ze słabościami i niepewnościami. Pamiętajmy, że tylko w Bogu odnajdziemy spokój i siłę. Jedziemy?

Aleksandra Kozieł
..........................................................................................................................................................................

-Czy oni wszyscy jadą do Zakopanego?- Z trwogą w głosie padło pytanie na Dworcu Warszawa -Wschodnia.

-Obawiam się, że tak. Teraz trzeba tylko mieć jakieś miejsca siedzące.

-Hmm...To chyba nie wyjdzie.

-Ojej, to chyba któregoś z naszych chłopaków śpiwór.

Rozmowa kilku realistek pilnujących bagaży, w trakcie podstawiania pociągu nocnego zmierzającego do Zakopanego. Widok był dosłownie nie z tej ziemi. W tym miejscu należy pozdrowić męską część załogi, która odważyła się walczyć o miejsca siedzące dla grupy z Karolkowej.

Bagatela...ponad 13 godzin jazdy, ludzie siedzący na podłodze, bagaże (i co ciekawsze) ludzie podwieszani od dołu półek, w celu przejścia, a raczej (dosłownie) przefrunięcia z punktu A do punktu B. Niestety niektóre próby kończyły się niepowodzeniem w postaci upadku na śpiącą osobę w pozycji co najmniej ciekawej.

Radość na widok napisu „Zakopane” (przynajmniej w moim przypadku) zrekompensowała jazdę w interesujących warunkach, która niewątpliwie ułatwiała poszerzenie znajomości z sąsiadem stacjonującym między wejściem do wagonu, a korytarzem prowadzącym do wejścia pociągu.

Hasło: jedziemy na „Sobiczkową” było długo oczekiwanym zdaniem przez nas (goszczących przez 1,5 godziny przy kasie biletowej w Zakopanem).

Kąpiel, Msza, czyli regeneracja sił umożliwiły nam wycieczkę na najwyższy szczyt, jakim są niewątpliwie Krupówki (Ha, ha), nastąpiło wówczas rozdzielenie grupy na części, w celu spożycia pseudo- obiadu.

Brzdąkanie na gitarach, fałszowanie piosenek, jakie tylko znaliśmy oraz plany na następny dzień- tak upłynął dzień i wieczór dnia pierwszego w stolicy gór.

Sarnia Skała, Kalatówki i pustelnia Św. Brata Alberta; Dolina Chochołowska i Grześ; Dolina Kościeliska oraz Smreczyński Staw, Wąwóz Kraków i na końcu jaskinia Smocza - to udało nam się (w podziale na bardziej kameralne grupki) odwiedzić radością i jednocześnie kiełkującą myślą w głowach: „Jak dostaniemy się do Warszawy?”

Wyjazd, pomimo małej liczby dni, można ocenić za jak najbardziej obfity w wyjścia w góry- potęgę i piękno, śmiech oraz (kultowe już) naleśniki.

Cóż można rzec więcej- więcej takich pomysłów, więcej takiego humoru i więcej pociągów podstawianych przez PKP w okresie zwiększonej ilości podróży przez ludzi. W tej chwili należy bić pokłony

do władz PKP, za pomysłowość i kreatywność w wymyślaniu reklam, które mają na celu zaoferować dobrą jakość podróży. Jednak na pewno można rzec (dosłownie), że atmosfera była baaaarrrdzo gorąca.


Aleksandra Kozieł