środa, 22 października 2008

Przebicie do Śródmieścia



...Niech żyje Polska!!!

____________________________________________________________________________________

...I dziwny powrót do Myslovitz...

poniedziałek, 20 października 2008

Chcę tak jak On

Chcę tak jak On, mieć tyle siły, by trwać...

sobota, 18 października 2008







Patrząc na dzisiejszy świat znów krzyknęłabym: "żenada!".
Co teraz powiem? Ze zmęczonym wzrokiem, przygaszonym tonem powiem: "żenada..."
Dzieje się to wszystko, czego się w głębi serca spodziewałam i zarazem bałam. Mój świat zawalił się niemal tak szybko jak potrafiłam zawsze śmiać się ze wszystkiego. Teraz oczekiwanie na mój uśmiech jest porównywalne do czekania na przesyłkę, którą zajmuje się Poczta Polska.

Byłam na Warsaw Film Festival...źle... Byłam na kilku filmach z tegoż festiwalu. Co powiem? Ciężko o dobry film, ciężko o dobre kino, które spowoduje w Tobie drżenie serca, nie ze strachu, lecz z przejęcia. I zamierzam napisać skargę do tych, którzy zamieścili opisy filmów. Może walczę z wiatrakami, może jest to bez sensu (jak wiele osób mi to powiedziało), ale jak ma być lepiej, skoro nic nie zamierzamy czynić?
Dzisiejsze filmy były naprawdę dobre. Kino skandynawskie jednak potrafi coś stworzyć, wbrew opiniom kilku jednostek.

Ostatnio wypowiadam wiele ciętych słów do ludzi. Ktoś by powiedział: "grabisz sobie". Gdy rzekłam, że nie zamierzam odzywać się do jednego człowieka (mając na uwadze jego dobro), który mnie poważnie irytuje, usłyszałam: "Ola, to nie wypada. Jak to będzie wyglądało? Przesadzasz." Ano będzie to szczerze wyglądało! Zapomnieliśmy już o szczerości, zapomnieliśmy już o uczciwości!
Czy wypada nam kłamać i robić dobrą minę do złej gry? Tego uczy nas dzisiejszy świat! Świat w którym człowiek, jako osoba nie liczy się w ogóle. Świat oczekuje wszędzie uśmiechu i zadowolenia. Jak tak można żyć?

Ilekroć nie uśmiecham się, moja twarz nie wykazuje szczęścia do dwunastej potęgi, słyszę: "Ola, czy wszystko w porządku?" To miłe, lecz zapominamy o tym, że jesteśmy wszyscy TYLKO ludźmi. Wszelkie emocje tłoczą się w nas, lecz nie potrafimy i nie chcemy ich pokazać, bo to nie wypada. Chowamy się, by nikt nie zobaczył nas w innym stanie niż pozytywnej euforii. A potem dziwić się, że są uskuteczniane pielgrzymki do specjalistów od psychiki...

Dowiedziałam się, że jestem radykalna, skrajnie radykalna...i również usłyszałam, że kiedyś mi to minie z wiekiem... Nie minie. Jeśli miało by minąć, już zaczęłoby, bo regularnie dostaję po tyłku. Ta cecha wręcz we mnie rośnie. I pewnie przez nią będę miała wiele nieprzyjemności, może nawet z tego powodu szybciej skończę żywot. Lecz za każdym razem huczą mi w głowie słowa: "Pamiętaj, Olka, boso, ale w ostrogach!" Za niecały miesiąc miną 2 lata, za ponad 3 miesiące minie 9 lat. A ja mam wrażenie, że nie ma Ich kilka dni. Nie ma dnia, bym, nie pomyślała o Dziadku lub o Babci. Nawet dziś wieczorem usłyszałam, że mam wiele po nich (jak zwykle). To dla mnie zaszczyt, choć wiem, że moi Dziadkowie byli bardzo trudnymi ludźmi. Lecz też wiem, że absolutnie nic nie mieli sobie do zarzucenia.

Te zdjęcia, te piosenki... Wspomnienia, piękne wspomnienia...



niedziela, 5 października 2008

Artykuł- październik 2008

Wielkimi krokami nadszedł październik...Cóż to oznacza dla zwykłego śmiertelnika w wieku około dwudziestu lat? Otóż jest to koniec wakacji i kolejny rok akademicki, a wraz z nim wszelakiego typu egzaminy, kwadranse akademickie, wykłady od rana do wieczora, niewyspanie, szukanie książek trudno dostępnych po księgarniach, bibliotekach i antykwariatach.
Rozmawiając z innymi żakami, można dowiedzieć się, że plan zajęć nie jest dobrze ułożony, albo rozpiski jeszcze nie ma umieszczonej na stronach internetowych wydziałów, a przedmioty będą prowadzone przez nie tego wykładowcę, którego chcieliśmy. Hmmm...Zdarza się, sama marudzę. Ale czy studiujemy dla określonego profesora? Oczywiście, że nie. Otóż zgłębiamy samodzielnie wiedzę dla samych siebie. Czy to nie piękne?
Siły będą potrzebne na zmaganie się z trudnościami, ale tak naprawdę nie mamy za dużych szans bez siły ducha. Rekolekcje wakacyjne (dla wielu) za nami, a tu trzeba żyć, wprowadzić świeżo nabyte wiadomości w naszą rzeczywistość, jak to zrobić? Bez Duszpasterstwa i wspólnot może być ciężej.
Obserwując młodych ludzi, rozmawiając z nimi dowiaduję się, że zaangażowanie we wspólnoty (różnej maści), czy w duszpasterstwo akademickie nie jest pożądane. Dlaczego? Ponieważ trzeba dać coś z siebie. Jesteśmy często (może zbyt mocne słowa) pokoleniem konsumentów, widzów, którzy przychodzą obejrzeć spektakl z biletem w ręku, za który zapłaciliśmy i tej konkretnej chwili my, jako klient, wymagamy. Wymagamy czegoś od kogoś. Ale czy mamy odwagę wymagać od samych siebie?
Tak, zaangażowanie jest coraz mniej spotykane, rodzi przecież odpowiedzialność, ale mamy szansę to zmienić w tej chwili w naszym kościele, w naszej świątyni. Parafia na Karolkowej teoretycznie ma Duszpasterstwo Akademickie. Teoretycznie, a dlaczego teoretycznie? Nie ma młodych? Nieprawda. Nie ma duszpasterzy? Też nieprawda. Może warto spróbować i dać się wciągnąć w coś, co nie da ci korzyści materialnych?
Możliwości jest wiele. Wystarczy podejść, zapytać, pogadać „jak z normalnym człowiekiem”. Sama doświadczyłam, że żaden ksiądz/ojciec nie zostawi bez pomocy. Jeśli masz pomysł, chęć każdy ci pomoże. Tak naprawdę wszyscy w kościele są otwarci i czekają na odzew młodych. Rozmowa potrafi zdziałać cuda. Od razu okazuje się, że można wykombinować wyjazd, zorganizować jakąś grupę, czy po prostu pójść na koncert w towarzystwie ludzi, którzy cenią dobrą zabawę. Dziwnie brzmi? 'Ano' taka jest prawda.
Przykładem jest zorganizowanie lipcowego wyjazdu w góry. Chcieliśmy wyjechać, by odpocząć, pochodzić po górach, ale też mieć kilka dni na wgłębienie się w relacje z Bogiem. Zebraliśmy grupę studentów (większość była spoza naszej parafii) poprosiliśmy Ojca, bez wahania się zgodził, następnie rozmowa z Ojcem rektorem, który tylko spytał, czy będziemy gotować sami, czy też będziemy jeść na mieście. Dla chcącego nie ma nic trudnego.
Od tego roku akademickiego naszym duszpasterzem jest o.Maciej Plewka- człowiek, który potrafi śmiać się i pogadać na poważnie, a co ważne- chce coś zrobić z innymi ludźmi. Możliwości jest sporo. Spotkania tematyczne, w czasie których można oglądać filmy, podyskutować; wypady na koncerty, spacery (a może ktoś jeszcze gustuje w teatrze?); wspólne spotkania przy grillu; wyjazdy w ferie, wakacje; nabożeństwa modlitewne; spotkania z ciekawymi ludźmi.
Co ważne, wtedy naprawdę można się poznać, można dowiedzieć się czegoś więcej o drugim człowieku. Żyjemy w czasach, w których indywidualizm źle pojęty jest modny. Tak jak wcześniej powiedziałam działanie powoduje odpowiedzialność za innych- to chyba też nam się przyda w dalszym życiu.
Zapraszam Was również do włączenia się w scholę studencką. Jeśli grasz na jakimś instrumencie, albo lubisz śpiewać, przyjdź. Razem można zorganizować naprawdę dobrą oprawę muzyczną liturgii.
Zachęcam do aktywnego uczestnictwa w życiu naszej parafii. Gwarantuję dużo dobrej zabawy, wiele uśmiechu i głębszego zastanowienia się nad życiem. Przecież, gdzie dwóch albo trzech się spotyka, tam jest Chrystus.

Aleksandra Kozieł