czwartek, 10 grudnia 2009

Artykuł - Grudzień 2009

„Przeszłość bije we mnie niczym drugie serce”

Aby nie być gołosłowną w kwestii mego przedostatniego artykułu o czytaniu, postanowiłam co jakiś czas umieścić kilka słów refleksji o książkach, które całkiem przypadkowo lub też z pełnym zamysłem wpadły mi w ręce. Pragnę zaznaczyć na wstępie, iż są to subiektywne myśli (jak zresztą każdy wytwór człowieka) i każdy może zupełnie inaczej odczytać owy tekst kulturowy.
Jaką książkę zamierzam zaprezentować na początku? Będzie to utwór Irlandczyka Johna Banville'a, który pokusił się o napisanie książki o jakże przejmującym tytule „Morze”. Sam Banville otrzymał za nią Nagrodę Bookera w 2005 roku. Nagroda ta jest najbardziej prestiżowym wyróżnieniem w Wielkiej Brytanii za najlepszą anglojęzyczną opowieść ostatniego roku napisaną przez obywatela Wspólnoty Narodów lub Republiki Irlandii. Przechodząc jednak do meritum...
Dlaczego zwróciłam uwagę na tę książkę? Powodów jest kilka. Jednym z nich jest moja ciągnąca się od ponad dwóch lat, nieustanna fascynacja morzem jako żywiołem. Tytuł książki spowodował szybsze bicie serca i przeszywającą myśl: „muszę ją przeczytać”. Drugim powodem jest pochodzenie autora – John Banville jest Irlandczykiem. Zarówno wyspowy klimat jak i kultura urzekają mnie od bardzo dawna, tak więc decyzja o pochłonięciu tej książki zapadła w minutę.
Narracja pierwszoosobowa ułatwia zagłębienie się w całą historię. Monolog, jaki toczy Max Morden, jest niezwykle realny. Czytając kolejne wyrazy ma się wrażenie, jakby sam bohater przemawiał do nas tutaj, w tej chwili. Opowiada on krok po kroku historię swego życia. Obrazy, jakie maluje słowem układają się w całość. Mężczyzna czyni przygotowania do własnej śmierci, podsumowuje całe życie. Przypomina trudne chwile, w których nie potrafił poradzić sobie, często walcząc nieporadnie. Nie sili się na gloryfikowanie własnej osoby, lecz odważnie mówi o każdym swoim wycinku z życia, choć wiele elementów nie należy do łatwych i godnych podziwu. Patrząc na jego wyznania, można rzec, iż jest to próba pogodzenia się z każdym czynem, każdą chwilą, każdym człowiekiem krzywdzącym go w przeszłości. Dzięki stanięciu w prawdziwe dostrzegamy szczerość i prostotę tworzące realizm, któremu nie można się oprzeć.
„Morze” to książka pełna nostalgii i wyspowego klimatu. Czytając ją, czułam na własnej skórze mgłę, która okrywa całą moją postać i zarazem słońce prażące niemiłosiernie na plaży, gdzie ilość piasku była wprost proporcjonalna do promieni słonecznych dotykających jednocześnie skał jak i ludzką skórę.
Autor przedstawia historię mężczyzny, który nie tak dawno pochował kobietę swojego życia, wymarzoną i ukochaną Annę. Oboje walczyli z jej chorobą, słabościami oraz ze śmiercią, ostatecznie walkę tę przegrali. Max – historyk sztuki, jako lek na ten ból, wybrał powrót do wspomnień w domu 'Pod Cedrami”. Skierował swe kroki ku miejscu, gdzie spędzał w dzieciństwie każde wakacje, gdzie poznał mityczną rodzinę Grace'ów. Dlaczego mityczną? Ponieważ niemal każdego członka z tej rodziny mały Max traktował jak boga. Zarówno ojca rodziny (do którego nie potrafił się przekonać), jak i matkę (jako obiekt dziecięcego zauroczenia), a później też córkę, która zawstydzała go i pociągała jednocześnie swoją tajemniczą postacią. Dziewczyna ta nie była grzeczną córeczką, która słuchała się potulnie rodziców. Od początku stanowiła sama o sobie, a swoje zdecydowanie, tak bardzo wpisane w jej charakter, jasno okazywała w stosunkach do małego Maxa.
Historia dorastającego Maxa ukazuje nam, jak bardzo okrutny jest świat dzieci. Młodsze pociechy Grace'ów spowodowały, że chłopak dostrzega po raz pierwszy swoją marność. Dzieci wyrywają go brutalnie z dotychczasowego świata pełnego beztroski i niewinnych zabaw, powodując w nim jedynie uczucie wstydu.
Bohater powraca również wspomnieniami do chwil, kiedy poznał swą przyszłą żonę. Przypominają mu się historie, w czasie których borykali się ze swoimi ludzkimi słabościami w młodości, ale też pochyla się na nowo nad towarzyszącymi im problemami w trakcie powolnego i bolesnego odchodzenia Anny.
„Przeszłość bije we mnie niczym drugie serce” - słowa, które napotkałam na początkowych stronach książki, poruszyły mnie i towarzyszyły podczas poznawania historii Maxa, będącego już u schyłku życia. Komu polecam tę książkę? Na pewno osobom, które lubią zastanowić się nad historią, zatrzymać się i pochylić się również swoim życiem. Jest ona skierowana ku ludziom uzależnionym od myślenia. Posiada tę specyficzną cechę, jakiej coraz częściej się pozbywamy, czytając książki będące krótką odskocznią od świata realnego. „Morze” jest książką z XXI wieku, ale nie jest zgodna z mentalnością ludzi z XXI stulecia. Tym bardziej zachęcam do przeczytania.

Aleksandra Kozieł