piątek, 30 grudnia 2011

Dziękuję

Dziękuję Kościołowi za to, że jest mi Matką.
Dziękuję Kościołowi za to, że udziela mi pełni środków zbawienia.
Dziękuję Kościołowi za to, że mówi w porę i nie w porę o Chrystusie.
Dziękuję Kościołowi za naukę i moralność.
Dziękuję Kościołowi za to, że przygarnia wszystkich grzeszników i kocha nas miłością ogromną.

Cieszę się, że jestem we wspólnocie Kościoła.
Cieszę się, że nadal jest pielęgnowane, strzeżone i wyjaśniane wiernym Objawienie Boże.
Cieszę się, że mamy Papieża - człowieka pokornego, uczciwego, ale i bardzo mądrego. Papieża, który kocha człowieka. Papieża mówiącego trudne rzeczy w sposób ludzki. Papieża potrafiącego chronić Prawd Wiary. Papieża nie idącego z prądem, nie zmiennego, ale stałego. Papieża odważnego.

Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół.

piątek, 6 maja 2011

Takie wezwanie

Korzystając z jakże trafnego doboru słów, przyłączam się do ponadczasowego wezwania poety. Do wezwania płynącego również do mnie.

Adam Asnyk, Miejcie nadzieję

Miejcie nadzieję!... Nie tę lichą, marną
Co rdzeń spróchniały w wątły kwiat ubiera,
Lecz tę niezłomną, która tkwi jak ziarno
Przyszłych poświęceń w duszy bohatera.

Miejcie odwagę!... Nie tę jednodniową,
Co w rozpaczliwym przedsięwzięciu pryska,
Lecz tę, co wiecznie z podniesioną głową
Nie da się zepchnąć ze swego stanowiska.

Miejcie odwagę... Nie tę tchnącą szałem,
która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem
Przeciwne losy stałością zwycięża.

Przestańmy własną pieścić się boleścią,
Przestańmy ciągłym lamentem się poić:
Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią,
Mężom przystało w milczeniu się zbroić...

Lecz nie przestańmy czcić świętości swoje
I przechowywać ideałów czystość;
Do nas należy dać im moc i zbroję,
By z kraju marzeń przeszły w rzeczywistość.

środa, 3 listopada 2010

Artykuł - Listopad 2010

Śmierć w oczach młodego człowieka

Słowo „śmierć” często wywołuje ciarki na plecach, niepokój, jak i mało komfortowe nagłe milczenie w grupie ludzi. Na informację o czyjejś śmierci reagujemy płaczem, czasowym załamaniem, bezradnym zadawaniem pytania „dlaczego?”, albo buntem wobec Boga i całego świata. Jest to raczej typowe, bo jak inaczej zareagować na wiadomość o śmierci bliskiej osoby? Co zrobić w przypadku informacji o śmierci młodego człowieka? Na te pytania nikt w sposób elokwentny nie odpowie.
Śmierć dotyka nas wszystkich w rodzinie, wśród znajomych, w szkole i pracy. Co więcej, pewnego dnia doświadczymy jej sami. I jedno jest pewne, nie uciekniemy przed nią.
Jak na śmierć patrzą młodzi ludzie? Jak sobie z nią radzą? Jak ją rozumieją? Na to również nie ma jednego stanowiska.
Częstym jest stwierdzenie, że młody człowiek o śmierci nie myśli, nie zastanawia się nad nią, wszak jest u progu dorosłego życia! I nic dziwnego. Nie jest to regułą, ale młodzi ludzie z powodu swego krótkiego jeszcze życia, nie mają zbyt dużego doświadczenia śmierci w swoim otoczeniu. I zapewne jest to niewątpliwą zaletą tego etapu życia. Czemu? Ponieważ brak świadomości, a raczej zbyt dużej świadomości ochrania przed „zbędnym” myśleniem i zamartwianiem się. Wszak stara mądrość mówi: im mniej wiesz, tym jesteś szczęśliwszym.
Celowo z pewnym przekąsem napisałam ostatnie zdania, by wybrzmiał coraz częstszy sposób funkcjonowania młodzieży w XXI wieku. Niestety nierzadkim postępowaniem młodych ludzi jest brak zastanowienia się nad śmiercią i czynnikami wiodącymi do niej.
Korzystając jeszcze z ostatnich dni wrześniowych wakacji, odbyłam podróż nad polskie morze. Na końcu mola należącego do Trójmiasta zobaczyłam napis z informacją o śmiertelnym wypadku osiemnastoletniego chłopca. Jak zginął? W tegoroczny czerwcowy wieczór postanowił skoczyć z barierek do wody. Niestety ten skok okazał się ostatnim czynem w jego życiu. W tym samym miejscu, jego znajomi pisali zdania przestrzegające innych młodych ludzi przed takim zachowaniem.
Nie zamierzam prowadzić teraz kampanii na rzecz „bezpiecznej wody”, ale pragnę, by ten przykład nieco nam potowarzyszył w dalszych rozmyślaniach. Ten śp. młody człowiek raczej nie zastanawiał się nad tym, że może być to jego ostatni dzień w życiu. Skończył kilka dni wcześniej osiemnaście lat, zatem kto w tym wieku zastanawia się nad zbawieniem swej duszy i ewentualną formą swego pochówku?
My – ludzie – mamy nieoceniony dar od Boga, jakim jest życie, ale oprócz daru, mamy również obowiązek – obowiązek troski o nie. Jako chrześcijanie winniśmy zastanawiać się nad swoim postępowaniem, by nie doprowadzić nieopatrznie do śmierci. Ale wiemy wszyscy, że nie jest to sedno sprawy. Młodzi chrześcijanie powinni myśleć o swojej śmierci, o tym, czy są na nią przygotowani. I nie chodzi mi, znów, o wybór pieśni na pogrzeb. Idzie o to, czy będzie gotowy na wezwanie Boga do opuszczenia tego świata. Czy ze spokojem w sercu opuści ziemię, by żyć dla Boga? Nie jest to takie proste. Rzadko komu przychodzi taka prostota w odejściu do Ojca. Tym bardziej, jeśli chodzi o młodą osobę, mającą wiele planów na życie. Ogromną rolę wówczas odgrywa dojrzałość osobowa, ale też i dojrzałość wiary. Jednoczesna, regularna refleksja nad swoim życiem, nad kierunkiem, jaki obieram w drodze przez świat, po części pomaga w ułożeniu swojego stanowiska wobec kresu życia. I nie nie mam na myśli tego, by patrzeć na świat, jak na marność, która prędzej czy później się skończy, odwołać wszelkie swe plany życiowe i czekać na ostatni dzień. Przede wszystkim chodzi o to, by starać się przeżyć jak najlepiej każdy dzień, by starać się być dobrym człowiekiem i czynić wszystko zgodnie z tym, co mówi sumienie.
Każda śmierć jest trudnym doświadczeniem – to nie podlega dyskusji. Jednak my – chrześcijanie – nie musimy się jej bać. Nie jest ona „końcem świata”. Można ją oswoić. Przecież ona jest przejściem do innego, lepszego życia.

Aleksandra Kozieł

Artykuł - Październik 2010

Różaniec w oczach młodych

Potoczne i prześmiewcze w dużym stopniu określenie „klepanie różańca” występuje w szerokim gronie społeczności, częściej jednak pojawia się ono wśród młodych ludzi. Słysząc takie zestawienie słów przed oczami słuchacza jawi się obraz najczęściej starszej osoby, niedbale ubranej, nie wychodzącej z kościoła od rana do wieczora. Trzeba przyznać, że takie przedstawienie nie brzmi zachęcająco dla młodego człowieka, często jeszcze niepewnego w wierze, wchodzącego w świat dorosłych, szukającego swego powołania, a mówiąc bardziej „po ludzku”poszukującego swojej ścieżki życia, kierunku, w którym chciałby podążać.
Różaniec jako modlitwa towarzyszy człowiekowi od kilkuset lat. Jak jest on postrzegany w XXI wieku? W wieku techniki, Internetu i posiadania? Jak patrzą na różaniec młodzi ludzie? Czy chcą się nim modlić? Czy nie wstydzą się tego?
Trzeba przyznać, że dysonans jest dość duży. Kłamstwem byłoby zdanie mówiące o wielkiej miłości średniej wieku „25” do paciorków różańca. I tak jak z każdą sprawą jest wiele stanowisk. Znam wiele osób, które idąc do pracy, na uczelnię, na spacer do lasu czy na szlak górski odmawiają różaniec, a jeśli nie cały, to chociaż jedną dziesiątkę. I nie są to ludzie smutni, kroczący w niedbałych ubraniach, wyznający jedynie zasadę „memento mori”, nie chodzący na imprezy z rówieśnikami. Są to osoby pragnące zdobyć dobre wykształcenie, uśmiechnięte, potrafiące skakać i bawić się na koncertach. Są to kobiety podkreślające swoje atuty, chcące podobać się mężczyznom i faceci mający inne pomysły na życie niż położenie się na kanapie przed telewizorem z piwem w ręku. Są to młodzi chrześcijanie świadomie zapraszający Matkę Bożą do swojego życia, nie raz płaczący w czasie odmawiania „Pozdrowienia Anielskiego”, czasem nie wierzący do końca w słowa modlitwy „Ojcze Nasz”. Jest wiele trudności w ich młodym życiu, ale trwają. W ich odczuciu ta modlitwa jest uniwersalna, daje siłę, nadzieję na lepsze jutro, na życie wieczne. Ale też i wychwala dzieło Pana w chwilach radości. Często udaje mi się spotykać z tak pięknymi postawami wśród młodych. Innym wspaniałym przykładem jest oferowanie modlitwy na różańcu za siebie nawzajem koleżanek czy kolegów. I nie jest to ewenement na skalę światową. Jest to dawanie pewnego rodzaju świadectwa o swoim życiu duchowym, o jego chęci rozwijania, jak i pragnieniu ofiarowania swej pomocy innym.
Oczywiście, jak już wcześniej zaznaczyłam, nie można orzec, iż wszyscy młodzi faktycznie tak podchodzą do różańca. Inni wyśmiewają, urągają z wielu powodów. Jednym z nich może być złe wspomnienie z dzieciństwa, gdzie rodzice lub dziadkowie niemal siłą nakazywali dziecku modlitwę, której do końca maluch nie rozumiał. I teraz, gdy jest już samodzielnym człowiekiem będzie omijał wielkim łukiem to, co kiedyś było dla niego udręką. Innym powodem są często różnice wynikające z zachowania w kościele i na co dzień ludzi głoszących swoją miłość do odmawiana różańca. Z jednej strony są oni gorliwymi chrześcijanami, z drugiej zaś bije z nich nienawiść i złość wobec innych ludzi. Młody człowiek widzący nieuczciwość w czynach będzie się trzymał z daleka od „dwulicowości”, czemu nie można się dziwić.
Nie chcę usprawiedliwiać młodych ludzi wyznających takie zdanie. Pragnę jedynie zaznaczyć, że od nas samych – nas chrześcijan – dużo zależy, jak inni będą patrzeć na praktykę religijną katolików, jak będą postrzegać Kościół, który tworzymy. Kościół będący wspólnotą osób nie jest wolny od grzechu, zaniedbań, więc jak każde miejsce przyjmujące ludzi i tworzone przez nich samych, nie będzie dopełniało w 100% przykazań, pomimo dobrych chęci. Zatem należy pamiętać, że ułomności ludzkiej nie uda nam się zniwelować do zera.
Mając na uwadze wolność człowieka w sprawach religijnych, mogę jedynie na zakończenie rzec, iż z całą stanowczością nie zachęcam do „klepania różańca”.

Aleksandra Kozieł