niedziela, 21 grudnia 2008

'Jak okiem sięgnąć, nie ma tu nic, a jednak jest wszystko! Topole idą tam, gdzie warto żyć! Hej, hej, którędy do gwiazd? Hej, hej, tamtędy jak wiatr! Hej, hej, którędy, by żyć w moim domu, choć jeden raz?! (...) Przedziwne światło wie, gdzie warto żyć!'

Refleksje po koncercie Tomasza Budzyńskiego... Luna od pierwszego przesłuchania była dla mnie świetną płytą. Po koncercie utwierdziłam się w tym przekonaniu.
To, co mnie denerwowało, może pominę, bo Hard Rock Cafe, jak było wiadomo od początku, nie jest dobrym miejscem na tego typu przedsięwzięcia.
Jednak ludzie uczestniczący w koncercie, zainteresowani twórczością Tomka, stworzyli atmosferę, dzięki której nic innego nie liczyło się oprócz słów i muzyki.

Stojąc tuż przy scenie, vis a vis Gera oraz Tomka, mogłam chłonąć piękno wypływające z tekstów, o których można śmiało powiedzieć, że są głębokie.

Na koncert szłam z głową pełną negatywnych myśli, które rozbijały mnie od wielu miesięcy. Wiedziałam jednak, że Luna towarzyszyła mi zawsze w podobnych chwilach i chciałam, by tradycji stało się za dość, żeby towarzyszyła mi również w kolejnych problemach. Tak samo kojąco podziałały wersy i melodie jak dotychczas, niczym kompres na otwartą ranę.

Wracałam do domu ostatnim już tramwajem, który to zjeżdżał do zajezdni Wola, przez co musiałam wyskoczyć przy Rondzie Daszyńskiego i przejść się 2 przystanki. I tę drogę również wspominam bardzo dobrze. Dlaczego? Bo idąc prawdziwie rozmawiałam z Bogiem. Wypowiedziałam wszystkie sprawy, wszystkie problemy, wszystkie pragnienia. Tak bardzo szczerze...

Pamiętam rozmowę z mym kolegą, który rzekł mi: "Ola, musisz Mu wszystko szczerze wywalić to, co czujesz!"

Wracając jednak do koncertu... Wykonanie utworów: Serce, Umieraj, Na niebie ciągły ruch, Tren, Wiosna, Echo było fantastyczne...
Jednak nie mogę pominąć jeszcze jednej piosenki, która pochodzi z Drogowego albumu - "Kfinto". Śpiewał ją Gero, który w sposób niesamowity podłożył chórki do lunarnego albumu. Po rozmowach ze znajomymi, doszłam do wniosku, że tylko mnie urzekło jego wykonanie. Od wtorku niczego innego nie słucham, tylko koncertowej wersji 'kfinto' z HRC. W zasadzie nie byłoby w tym nic dziwnego, bo znam tę piosenkę, ale we wtorek, 16 XII 2008 inaczej na nią spojrzałam. Spojrzałam na nią przez pryzmat mego marzenia, do którego bez przerwy czynię przygotowania, by je osiągnąć- Akademia Marynarki Wojennej. Wiem, że nie będzie łatwo, wiem, że już jest trudno, wiem też, że tam wcale nie będzie kolorowo i pięknie. "Nie ma tu nic, a jednak jest wszystko..." - dokładnie te słowa oddają moje myśli. Wiem, że tam nie ma nic,ani nikogo takiego, co mogłoby mnie pchać. I dlatego wierzę głęboko, że to ma sens. Nie podążam za wyimaginowanymi wyobrażeniami, bo wiem, co mnie czeka. Nie wybrałam sobie takiej przyszłości, tylko po to, by pokazać, ze stać mnie na to. Nigdy nie byłam tak zdeterminowana, jak teraz. Rzucam książkami od matmy, siedzę nad zadaniami w każdej chwili, boję się wskoczyć na główkę do basenu, pływam poprawnym kraulem. Próbuję! Walczę!
Spotykam się z powszechnym niezadowoleniem ze strony moich bliskich i znajomych. Wiem, ze jestem sama, ale tym bardziej cenię moją decyzję. Serce rwie do tego, co mogłoby mnie tam czekać. A czekałyby na mnie: kupa wysiłku, walka z własnymi słabościami i ze starym człowiekiem.