wtorek, 25 listopada 2008

Rozmyślania nad rzeczywistością

Od kilku dni w głowie huczą mi problemy dzisiejszego świata - problem 'tolerancji', braku wiary w Szatana, wszechogarniająca 'wolność'. Dlaczego w cudzysłowie? Ponieważ źle rozumiane są owe pojęcia.
Mówiąc o świętości, słuchacze cię wyśmieją, mówiąc o wierze, dowiesz się, że jesteś naiwny, a wszelkiego rodzaju 'ograniczenia' związane z życiem moralnym nadają się na podpałkę.
Świętość? Co to takiego? Ksiądz może żyć w celibacie? Czy owy celibat nie musi go 'cisnąć'? Czy może być szczęśliwy? Czy kobieta może nań patrzeć nie jak na mężczyznę i nie jak na 'zakazany owoc, który najlepiej smakuje'? - Oczywiście, że tak! Tylko trzeba wykazać się chęcią. Choć to jest coraz mniej spotykane.
'Zarwanie' księdza jest notowane w rankingach dziewczyn, jako coś już całkiem powszechnego, tuż obok żonatych mężczyzn.
Kiedyś koloratka, obrączka były znakiem zakazu dla innych, a teraz najlepiej 'biorą' na taką 'przynętę'.
Czytając Frondę, obserwując ludzi na mieście, czytając książki współczesnych nam autorów powiem: o zgrozo!
Coraz częściej zastanawiam się, jak moje dzieci będą uczone w szkole, czy będę ewenementem jako matka- żona, jako kobieta będąca w związku sakramentalnym z mężczyzną? Czy związki heteroseksualne będą na wymarciu jak mamuty? Czy moje dzieci będą mogły mówić o mnie jak o rodzicu, czy o „opiekunie”? Czy będę obiektem kpin, gdy będę chodziła do kościoła na Eucharystię wraz z rodziną?
Jadąc dziś tramwajem z uczelni, na której przeważającą część wykładowców stanowią księża (będąc tam, czuję się jak w innym świecie. Inni narzekają, a mi ten klimat naprawdę odpowiada), widziałam dwójkę młodych ludzi (okolice mojego wieku), którzy z zapartym tchem studiowali ulotkę. Złożyło się, że musiałam stanąć w ich okolicy, ponieważ linia 27 jest wypuszczana z zajezdni jedynie z jednym wagonem, przez co nie można nawet pomyśleć o 100 centymetrach przestrzeni, by móc zapewnić sobie komfortu psychicznego.
Powracając jednak do tematu - mój wzrok złączył się ze wzrokiem dziewczyny. Poczułam jakąś niepewność płynącą z jej strony. Automatycznie spojrzałam na ulotkę, którą trzymała (zapewne) moja rówieśniczka. Nie znałam nazwy tego specyfiku (ciekawość zwyciężyła), więc zapamiętałam nazwę, by móc w Internecie sprawdzić cóż to jest za wynalazek. Idąc do domu byłam pewna przeznaczenia tego opakowania. Ta dziewczyna była zagubiona, chłopak zaciekle studiował tę ulotkę, po czym oddał ją swej partnerce (jakże modne słowo) i jak gdyby nigdy nic leniwie oglądał świat zza okna.
Tak, to był środek antykoncepcyjny. Czytając jakieś forum, studiowałam z zażenowaniem zdania forumowiczek. Stosowanie 'tylko jednego zabezpieczenia, jest wielce nieodpowiedzialne'. Hmm...sami odpowiedzialni się wypowiadali.
Nie wiem czemu, ale po spotkaniu tej dziewczyny i później po tym 'dochodzeniu', poczułam trwogę. Oczywiście można powiedzieć: 'Olka, oni i tak późno zaczynają'. Albo 'Dobrze, że myślą o zabezpieczeniu, żeby nie wpaść'. Faktycznie...myślą.
Rozmowa ze znajomą. Niestety zeszła na jej sprawy z partnerem (to już premedytacja). Dlaczego niestety? Ponieważ od niej też usłyszałam, że współżycie np. tylko z tabletkami jest wielce głupią sprawą.
Zastanawiałam się czy czasem to ja nie pasuję do tego świata. Przez moment byłam pewna tego stwierdzenia: jestem odludkiem. Chwilę później znów powróciłam do tej sprawy i poczułam, że to, co większość robi jest nienormalne. Jest powszechne, ale nie jest normalne.
Tolerancja wobec homoseksualistów - 'każdy może robić sobie z kim cokolwiek, mi to nie przeszkadza'. Ja, jako osoba mówiąca jasno: 'to jest zboczenie' (por.Rz 1,24-28) , dowiaduję się, że jestem nietolerancyjna. ("Czarnogród" i te sprawy...) Jeśli tak ma wyglądać tolerancja, no to nieźle.
'Po co etyka? Po co moralność? Przecież to nie jest dzisiejsze. To jest jedynie uwiązanie człowieka.' Gratuluję postawy.
Tak, będziemy wystawieni na pośmiewisko - już jesteśmy. Już teraz słyszę, że jestem głupia. Ale przecież „Bóg właśnie wybrał to, co głupie w oczach świata!” (1 Kor.1,27)
Ataki w mediach, wśród znajomych, to już codzienność.

Dziękuję Kościołowi za tę naukę, którą głosi. Dziękuję za to 'uwiązanie' mnie 'zakazami', bo wiem, że dzięki temu ostanie się we mnie jeszcze człowiek.