niedziela, 5 października 2008

Artykuł- październik 2008

Wielkimi krokami nadszedł październik...Cóż to oznacza dla zwykłego śmiertelnika w wieku około dwudziestu lat? Otóż jest to koniec wakacji i kolejny rok akademicki, a wraz z nim wszelakiego typu egzaminy, kwadranse akademickie, wykłady od rana do wieczora, niewyspanie, szukanie książek trudno dostępnych po księgarniach, bibliotekach i antykwariatach.
Rozmawiając z innymi żakami, można dowiedzieć się, że plan zajęć nie jest dobrze ułożony, albo rozpiski jeszcze nie ma umieszczonej na stronach internetowych wydziałów, a przedmioty będą prowadzone przez nie tego wykładowcę, którego chcieliśmy. Hmmm...Zdarza się, sama marudzę. Ale czy studiujemy dla określonego profesora? Oczywiście, że nie. Otóż zgłębiamy samodzielnie wiedzę dla samych siebie. Czy to nie piękne?
Siły będą potrzebne na zmaganie się z trudnościami, ale tak naprawdę nie mamy za dużych szans bez siły ducha. Rekolekcje wakacyjne (dla wielu) za nami, a tu trzeba żyć, wprowadzić świeżo nabyte wiadomości w naszą rzeczywistość, jak to zrobić? Bez Duszpasterstwa i wspólnot może być ciężej.
Obserwując młodych ludzi, rozmawiając z nimi dowiaduję się, że zaangażowanie we wspólnoty (różnej maści), czy w duszpasterstwo akademickie nie jest pożądane. Dlaczego? Ponieważ trzeba dać coś z siebie. Jesteśmy często (może zbyt mocne słowa) pokoleniem konsumentów, widzów, którzy przychodzą obejrzeć spektakl z biletem w ręku, za który zapłaciliśmy i tej konkretnej chwili my, jako klient, wymagamy. Wymagamy czegoś od kogoś. Ale czy mamy odwagę wymagać od samych siebie?
Tak, zaangażowanie jest coraz mniej spotykane, rodzi przecież odpowiedzialność, ale mamy szansę to zmienić w tej chwili w naszym kościele, w naszej świątyni. Parafia na Karolkowej teoretycznie ma Duszpasterstwo Akademickie. Teoretycznie, a dlaczego teoretycznie? Nie ma młodych? Nieprawda. Nie ma duszpasterzy? Też nieprawda. Może warto spróbować i dać się wciągnąć w coś, co nie da ci korzyści materialnych?
Możliwości jest wiele. Wystarczy podejść, zapytać, pogadać „jak z normalnym człowiekiem”. Sama doświadczyłam, że żaden ksiądz/ojciec nie zostawi bez pomocy. Jeśli masz pomysł, chęć każdy ci pomoże. Tak naprawdę wszyscy w kościele są otwarci i czekają na odzew młodych. Rozmowa potrafi zdziałać cuda. Od razu okazuje się, że można wykombinować wyjazd, zorganizować jakąś grupę, czy po prostu pójść na koncert w towarzystwie ludzi, którzy cenią dobrą zabawę. Dziwnie brzmi? 'Ano' taka jest prawda.
Przykładem jest zorganizowanie lipcowego wyjazdu w góry. Chcieliśmy wyjechać, by odpocząć, pochodzić po górach, ale też mieć kilka dni na wgłębienie się w relacje z Bogiem. Zebraliśmy grupę studentów (większość była spoza naszej parafii) poprosiliśmy Ojca, bez wahania się zgodził, następnie rozmowa z Ojcem rektorem, który tylko spytał, czy będziemy gotować sami, czy też będziemy jeść na mieście. Dla chcącego nie ma nic trudnego.
Od tego roku akademickiego naszym duszpasterzem jest o.Maciej Plewka- człowiek, który potrafi śmiać się i pogadać na poważnie, a co ważne- chce coś zrobić z innymi ludźmi. Możliwości jest sporo. Spotkania tematyczne, w czasie których można oglądać filmy, podyskutować; wypady na koncerty, spacery (a może ktoś jeszcze gustuje w teatrze?); wspólne spotkania przy grillu; wyjazdy w ferie, wakacje; nabożeństwa modlitewne; spotkania z ciekawymi ludźmi.
Co ważne, wtedy naprawdę można się poznać, można dowiedzieć się czegoś więcej o drugim człowieku. Żyjemy w czasach, w których indywidualizm źle pojęty jest modny. Tak jak wcześniej powiedziałam działanie powoduje odpowiedzialność za innych- to chyba też nam się przyda w dalszym życiu.
Zapraszam Was również do włączenia się w scholę studencką. Jeśli grasz na jakimś instrumencie, albo lubisz śpiewać, przyjdź. Razem można zorganizować naprawdę dobrą oprawę muzyczną liturgii.
Zachęcam do aktywnego uczestnictwa w życiu naszej parafii. Gwarantuję dużo dobrej zabawy, wiele uśmiechu i głębszego zastanowienia się nad życiem. Przecież, gdzie dwóch albo trzech się spotyka, tam jest Chrystus.

Aleksandra Kozieł