niedziela, 30 grudnia 2007

Tramwajem jadę na wojnę,
tramwajem z przedziałem:
'nur fuer Deutsche',
Z pierwszo-sierpniowym potem na skroni,
z zimnem lufy Visa w nogawce spodni.

Siekiera, motyka, piłka, szklanka,
biało-czerwona opaska moja- opaska na ramię powstańca.

W kieszeni strach, orzełek i tytoń w bibule,
Ja nie pękam, idę w śmierć ot tak-
Na Krótką Koszulę.


Batalion "Zośka" Oi!
Batalion "Pięść" Oi!
Batalion "Miotła" Oi!
"Czata 49", "Parasol"!

'I wyszedłeś jasny synku z czarną bronią w noc,
I poczułeś jak się jeży w dźwięku minut- zło.
Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką,
Czy to była kula synku, czy to serce pękło?' (K.K.Baczyński)

'Nam jedna szarża- do nieba wzwyż,
I jeden order- nad grobem krzyż.' (K.K.Baczyński)


Gdyby organizować konkurs na największego mruka Woli,
wygrałabym bez problemów.
Gdybym mogła cofnąć się do przeszłości, inaczej bym
pokierowała swoim zyciem.
A co więcej, schowałabym się w babcinej szafie, postawiłabym
Dziadka przed drzwiami, by nikt mnie nie znalazł. By  to czas
nie dosięgnął mnie swoją lodowatą ręką, która wyprowadziła
mnie wbrew krzykom i protestom z pokoju dzieciństwa,
w pomieszczenie pachnące stęchlizną i źle rozumianą dorosłością.
Zawiera ono łapki- nie na szczury, ale na ludzi. M.in. na mnie.
Łapki mają to do siebie, że nie zabijają od razu. Katują
swoją ofiarę wlokącym się czasem, któty to jakby na złość
przemierzał bez pośpiechu od jednego rogu pomieszczenia
do drugiego. Niepewnośc jest najgorsza. Dlatego coraz więcej
osób wzywa o humanitarne zabijanie. Zabijanie nawet ludzkiej
nadziei, która nie ma prawa bytu w dzisiejszym świecie.
Idealistom trudno żyć tu, w tej dobie.