niedziela, 4 listopada 2007

Miejcie nadzieję!

Adam Asnyk, Miejcie nadzieję

Miejcie nadzieję! Nie tę lichą, marną
Co rdzeń spróchniały w drżący kwiat ubiera
Lecz tę niezłomną, która tkwi jak ziarno
Przyszłych poświęceń w duszy bohatera

Miejcie odwagę! Nie tę jednodniową
Co w rozpaczliwym przedsięwzięciu pryska
Lecz tę co wiecznie z podniesioną głową
Nie da się zepchnąć z swego stanowiska.

Miejcie odwagę! Nie tę tchnącą szałem,
Która na oślep leci bez oręża
Lecz tę co sama niezdobytym wałem
Przeciwne losy stałością zwycięża


Przestańmy własną pieścić się boleścią
Przestańmy ciągłym lamentem się poić
Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią

Mężom przystoi w milczeniu się zbroić

Lecz nie przestańmy czcić świętości swoje
I przechowywać ideałów czystość
Do nas należy dać im moc i zbroję
By z kraju marzeń przeszły w rzeczywistość


Miejcie nadzieję! Nie tę lichą, marną
Co rdzeń spróchniały w drżący kwiat ubiera
Lecz tę niezłomną, która tkwi jak ziarno
Przyszłych poświęceń w duszy bohater

Ideały, ideały...I jeszcze raz ideały. Czy ja już mówiłam, że czasem boli nagłe lądowanie na ziemię?
Asnyk, człowiek, który zachwyca i intryguje. Czytając po raz nie wiem który ten wiersz,
czułam, że serce bije mocniej. Ogromnie cieszę się, że mam zaszczepioną miłość do literatury i poezji. Ilekroć czuję, że podupadam na formie psychicznej, uciekam do bliskich mi utworów. One dodają siły, one również pomagają w nabraniu dystansu.
Bo przeciez często poeci byli postrzegani w swych epokach, za nienormalnych, dziwaków.
Weźmy takiego Norwida. Jego geniusz powoduje we mnie dreszcze. A jak skończył? Delikatnie mówiąc nieciekawie. Wiersze pisane przez Jegomościa były niezrozumiałe dla ówcześnie żyjących. Dopiero po śmierci następcy pojęli jego myslenie, to, co chciał przekazać w utworach. Do tej pory czyta sie ciężko jego dziełka. Trzeba się wgryźć, wdrożyć w jego myslenie, poznać od podszewki. Innych to odstrasza, mnie przeciwnie. Mnie to fascynuje.
Ale żeby nie było tak miło, sympatycznie... Jest wielu poetów i psedo-poetów, którzy uprawiali wszystko w ich mniemaniu w literaturze. Według mnie, to oni byli naznaczeni np. do  uprawy marchewki w ogródku. Ale to tylko moje zdanie...
Oczywiście miałam inny temat na napisanie tejże notatki, ale wstawiając wiersz, poszłam ślepo za nim, zapominając o myślach, wnioskach, które spłynęły na mnie w dniu dzisiejszym. Hm, to znak! Najwyraźniej muszę przespać się z moimi obserwacjami, może powinny dojrzeć- wraz ze mną.

Ale muszę chociaż pozostawić mały akcent! "I jesteśmy pewni, że ani śmierć, ani życie ani terażniejszość, ani przyszłość, ani co wysokie, ani co głębokie, ani żadne inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od Boga"

Myjąc dziś wieczorem jabłko, zaczęłam ot tak sobie nucić tę piosenkę. Wychodząc z kuchni śpiewałam/jęczłam/kaleczyłam: Może Jezus Chrystus, Ten, który umarł, Ten, który zmartwychwstał, Ten, który siedzi po prawicy Ojca za nami się wstawia!

Wieczorna Adoracja pomogła.

Danke za uwagę.