środa, 13 maja 2009

Nie ma tu nic, a jednak jest wszystko!



30 IV 2009r., godzina 18:50, Gdańsk - 3 V 2009r., godzina 13:58.


O- Jeeeej, jak mi dobrze! Mogę już się popłakać.
P- Popłakać? Olu!
O- Z radości. Wstydziłam się przy tych ludziach w przedziale.
_______________________________________________________________________

O- Rzucamy mój plecak u Ciebie i idziemy nad morze!
P- Nie chcesz odpocząć?
O- Na póóóółnoooooc!
P- To aparat biorę! Jest magic hour!
________________________________________________________________________

O- Nie, ja już nie mogę szybciej! Przebieram nóżkami najszybciej jak mogę. Wykrzesałam z siebie wszelkie siły!
P- Olu, my idziemy tempem spacerowym.
O- O kurczę, to ze mną już jest tak źle.
P- Oleńko.
___________________________________________________________________________

J- Cieszysz się, Ola, że tu jesteś?
O- Tak!
J- To podskocz!
___________________________________________________________________________

J- Chodź tu, mała złośnico.
___________________________________________________________________________

Park oliwski

P- Olu, czy możesz się do mnie odwrócić?
O- Po co?
P- O, Już po nic. Ładnie wyszło.
______________________________________________________________________________

O- Ja zasłonię tego nosorożca!
P- Olu, nie uda Ci się. Jedynie możesz próbować zasłonić jego nogi.
O- To ja wskoczę!
J- Taaak i zlecisz.
O- Nie! Ha! Ha! Ha! Ha! Ha!
J- Ola, czy Ty, jak się śmiejesz, musisz odwracać się tyłkiem?
P- Dobra, zrobiłem około 30 zdjęć.


________________________________________________________________________________

Morze, drżenie serca i łzy radości, plac zabaw, bitwa na plaży, Contrast, Oksywie, kilka setek zdjęć, nocne rozmowy o życiu, mapa google w telefonie, dużo...naprawdę dużo śmiechu, wieeeeleee radości, pisanie artykułu, wyśpiewywanie piosenek Armii, gibanie się w rytmach Arki Noego, standardowe hot wingsy... I jeszcze wiele planów na następne chwile.



Czy było pięknie? Oczywiście!
Czy wypoczęłam? Psychicznie na pewno!
Czy moje plany są nadal aktualne? Ola szybko nie zmienia zdania.
Czy umiem poruszać się po Gdyni bezboleśnie? No ba...
Czy Kfinto i Umieraj brzmiało? Tylko by nie zabrzmiały. Nawet na gitarze w nocy zostały zaszarpane na hasło: Ola, zagraj i zaśpiewaj "Umieraj"!

Wsiadając do pociągu czułam zmęczenie po zaganianych dniach, szpitalu i natłoku myśli niespokojnych. Jadąc bacznie obserwowałam ludzi, by móc później skonstruować kilka teorii, zachwycałam się zmieniającym się krajobrazem. Gdy dotarłam do okolic Tczewa, faktycznie wgryzłam wzrok w szybę, by nie doprowadzić do konsternacji w przedziale.

Srogie, morskie powietrze ciepło mnie przywitało. Czułam się jak w domu. Kolejny raz z rzędu mam owe uczucie w sercu, co zrobić z tym? Na pewno nie będę wyrywała z siłą, lecz pielęgnowała.

Każda godzina była składnikiem do pewnego dzieła. Czy wytworu człowieka? Po części tak, ponieważ mieliśmy wpływ na każdy ruch. Ale też jednocześnie nic nie było przypadkowe. Gdyby Bogu nie było to miłe, nie spotkalibyśmy się.



Oksywskie rejony, nadchodzący zmrok i złażenie po skarpie, by móc delektować się pięknem morza, którego żaden z turystów nie ogląda akurat w tym miejscu. Zachwycanie się morzem będącym świadkiem tych tragicznych chwil, które również otaczało swą głębią każdego, kto poległ za wolność w czasie służby. Tęskne (na swój sposób) zerkanie w stronę portu wojennego na Oksywiu, uczucie prawdziwego pokoju na wojskowym cmentarzu.
...A gdy cichy zapadał zmrok nad cmentarzem, a księżyc coraz odważniej wkraczał na arenę nieba, opowiadałam chłopakom o bitwie o wybrzeże we wrześniu 1939. Mówiłam cicho, by nie przeszkadzać w odpoczynku zmarłym pogrzebanym już na cmentarzu, jak również tym wszystkim, których ciała zwróciło morze, i nie wiemy do tej pory, gdzie ich prochy spoczęły. Morze, będące obserwatorem tragicznych wydarzeń składa im hołd każdej spokojnej nocy, kiedy to fale delikatnie uderzają o falochrony, nucąc niby kołysankę dla poległych żołnierzy.

Morze, nasze morze, wiernie ciebie będziem strzec. Mamy rozkaz cię utrzymać, albo na dnie twoim lec! Albo na dnie z honorem lec!

(W obecnej chwili jestem na etapie czytania już kolejnej książki o obronie wybrzeża, w celu odstresowania się przed kolejną sesją... Tym razem pamiętnik napisany przez żołnierza MW.)



In mare via Tua!

P.S. Słowa uznania dotyczące zdjęć należy kierować pod adres Patryka. - Dziękujemy!
Jarkowi natomiast chce się krzyknąć wielkie dzięki za wiele sposobności do rżenia, bo tego śmiechem nie można nazwać.